sie 28 2005

I po łykendzie.


Komentarze: 4

Zdobyliśmy Ślężę, szliśmy wszystkimi możliwymi szlakami, bez szlaku też szliśmy bo się zgubiliśmy (czerwony z Sulistrowiczek był źle oznaczony), ale twardo parliśmy na szczyt przedzierając się przez chaszcze i zarośla. Ktoś spotkany powiedział, że którą drogą byśmy nie szli i tak dojdziemy. Miał rację.

Wracaliśmy już po szlaku,. Prosto na nasze pole namiotowe.

 

Esio postawił namiot, potem się śmiał że co dwa tygodnie buduje mi dom z tej miłości swojej. W ogóle po drodze ze szczytu na dół rozmawialiśmy o tym, gdzie będziemy mieszkać razem, ze w domu będzie pies, że Esiek będzie się nim zajmował, ale że kuchnię urządzę po swojemu.

Jeszcze we Wrocławiu kupiliśmy sobie elektryczny czajnik. W połączeniu z grillem komponuje się wspaniale, nieprawdaż???

 

Szybki, namiętny seks – taki, jaki lubimy. A potem wtulenie, ukradkowe pocałunki i ciepło. Dużo ciepła.

Wieczorem wyjście na piwo i znowu rozmowa, a raczej Esia monolog. O pracy, uprawnieniach, planach. Słuchałam, przerywałam tylko pytaniami. Jak opowiadał to oczy mu się świeciły...

A potem sen w zimną noc... I koszyczek malin na śniadanie (zaraz po makaronach z sosem by Knorr).

 

Powrót do domu, jakaś głupia (a może nie) wymiana zdań. Moje słowa, jego milczenie, a potem gwałtowne obruszenie i wyjście. Mój szloch rozrywający piersi i jego powrót. Wyjaśnienie, przytulenie. Obiad u jego rodziców (pokochali Fiodora od razu), spontaniczny wyjazd do IKEI co z tego, że zaparkowaliśmy na miejscu dla rodziny z dzieckiem, przecież kociątko było z nami. Zadowolenie z małych zakupów.

 

Mam ochotę coś mu ugotować – przyprawić Miłością. Myślałam o zupie – kremie z rzodkiewek, cukini zapiekanej z bazylią i czegoś na deser. Ale to w sobotę.

 

Wcześniej mam ochotę się powłóczyć po mieście. Tak po prostu...

 

 

 

alexbluessy : :
29 sierpnia 2005, 10:49
nie wiem czemu ale mi łezka właśnie pociekła...więc lepiej nie bede pisać tego co miłąma zamiar napisąc w komencie:(
*linka*
29 sierpnia 2005, 10:47
Jak milutko :). Gdyby miało sie okazać, że nie będziecie ze sobą całe życie, byłabym nie tylko zawiedziona, ale i zaskoczona. Wy jesteście dla siebie po prostu stworzeni... i skazani na siebie ;). W tej chwili zazdroszczę Ci tego szczęścia, bo chwilowo nie układa mi się najlepiej... By nie rzec, że w ogóle się nie układa :/. Dobrze, że Wam wszystko szybko przeszło i że pogodzeni spędziliście resztę dnia równie miło :). Czytam te Twoje notki i dochodzę do wniosku, że w gotowaniu mało kto mógłby Ci dorównać :). Rozpieszczasz Esia :). A on musi to doceniać...
29 sierpnia 2005, 08:44
kurczę,Ty jesteś przepełniona tą miłością:)
poza_czasem
28 sierpnia 2005, 21:20
On pewnie mógłby codziennie ten namiot stawiać :) Nie wiem co dalej napisać... Może to ,że czasem miło się czyta takie \"notki bez problemów i pokręconych myśli\" :]
Pozdrawiam
DZiadek

Dodaj komentarz