Archiwum maj 2006


maj 24 2006 Everything I do...
Komentarze: 1

Naleśniki czekają – wszystkie zioła, jakie tylko znalazłam wsypałam, dodałam ze 3 ząbki czosnku (pokaźne) i beszamel – wszystko po to, żeby szpinak nie smakował szpinakiem. Czekają teraz na Ukochanego, czerwone półwytrawne hiszpańskie też.

Nie ma czego oblewać, ale romantyczny wieczór zawsze można spędzić, co nie???

 

Kalendarz mam wypełniony rozmowami, ale, póki co, nic nie wychodzi. Nigdzie mnie nie chcą. Ale co tam, w końcu zechcą. Na razie moim celem numer jeden jest PROJEKT. Rekrutację mam w najbliższy piątek i się denerwuję bo mi, kurde, zależy.

 

Współlokatorów znalazłam, znaczy sami się znaleźli. I ucieszyli na widok Kociątka i paru innych rzeczy. Mam wrażenie, ze będzie nam się w piątkę dobrze mieszkało. No i nie mogę się doczekać wprowadzki Ukochanego. No i przyjazdu Najlepsiejszego Brata oczywiście.

 

Tymczasem zmieniłam fryzurę i kolor włosów. Jestem na etapie zmieniania siebie, może nie tyle zmieniania co polepszania :]… Nadal wsłuchuję się i kołyszę przy „No difference” i czasem mam łzy w oczach, ale jest ich coraz mniej.

 

Jeszcze tylko się wykąpię, postawię świeczki, przygotuję nakrycia i jakieś kadzidełko zapalę. Może obejrzę, po raz nie wiem który już, „Tylko mnie kochaj”… A zaraz potem przyjedzie Ukochany…

 

alexbluessy : :
maj 22 2006 Bum tarara bum!
Komentarze: 1

Zmieniam się. Mniej płaczę, mniej się przejmuję. Zresztą im więcej będę się martwić tym będzie gorzej, a po co mi to??? Nie mogę się doczekać seminarium Reiki, na które zapisała mnie E. Aż  mnie ciarki przechodzą po plecach, już bym chciała, a musze poczekać jeszcze dwa tygodnie.

 

Na jutro mam oddać jakąś pracę z techniki pracy naukowej, ale chyba oddam ją w czwartek. Nie czuję się dzisiaj najlepiej, nie mam ochoty pisać. Nie chce mi się. I co z tego, że mam wstęp dopiero??? Dam radę. Twardym trza być, a nie miętkim.

 

Ukochany zauważył zmianę we mnie i był bardzo zaskoczony, to niech jeszcze trochę będzie bo to miłe w gruncie rzeczy jest. Może dam mu do (po)myślenia troszkę przynajmniej.

 

Sesja się zbliża, nie myślę o niej – nie chce mi się. Co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie. Ogarnęło mnie uczucie totalnej bezwoli, najchętniej zmieniałabym programy w TV, albo patrzyła w sufit. Tymczasem trzeba szukać nowych współlokatorów, pilnować zapisów na szkolenie i zacząć cośkolwiek działać w związku z egzaminami.

A słońce takie piknę ciepłe, a mi się tak nie chce.

 

I jeszcze moja ulubiona piosenka mi gra… „No difference” Everything But the Girl. Chciałabym przejść się wśród kwiaciarni na placu Solnym z Ukochanym I żeby nam się ta piosenka nuciła, albo grała gdzieś w tle..

 

Kocham, ach kocham, po sto razy wołam!!! Tralala…

 

alexbluessy : :
maj 08 2006 Może...
Komentarze: 1

Koleżanka szuka chętnych, którzy pojechaliby z nią popracować trochę za granicę. Nie wiem... Na test językowy mogę pójść, ale na wyjazd się raczej nie zdecyduję. Muszę zresztą jeszcze z Ukochanym porozmawiać. Z jednej strony 4000 PLN na pewno bym zarobiła i odszedłby mi problem z czego opłacić czesne na uczelni. Z drugiej strony nie chcę zostawiać Ukochanego, Kociątka, mojej wrocławskiej rzeczywistości. I to nawet nie dlatego, że się boję (choć to też, gdzieś tam, w głębi), po prostu nie wiem czy ten wyjazd dałby mi coś w przyszłości (poza kasą na studia). Nie jest mi wszystko jedno, gdzie będę pracować. Być może źle robię, ale wolę wziąć udział w projekcie EFSu, który mi kiedyś na pewno zaprocentuje, który trwa 10 miesięcy i nic nie wykładam od siebie oprócz chęci.

Tak więc mam dylemat... Choć i tak decyzje już w zasadzie podjęłam, jeśli tylko się zakwalifikuję na to szkolenie wybieram naukę. Poza tym nie wiem tez jak się sesja potoczy (tfuuu) bo jestem w lesie, coraz bliżej do czerwca, czas zaczął nagle gnać z kopyta, a ja nie bardzo wiem co się dookoła mnie dzieje.

 

Ja już i tak będę kombinować jak kobyła pod górę żeby magisterkę robić na zaocznych. W tygodniu praca, potem Ukochany, Najlepsiejszy Brat i Kociątko, a reszta w de. Dwa razy w miesiącu pojadę na uczelnię i lajcik. Będę gotować, prasować, dbać o mężczyzn swoich. MI to pasuje, może jakaś niedzisiejsza jestem, ale tak właśnie jest.

 

... nie wiem, co się dzieje w tym kraju. Nie wierzę!!! Po prostu oczy przecieram każdego dnia i mam mniej lub bardziej myśli o tym żeby strzelić. Se w łeb na przykład. Czarno widzę.

 

Spacery z Kociątkiem mnie nie dotleniają, muszę sobie chyba jakieś doświetlanie zafundować, może złapię trochę chociaż energii.

Może...

 

alexbluessy : :
maj 05 2006 Bańka.
Komentarze: 1

Tym razem postanowiłyśmy z B. zjeść w MISIU. Naszła mnie ochota na „mleczaka” po przeczytaniu artykułu w „Kuchni”, poza tym chodził za mną ryż z truskawkami i ruskie pierogi. Za B. to drugie. Potem jeszcze porcja lodów i napełnione mogłyśmy myśleć w co zapakować urodzinowy prezent dla D. i jaki tort jej zrobić. J

 

Pochodziłyśmy po „ciuchach”, wymęczone dotarłyśmy na jedyny w piątki angielski, który wymęczył nas jeszcze bardziej (bo nuuuda). W międzyczasie zachciało nam się jakiegoś gadżetu, pierdułki jakiejś pozytywnie działającej. B. znalazła automatyczny ołówek we wściekle różowym kolorze, a ja, ku jej uciesze, Bańki Mydlane, jakie pamiętam z dzieciństwa. Tylko kuleczki w „grze” nie było i nie miałyśmy się czym zająć na angolskim. 

 

Ukochany pracuje dzisiaj do 24tej L , przyjedzie więc dopiero przed drugą. Postanowiłam mu jakoś to wynagrodzić i jutro zrobię pyszny obiad – kluski śląskie z gulaszem i surówką. Mniam.

 

Przegoniłam Kociątko po osiedlu, po powrocie wyjadł mi twarożek z musli (mój Kotek jest wegetarianinem :] ), położył się na parapecie i wygrzewa sierść. A co ja??? Ja będę oglądać Magdę M., a potem poczytam o „Marsjanach i Wenusjankach”. Nie chcę brać winy całej na siebie, nie chcę siebie obwiniać o wszystko i w sobie szukać złych energii. Chcę mieć dystans i nie chcę ulegać złym impulsom. Nie przyniosły mi kilka dni temu nic dobrego (tfuuu!!!).

 

A jak wróci Ukochany to wejdę do najbardziej kolorowej bańki. Kiedyś miałam taką książeczkę z serii „Poczytaj mi mamo”, o dziewczynce, która na chwilę zamieszkała w takiej bańce... W końcu bańka pękła, dziewczynka z niej wyszła.

Ja w swojej zostanę.

 

alexbluessy : :
maj 04 2006 Ożywienie!!!
Komentarze: 1

...po burzy przychodzi spokój, a po nocy dzień...

 

Ostatnie dni były piękne!!! Słoneczne, leniwe, wspólne. Ja chcę jeszcze!!! Afirmuję za namową Koleżanki, że TYLKO POZYTYWNE MYŚLI MAJĄ DOPSTĘP DO MOJEGO UMYSŁU, odganiam czarne scenariusze, uczę się nie ulegać impulsom i nabierać dystansu.

 

Moje niepokoje dotyczą przyziemnych rzeczy – pracy, pieniędzy i tym podobnych. Sesja też coraz bardziej mnie męczy – zaczyna się za miesiąc, a ja jestem w lesie z nauką i prawdę powiedziawszy to nie chce mi się, jestem zmęczona – nie wiem czy to wiosna, czy zmęczenie materiału. Jedno jest pewne, na magisterskie postaram się przenieść na zaoczne, a w tygodniu będę pracującą kurką domową, dbającą o Ukochanego, Najlepsiejszego Brata i Kociątko. :o)

 

Jak zazwyczaj na początku miesiąca idziemy jutro z B. konsumować obiad w jakiejś fajnej knajpce – na kieszeń studentek, ale jednocześnie ma być pyszna. Pogadamy, odbierzemy przy okazji zaświadczenia o ukończeniu Akademii Żaka i pojedziemy na nudny angielski.

 

A za tydzień mamy nadzieję z Ukochanym, że uda nam się zrobić grilla...

 

Tymczasem słucham Verby, na dobry początek dnia, czytam „Na dnie” Gorkiego, martwię się o Kociątko – coś mu jest (nie wiem co, bo się nie znam, ale „to” jest dziwne”) i idę z nim do weterynarza. Będzie dobrze!!!

 

A w wazonie malutkie fiołki - śliczne...  

Jest PIĘKNIE!!!

 

P.S. Tfuuu, Tfuuu, Tfuuu....

 

 

alexbluessy : :