Archiwum styczeń 2006


sty 30 2006 Na koniec miesiąca.
Komentarze: 2

Kolejny poniedziałek, kolejny raz dzień zaczynam od manufakturki. Najpierw jednak bułeczka z miodem (koniecznie rzepakowy), zielona herbata, jogurt z płatkami i powtórka odcinka „Egzaminu z życia”. Potem wyjście do sklepu po Wyborczą i dzień rozpoczęty.

Jeszcze tylko Fiodor domaga się porcji kawałków kurczaka z warzywami w pysznym (podobno) sosie. Po kastracji strasznie łasy się zrobił na puszkowe jedzenie. :]

 

Jutro egzamin z opisowej morfologii, pojutrze angielski. Za tydzień realioznawstwo, za dwa historia literatury. Jakoś to będzie, choć na razie nie mam ochoty na nic. Nic mi się nie chce, najchętniej zwinęłabym się kłębek i przezimowała do wiosny.

 

Byliśmy wczoraj z Ukochanym na Dolnośląskich Targach Ślubnych. Nie żebyśmy coś planowali w najbliższym czasie, ale wzór obrączek podoba nam się ten sam, a i na stroje sobie popatrzyliśmy. I się rozrzewniłam od tych wszystkich szczęść...

 

...i nieszczęść. Już tak mam, jest kilka dni w roku, kiedy mam ochotę tylko chlipać. W dni ludzkich nieszczęść też. I przechlipałam prawie cały dzień.

Wieczorem rozmowa z Ukochanym. Poważna, ale przeplatana humorem. Głównie jego. W końcu postanowienie, ze jeśli nie wyjedziemy do Anglii, tudzież Irlandii to zamieszkamy razem w moim panieńskim pokoju. I będzie nam pistacjowo.

I on będzie jeździł i nadzorował te swoje budowy, ja będę realizować swoje marzenie (do spółki z B. i D.) i postaram się mieć w pracy do czynienia z językiem rosyjskim. Bo po co człowiek studiuje język jeśli potem ma mu się on nie przydać do niczego, prawda??? Zwłaszcza, jeśli wykłada na studia ciężką kasę.

 

No właśnie – kasa. Też zawsze brakuje. Osobiście jestem zdania, że jak jest pieniądz to nie ma szczęścia. i znowu powtórzę za bohaterką „Nigdy w życiu” – „kasę zawsze da się jakoś skombinować”. Racja.

 

I znowu ciężko było mi wyrazić moje szczęście...

 

alexbluessy : :
sty 20 2006 No changes.
Komentarze: 2

Nic się nie zmieniło. KOCHAMY siebie, chcemy być razem, wczoraj nawet stwierdziliśmy, że jak będziemy małżeństwem to z torbami pójdziemy, bo sobie kulinarnie trochę za bardzo dogadzamy. Ale w końcu przez żołądki do serca.

 

Poza tym zima trwa nadal, Wrocław przykryty białą pierzynką. Spędzamy razem 5 dni w tygodniu, wzajemnie sprawdzamy swoje uczelniane prace – ja czytam czy prace Eśka (dot. murów oporowych na Odrze) i pilnuję, żeby nie wyszło maślane masło, a on mnie odpytuje z teorii przekładu i zdań na zaliczenie z jego praktyki (przekładu znaczy się).

Swojsko.

 

Sesja się zbliża, ale co tam – wychodzę z założenia, że jakoś pójdzie. Na dzień dzisiejszy to najchętniej pojechałabym w góry, przypięła narty i jazda. Odlot.

 

W każdym razie u mnie bez zmian.

 

alexbluessy : :
sty 10 2006 Aranżacja.
Komentarze: 2

Słucham płyty Steczkowskiej i Deląga „Mów do mnie jeszcze”. Muzyka spokojnie przenosi mnie w krainę marzeń – bez lęków, bez złych odczuć. Same kolory...

 

Piątek będzie dniem Ukochanego – dla niego kolacja, dla niego czerwone wino, dla niego tort i prezent. Dokoła świece, stolik wystawiony na środek pokoju, będziemy siedzieć na poduszkach, w tle będzie sączyć się właśnie „Mów do mnie jeszcze”. Zatańczymy białego walca.... To będzie jego dzień, jego wieczór, a w sobotę do niego, na K******, na przyjątko w rodzinnym gronie.

I nic nam tego nie popsuje. W przyszły piątek Ukochanego imieniny i idziemy do kina na „Tylko mnie kochaj”. A w maju on mnie na moje zaprosi, tak ustaliliśmy, że tak będziemy się zapraszać na zmianę... Miło, prawda???

 

Napisałam Ukochanemu maila, że tęsknię, że czasem muszę pochlipać jak mała dziewczynka, że chciałabym żeby przyjechał i już ze mną został. Dołączyłam piosenkę „I need you tonight”.

Bo wczoraj z B. oglądałyśmy na maxior.pl filmiki „china Backstreet Boys” i tak mnie coś naszło, że wygrzebałam kilka, gdzieś zakopanych na płytach z empetrójkami piosenek. Choćby po to, żeby się trochę pokołysać. I wysłałam mu jedną... Zadzwonił, ukołysał przez telefon, powiedział, że mu się bardzo podoba...

 

... i że przyjedzie dopiero w czwartek, a na pewno w piątek. To tak długo... Każdy dzień, wieczór się tak dłuży. Muzyka cicho szepcze, Kociątko pomrukuje przez sen...

 

... z B. też niewiele ani wczoraj, ani dzisiaj, zrobiłyśmy. W bibliotece miałyśmy wczoraj siedzieć i regiony opisywać, wyszłyśmy zniechęcone po godzinie. Potem pojechałyśmy na zakupy, zrobiłyśmy pizzę, frytki, napiłyśmy się ajerkoniaku wg receptury mamy B. i gadałyśmy do pierwszej w nocy. Wstałyśmy po 9 i zaledwie dwóch pisarzy przerobiłyśmy, bo znowu wolałyśmy gadać. I postanowiłyśmy, że zapisujemy się na program Pierwsza Praca – pierwszy biznes. Pomysł już mamy, nawet wczoraj lokalu w sieci szukałyśmy.

 

... jutro kolejny męczący dzień – pierwszy od października sprawdzian z praktycznej nauki języka. Kolejny nudny wykład, nudne ćwiczenia po nim, późny powrót do domu. Zimna pościel, czekające przy drzwiach Kociątko.

 

Tęsknię... Byle do piątku…

 

alexbluessy : :
sty 06 2006 Kolejność.
Komentarze: 3

Jego postanowienie noworoczne – kochać mnie bardziej niż kocha. Moje postanowienie noworoczne, z racji tego, że bardziej kochać już nie mogę, (choć nie mówię, że nie spróbuję) – mniej się rozczulać i mieć w sobie więcej spokoju.

 

Z tego nowego roku to nawet odwiedziny u mojej „ulubionej” koleżanki zniosłam. I wbrew obawom, nie było źle. Nawet nie milczałam taktownie, a trochę pogawędziłam.

 

Urodzinowy prezent dla Ukochanego – sportowa w kroju koszula w czerwono- granatową kratę czeka zapakowana na przyszłą sobotę. Składniki tortu i urodzinowej kolacji też już czekają na wykorzystanie. W tym roku postanowiłam zrobić Stefankę według przepisu Babci M. – placki z kruchego ciasta przekłada się powidłami śliwkowymi i kremem z kaszy manny, na wierzchu można posypać orzechami – smakuje wybornie po prostu. A na kolację Ukochany dostanie spaghetti z sosem śmietanowo-pieczarkowym i śmietanowo-szpinakowym, do tego jakieś dobre, czerwone wino.

 

Menu na Walentynki też już mam, ale na razie cicho sza. Postanowiłam przejrzeć przepisy wcześniej, żeby w sesji się nie rozpraszać i w lutym kupić tylko potrzebne składniki.

 

Dziś kolejny wspólny, spokojny wieczór z filmem i Kociątkiem na kolanach. Pytanie tylko czyich... A w niedzielę, kolejne wspólne światełko do nieba...

 

alexbluessy : :
sty 02 2006 Startuje Nowy Rok!
Komentarze: 3

...Sylwestrowy wyjazd był rewelacyjny!!! Szkoda, że te cztery dni tak szybko minęły. Nie obyło się bez stresów – raz nawet mieliśmy śmierć w oczach, kiedy Ukochany na chwilę stracił panowanie nad kierownicą, kiedy wbiliśmy się w zaspę i trzeba było samochodzik wypychać. Na stresie się skończyło, potem każdy tylko piwo otwierał – no, kierowca oczywiście nie. Potem, już w hotelu otworzyliśmy przedsylwestrowo szampana co by za zdrowie zwinnej fiesty Ukochanego wypić.

Z basenu korzystaliśmy, z wyciągów też, bakcyla połknęłam i od wiosny zaczynam kompletować sprzęt – instruktor dał mi wskazówki, co jakiej długości i ilu metrach skrętu. Na balu najwięcej, a raczej prawie wyłącznie, bawiła się nasza czwórka. Powznosiliśmy toasty, spróbowaliśmy nowych drinków. Znaleźliśmy też genialną pizzerię, szkoda tylko, że do Nowej Rudy jest taki kawał. Ale może jeszcze raz na narty w tym roku...

 

Tylko Kociątko ma prawo mnie znielubić, bo mu wycieczki funduję. Najpierw pociągiem przez całą Polskę tam i z powrotem, potem samochodem po brzegi wyładowanym ludźmi i bagażem, pobyty w nieznanych miejscach a dzisiaj operację... No, ale to dla jego dobra. Choć serce mnie ściska jak na niego patrzę – jeszcze się z narkozy nie wybudził.

 

Zakochałam się na nowo. Jeszcze bez pierścionka, ale usłyszałam i powiedziałam TAK. A potem jeszcze powiedział, że ze mną chce już zostać, i że jestem jego prezentem. Niestety, milionerami nie zostaliśmy – a z okazji Nowego Roku postanowiliśmy trafić szóstkę.

 

Dobra, koniec tego dobrego. Święta, święta i po świętach. Trzeba wrócić do rzeczywistości, sesja się zbliża...

 

alexbluessy : :