Archiwum wrzesień 2005


wrz 30 2005 Autokar śmierci.
Komentarze: 5

Tym autokarem mógł jechać Najlepsiejszy Brat. Tym autokarem jechały dzieciaki ze szkoły jego przyjaciela.

O mało nie dostałam zawału kiedy rano włączyłam TVN24. Mamie zrobiło się słabo – o wszystkim dowiedziała się ode mnie, kiedy spanikowana zadzwoniłam z pytanio-stwierdzeniem, że on nie dziś jechał do Częstochowy. Wyjechał wczoraj, a dziś ma wracać. Mama płakała cały ranek. Taka bezsensowna śmierć, tacy młodzi, mieli w maju maturę zdawać... #0 kilometrów od domu kierowcy zachciało się wyprzedzać...

 

W tym autokarze mógł jechać Mój Brat...

 

[*][*][*][*][*]...

 

alexbluessy : :
wrz 28 2005 Kiedyś.
Komentarze: 2

Wcale nie jest różowo. Jak już myślałam, że jakoś będzie to pokłóciłam się z Rodzicami. Po rozmowie z Eśkiem, pomyślałam, że już będzie w porządku, i znowu się pokłóciłam, z Mamą tym razem.

Płakałam za każdym razem, przykro mi było, że Ukochany tego słucha, ale on stwierdził, że się cieszy. A ja się cieszę, że był blisko.

 

I znowu, mniej więcej wszystko poukładałam to okazało się, że na koncie mam brak dostępnych środków, bo bank sobie pobrał bez powiadomienia opłatę za jakąś kartę, z której i tak nie korzystam, bo posługuję się EURO26. Nie miałam wyboru, wysłałam smsa do Mamy, żeby poratowali do poniedziałku, dopóki mi kredyt nie przyjdzie. Na razie bez odzewu, choć wczorajsza wieczorna rozmowa była już spokojna.

Widocznie musiałam wypłakać swoje zdenerwowanie, niewyspanie, zmęczenie. Zrozumiała. Jak zawsze.

 

Miałam mieć dziś rozmowę w sprawie pracy, wystałam się w przeraźliwym korku, w końcu dotarłam. Ale sprzedawać firmom kreskowych kodów nie będę. Poza tym godzinowo nie dopasuję się do uczelni. Kody kreskowe... Super... :]

 

Odwiedziłam też Babcię W. Oberwało mi się, ze zamiast postarać się o Dziecko i je wychowywać zajmuję się kocięciem.

A kocięciu kupiłam drapaka, na razie obwąchał i olał wybrawszy widok za oknem. Czuję się trochę jak Magda z serialu. Też sama z kotem, zwłaszcza, że chłopaki na ostatnie dni wakacji pojechali do domów. I co z tego, że przyjdzie Ukochany (nomen omen ma takie samo imię jak Magdy brat z wyboru) i będziemy wieszać drapaka na ścianie.

Mam puste konto, chce mi się spać, kot mnie olał. Dobrze, że chociaż pożyczyłam ciekawie zapowiadającą się książkę od kuzynki. A jutro spotykamy się grupą z uczelni.

 

Być może jakoś będzie. Tylko dlaczego „kiedyś”....

 

alexbluessy : :
wrz 26 2005 UFFF.
Komentarze: 7

Teraz najważniejsze, że zdałam. Że indeks jest już w dziekanacie, a ja mam wakacje.

 

No, powiedzmy, że mam. Okazało się, że czesne skoczyło do 2000 tysięcy za semestr, że jeśli mam zamiar płacić w ratach to muszę zdążyć do 31 grudnia. Czyli, że musiałam poprosić o pomoc rodziców bo sama nie dałabym rady. Co prawda, wydaje mi się to trochę poza prawem, podnoszenie czesnego w toku studiów, ale niech im będzie.

 

E-mail został spokojnie przyjęty i Mama zabroniła mi płakać i kazała dzwonić jak coś się będzie działo, i kiedy będę czegoś potrzebowała.

 

Czyli teraz czekam tylko na Ukochanego. Wrócę po szkoleniu z AVONu i będę go kurować.

 

Jakoś to będzie...

 

alexbluessy : :
wrz 25 2005 Ulga.
Komentarze: 5

Od wczoraj ta sprawa nie dawała mi spokoju. Od momentu, kiedy Ukochany wypowiedział na głos moje myśli. I jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo dzięki temu dotarło do mnie jak dalece niezdrowy jest układ pomiędzy mną, a moimi Rodzicami.

Uświadomił mi, że nie powinno być tak, że boję się poprosić o jakąkolwiek (ewentualną) pomoc. Że w zasadzie jestem „sama sobie”. Nie oczekiwałam ani litości, ani współczucia, ale kiedy nazwał mnie „bidulką” i spytał czy może mi pomóc chociażby przez kupienie czegoś do jedzenia zdębiałam. I uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak, jak być powinno. A potem powiedział, że przecież on może mi pomóc i zapłacić za jedną, dwie raty studiów. Tylko, ja nie chcę takiej pomocy. Wystarczy, ze będzie blisko.

 

A do Rodziców napisałam e-maila. Taka rozmowa nie powinna być telefoniczna, na spotkanie się póki co nie zanosi. Nie wiem czy to dobra droga, taka elektroniczna, ale co więcej mogę??? I ulżyło mi. Nawet bardzo, powiedziałabym.

Nie będę wdawać się w szczegóły, po prostu usłyszałam swoje myśli, które głęboko ukrywałam, do których nie chciałam się przyznać, które zbywałam i udawałam, ze ich nie ma.

 

Moi Mężczyźni się pochorowali trochę. Kociątko się zatruło, jeść nie bardzo ma ochotę i jak do jutra mu nie przejdzie to pójdę do profesora. A Ukochanego jakieś choróbsko dopadło. I mimo bólu gardła, ogólnie kiepskiego samopoczucia uparł się, że mnie odwiezie do domu po obiedzie u jego rodziców. Obok TESCO na Długiej stwierdziłam, że przecież po drugiej stronie ulicy mam przystanek i że mogę przecież autobusem pojechać, a on niech jedzie się kurować. Spojrzał na mnie jakoś dziwnie i stwierdził, że nigdy by tak nie zrobił, że odwozi mnie nawet nie do połowy drogi i że w ogóle mam tak nie mówić nigdy.

 

Jutro egzamin. Boję się, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Po południu szkolenie w AVONie.

Mam ochotę postawić wszystko na jedną kartę. Cokolwiek miałoby się wydarzyć...

 

 

A seks jest dobrym, ale krótkotrwałym rozładowywaczem napięcia. Niestety.

 

alexbluessy : :
wrz 24 2005 Intenssimo.
Komentarze: 4

Zamiast ptysia z różowym kremem dostałam tort z kremem, polewą i owocami. Prawie taki, jaki dostałam na urodziny.

A dziś pyszną zupę na obiad. A jeszcze czeka nas chińszczyzna produkcji rodzimej w moim wykonaniu.

A jeszcze czeka nas impreza w mieście. A wcześniej czekolada z rumowym nadzieniem na deser.

 

Odezwała się moja Znajoma, która niedawno stała się szczęśliwą mężatką. Córeczka rośnie ślicznie, i kurcze no, szczęśliwi są jak cholera. Aż mnie coś zżarło od środka i na chwilę coś zassało w gardle. Ostatnio nawet reklama pewnej kawy mi gardło zasysa.

 

I stwierdziliśmy z Ukochanym, że fajnie byłoby pojechać do Tajlandii. Każde z innych względów, które jednak można połączyć na zasadzie kompromisu.

Ale to kiedyś, najbliższe wakacje spędzimy raczej gdzieś bliżej. Nawet na Egipt nie ma raczej szans...

 

W kocięciu chyba odezwał się zew natury, bo pomiaukuje, chce na dwór i czeka na okazję kiedy tylko otworzą się drzwi. Czasem udaje mu się wybiec na schody, ale w połowie piętra odwraca się i patrzy czy ktoś idzie za nim. Na szczęście nie trzeba go gonić i łatwo wędrowniczka złapać. Szkoda mi go trochę...

 

Fajnie by było gdyby się udało. Co??? Nie zapeszam.

 

 

 

alexbluessy : :