lut 02 2004

Kobieta zmienną i niezdecydowaną jest......


Komentarze: 3

Dzień dobry Aniele!!! Nie zamokły Ci skrzydła??? Myślałam, że raczej przeczekasz gdzieś deszcz, a nie będziesz w taką pogodę do mnie leciał. Mówisz, że warto??? Cieszę się, że tak myślisz... Mam dziś wyjątkowo pogodny nastrój (oczywiście nie zagwarantuję, że utrzyma się on do wieczora) – zupełnie nieadekwatny do pogody za oknem. Myślałam, że może dziś też pójdę na spacer, ale w taką pogodę to nie mam ochoty ani jednego kroku za drzwi zrobić. Poza tym piję już trzecią kawę, co raczej zdrowe nie jest. Ale nie ma to jak pyszna kawa o poranku... Nie obruszaj się już. Przecież wiem, że południe już minęło. Ale dzisiaj musisz mi wybaczyć. Od rana chce mi się tańczyć. Nawet playlistę zmieniłam. I tańczę sobie... Zupełnie jak Ally McBeal. Bo czasem wydaje mi się, że jestem trochę do niej podobna. Nie fizycznie oczywiście – uprzedzę Twoją uwagę. W środku mamy coś wspólnego. Jesteś ciekawy co mi się dzisiaj stało??? Nie wiem. Będąc szczerą to sama jestem zdziwiona. Tańczę, śpiewam, uśmiecham się sama do siebie i śmieję się nie wiem z czego. No fakt, jak patrzę na ekranową tapetę i widzę te cudowne tulipany to nie mogę się nie śmiać. Śliczne są. Ale to nie one odgrywają znaczącą rolę w nagłej zmianie mojego nastroju. Słyszysz Aniele? To „Like a Virgin” Madonny. Jak słyszę tą piosenkę od razu staje mi przed oczami scena z „Leona Zawodowca” kiedy Natalie Portman bawi się z Jeanem Reno w miniplayback show mający na celu ćwiczenie pamięci. I widzę minę tytułowego Leona. Śmiać mi się chce... Genialny film. Moglibyśmy kiedyś go obejrzeć swoją drogą. Albo „Amelię” – cudownie ciepły film, akurat na taki ponury dzień jak dziś. Ale zastanowimy się Aniele na co mamy ochotę. Mówisz, że masz ochotę na spacer bo wczoraj bardzo Ci się podobało??? Ale Eljot wyjrzyj za okno. Gdzie można pójść – chyba tylko do jakiegoś supermarketu. Wiem, że mam to w planach, ale kto powiedział, że akurat dzisiaj? Ty??? Oh, Aniele.... Urwanie głowy z Tobą. Poza tym naprawdę nie wiem jak możesz mówić, że wczorajszy spacer był udany. Z duszą na ramieniu szłam przez Most Warszawski. Tam jest przecież tak wąsko, że ilekroć tam idę boję się, że jakiś rozpędzony samochód na mniej wjedzie. Masz rację, w drugą stronę było już lepiej, ale... Zawsze jest jakieś ale. A nad Odrą też wiało. I nie było wcale ludzi (bo komu się chciało na taki wiatr wychodzić???). I się trochę nieswojo czułam. Bo ten film i tak dalej. I powiedz jeszcze coś Eljot – Mój Aniele. Czy Anioły pilnują dzieci??? A rodziców??? Bo czuję się zdumiona i oburzona bezmyślnością bądź dzieci (choć one mogą być nieświadome) bądź rodziców. Na pewno widziałeś tą gromadkę pod Mostem Trzebnickim. Bawiły się na lodzie bez opieki dorosłych. Przecież lód mógł się zarwać. Co ja gadam! Tam lodu nie było!!! Dlaczego nic nie zrobiłeś??? Nie odpowiadasz za innych, tak??? Ale mimo wszystko uważam, że coś było nie tak. Jak można dziecku pozwolić bawić się na topiącym się lodzie. Nie pojęte jest to dla mnie. Ale zakupy były udane musisz przyznać. Znowu kasa nie wiem na co poszła bo nic specjalnie nie kupiłam. Wiem, że sama kawa to wydatek ponad 10 złotych, ale czemu mam sobie przyjemności odmawiać??? No i gazety – te też trochę kosztowały. Nie praw mi kazań Aniele. Przecież wiesz dobrze, że jestem oszczędna. A „Zwierciadło” to bardzo porządna gazeta. Polecam.

Nie dajesz za wygraną z tym spacerem, co??? Ale Cię wzięło...  Dobra. Wygrałeś. Pójdziemy jak zjem obiad. Musze zrobić sobie coś porządnego bo moje śniadanie składało się z trzech kaw i jakiejś zalewanej wodą owsianki, która według zapewnień producenta mleko już zawiera. Ohyda!!! Nigdy więcej czegoś takiego nie kupię! I masz mnie pilnować abym tego postanowienia dotrzymała, okej??? No to fajnie.

Normalnie nie wiem co mi się dziś stało. TAŃCZYĆ CHCĘ!!!!!!!! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ... Już wiem od czego się zaczęło. Rano przesłuchałam utwór Mieczysława Fogga pt.: „Już nigdy” i zaczęłam wirować z kubkiem kawy po pokoju. Dobrze, że jest on dość przestronny i nie wpadałam na meble. I tak sobie wirowałam w rytmie walca zupełnie nie przejmując się tym, że żaluzje mam podciągnięte (ale one cały czas są podciągnięte) i ludzie z naprzeciwka mogą mój taniec „podziwiać”. Ale co tam! Może oni też dostaną POWERA??? Może się zarażą??? Się Z. zdziwi tym moim nagłym humorkiem... A tak a propos Pana Z. tajemniczego. To jednak dopatrzyłam się większego nieco podobieństwa do Andrzeja z „Martyny”. On też mi pomaga w sprawach komputerowych. Tyle tylko, że nie robi tego osobiście, a daje mi wskazówki co, jak i z czym. I to jest chyba lepsze bo przynajmniej pewne rzeczy muszę robić sama i szybciej się nauczę. Zresztą myślę, że już tak wiele się nauczyłam – pewnie dlatego, że jestem zdana tylko na siebie i nie mam wyboru. W ostatnim czasie, sam przyznaj Eljot, wiele zrobiłam. I bardzo się z tego cieszę. Oczywiście zawodowym informatykiem nie będę (chociaż kilka lat temu taki pomysł chodził mi po głowie. Zarzuciłam go jednak w momencie kiedy na informatyce w liceum mieliśmy bawić się programem AcLogo. Straszne to było. Nigdy więcej żadnych żółwi!). A poza tym to klasa reporterska do czegoś zobowiązuje. Z drugiej strony moja sąsiadka kończyła klasę mat-fiz i poszła na polonistykę... Ale ja wiem jedno. Żadne studia, w ogóle nauki, techniczne są zdecydowanie nie dla mnie. Według niektórych osób (mężczyzn) one zabijają kobiecość i pewną delikatność. Mój tata, który siedzi w tym fachu ponad 20 lat twierdzi, że kobieta nigdy nie będzie w stanie w 100% poświęcić się nauce. Zawsze będzie miała inne priorytety, takie jak rodzina, dzieci. No, chyba, że chce całe swoje życie poświęcić pracy naukowej rezygnując z rodziny. A ja tak nie chcę!!!

Aniele – Eljocie! Martwię się o H. Od tygodnia nie daje znaku życia. Chciałabym tylko wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Da się to jakoś załatwić??? Powiedz, że to jest możliwe. Zrobisz co w Twojej Anielskiej mocy??? Wierzę Ci. Ja już tak mam, że jak coś takiego się dzieje (ktoś długo nie daje znaku życia) to wyobrażam sobie najgorsze rzeczy. Nie powiem jakie... Postaraj się tylko dowiedzieć czy z H. wszystko w porządku, dobrze???

Dobrze Eljot. Zjem niezdrowe frytki i możemy iść. Nie wiem tylko gdzie. Może do Galerii BWA na wystawę rosyjskiego plakatu, co? Mówisz, że fajny pomysł no to super. Potem odwiedzimy wszystkie księgarnie znajdujące się w okolicach Rynku i wrócimy do domu. Przez Ostrów Tumski wrócimy. Może ten spacer to nie jest taki do końca zły pomysł? Żeby tylko, tak, jak wczoraj, nie natknąć się na ludzi, których spotkać akurat nie mam ochoty (pan K.).

Zmęczyłam się Eljot, wiesz??? Takie zakupy to wyczerpująca wycieczka. A jeszcze prawie nic nie kupiłam. Jak zwykle nie kupiłam tego, po co poszłam. Chciałam kupić jakieś czarne spodnie, a wróciłam do domu z torebką, perfumami i balsamem do ciała. Fakt, że taka mała, wyjściowa torebka zawsze się przyda – mimo, że na razie nie mam w planach żadnych wyjść. Perfumy....... Nie mogłam się powstrzymać. Ten zapach jest po prostu.... Sam powiedz. Pasuje do mnie, prawda??? Klasyka z nutą sportowej elegancji. Tak, jak najbardziej lubię. A balsam do ciała??? Taki drobiazg. Pachnie orzechem i poprawia koloryt skóry. I jeszcze 5 saszetek szamponu w prezencie dostałam. A podobała Ci się ta czerwona bluzeczka w Terranovie??? Nawet bym ją kupiła, ale materiał był jakiś taki nienajlepszy. Szybko przebarwienia by się pojawiły. Mój wrodzony rozsądek kazał jej nie kupować choć serce mówiło: kup. Ale bardzo ładna była. Fajny miała dekolt.... Zresztą nie wiem czy podzielasz moje zdanie, że generalnie w sklepach nie ma nic ciekawego. Oczywiście są gusta i guściki, a o gustach się nie dyskutuje. Bo może też być tak, że to ja jestem za bardzo wybredna. Bo żebym znalazła rzecz, która naprawdę mi się podoba i którą chciałabym mieć to muszę się trochę nachodzić. A zakupy, i to jeszcze te ciuchowe, to nie jest to, co lubię najbardziej. Ale czasem trzeba garderobę uzupełnić o parę rzeczy. Tylko martwi mnie fakt, że skusiłam się na te dwa malutkie batoniki. Od dziś przecież miałam wrócić do niejedzenia słodyczy. Przecież nie muszę ich jeść. Nie są mi niezbędne do życia. A tu... Eh!! Pewnie trochę w tym winy Z. bo wczoraj poszedł sobie kupować to i owo i mi narobił apetytu. Ale na tym koniec. Od jutra nie jem nic, co ma kolorowe opakowanie i należy do gatunku: słodkie. A Ty masz mnie pilnować, dobrze??? To się dogadaliśmy. As always zresztą. Nie zdążyliśmy pójść na wystawę. Ale wiesz co??? przecież przez okno widzieliśmy trochę tych plakatów i jakoś nie jestem przekonana czy mam ochotę je zobaczyć. Może jutro. W końcu przyjeżdża tata i pewnie wrobi mnie w rolę przewodnika T. po mieście. To może jutro się zdarzy, że pójdę. Ale nie wiem. wolałabym iść na „Tajemnicę Aleksandry”. Grają ją tylko w jednym kinie i warto się pospieszyć. Coś mnie ciągnie do tego filmu... Może to imię... To co Eljot??? Pora na kolację chyba. A potem jakiś film obejrzymy. Mam dziś nastrój na film. To chodź do kuchni, pomożesz mi...

 

 

 

 

alexbluessy : :
niedostępny
26 lutego 2004, 12:09
Czy wszystkie kobiety juz takie są ,że jak wychodzą na niewinny spacer to wracaja z nową torebką? Wierzę, że to impuls.
03 lutego 2004, 01:10
b. fajna nota......a puch kocha "shopping" papa buzka :* puszek puchowy! :)
02 lutego 2004, 19:20
Ty widać jesteś w podskokach , a ja płacze ( dosłownie)

Dodaj komentarz