mar 08 2004

pełna obaw, ale SILNIEJSZA


Komentarze: 1

(tak było wczoraj)

Co ja mam teraz zrobić Aniele??? Proszę Cię pomóż mi!!!!! Może trochę przesadziłam, może za bardzo mnie nerwy poniosły. Ale kuzynka A. doniosła, że znowu babcia szaleje. I już nie tylko dręczy opowiadaniami ją (A.), ale i jej rodziców. Ja mam dość. Więcej noga moja tam nie postanie. Eljot co robić??? Znalazła sobie babcia problem. Zrobiła ze mnie: a)osobę zmanipulowaną, b)kogoś, kto jest na dobrej drodze do wejścia do jakiejś sekty, c)kogoś, kto nie umie samodzielnie myśleć, d)alkoholiczkę (tak, tak),

Kiedy A. mi powiedziała, że w oczach babci jestem „zakochaną” alkoholiczką to się po prostu zaczęłam śmiać. Czegoś równie zabawnego nie słyszałam od lat. Babcia mówi, że schodzę na złą drogę: nie chodzę do kościoła i lubię piwo. Sorry, ale to moje życie. Do kościoła nie chodzę, ale to mój wolny wybór. A piwa nie nadużywam. W ogóle piję bardzo rzadko – nawet moje ulubione Martini rosso. A., moja kuzynka, wysnuła jeszcze hipotezę, że może babcia się boi, że ja starą panną zostanę. Hmmmm...... ciekawe. Nawet bardzo. CHOLERA JASNA!!!!!!!!!!!! Jak ja mam ochotę kląć!!!!!!! Wrzeszczeć i tym podobne. Trzymaj mnie Aniele bo ja zaraz nie wytrzymam. A słuchaj Aniele, babcia powiedziała coś jeszcze. Że miałam kiedyś faceta, ale rzuciłam go dla tego – jak to powiedziała – internetowego romansu. Ja pierdolę!!!!!! Jezu!! Przecież ja normalnie nie przeklinam. Nie patrz tak na mnie to samo ze mnie wypływa. Jestem wściekła. Wściekła, wściekła, wściekła. Rozumiesz Eljot??? WŚCIEKŁA!!!!! Jak ona (babcia) tak może??? Przecież ona mnie obraża. Tym samym obraża moich rodziców, którzy pewnie nie potrafili mnie wychować skoro jestem jaka jestem. Według niej jestem pod wpływem sekty. Zmanipulowana i wszystko muszę robić pod jej dyktando. Znaczy tej sekty. Anioł!!!!!!! Ty coś zrób!!!!!

Przecież tak dalej być nie może!!!!!

Swoją drogą to ciekawe. Nigdy wcześniej jakoś nie interesowała się tym, co się z nami dzieje. jak ojciec wyjeżdżał to ona brała dupę w troki i jechała do ciotki – siostry ojca. Bo tam była potrzebna. A mama zostawała sama, z małym P. i ze mną w szpitalu. A teraz nagle jej się na zamartwianie mną zebrało. Z jakiej racji??? Wcześniej jakoś jej nie było kiedy byłą potrzebna.

Nie mogłam wytrzymać i zadzwoniłam do mojego brata. Półgodzina rozmowa międzymiastowa bardzo mi pomogła. Dobrze jest mieć takiego brata. Naprawdę. Wiesz, co on powiedział Eljot??? Poradził żebyśmy z A. złożyły się też na kosz kwiatów i wysłały babci. A potem chodziły i mówiły, że to ona jest zakochana. Wiem, że to chamskie, ale P. sam tak o sobie powiedział – „bo ja taki mały cham jestem”. Jest też inne wyjście. Totalna zlewka. Zero reakcji na babcine gadanie. I to chyba zastosuję. Poza tym mój kochany braciszek – co ja bym bez niego zrobiła – powiedział, że skoro mam być wciągnięta do sekty to na pewno to będzie Sekta Ciasteczek Leibnitz. Bo one mają 52 ząbki, a kwiatków też było coś koło tego - tak wyszło z wyliczeń mojej współlokatorki G. Ale teraz to i tak nie ma już większego znaczenia. Rozmowa z P. bardzo podniosła mnie na duchu. I już się trochę lepiej czuję. Kurcze Aniele. Obudziłam się w takim świetnym humorze – nawet pamięć o jutrzejszym teście z gramatyki mi go nie popsuła. Za to popsuła go i to bardzo skutecznie zresztą moja własna babcia. Matka mojego ojca, która nigdy wcześniej się o mnie martwiła. Uffff......... Aha. Wiesz Eljot, gdyby tak się zachowywała babcia M. – matka mojej matki – to nawet bym się nie dziwiła. W tym jednak przypadku jestem w szoku. I mój brat, i moja kuzynka także.

Dobra zabieram się za naukę bo dziś jeszcze wizyta u B. mnie czeka.

...............................................................

Już popołudnie głębokie, a babcia w dalszym ciągu szaleje. A mi jest z tego wszystkiego niedobrze. Mdło i źle. I nie wiem co robić. Bo to jest moja babcia, jaka jest, taka jest, ale to moja babcia. Z drugiej strony wygaduje takie głupoty, że szkoda słów. Trzeba jej znaleźć nowy powód do zmartwień to może wtedy zejdzie ze mnie. Najgorsze jest to, że skłamałam Eljot. Myślałam, że będzie lepiej, ale tylko pogorszyłam sytuację bo w oczach babci stałam się alkoholiczką. Jezu!! Co za koszmar!! A mdło i niedobrze jest mi właśnie dlatego, że uciekłam się do kłamstwa.

............................................................

Prawie 20. Jak ten czas leci. Wróciliśmy od B., a teraz będziesz mnie przepytywał z angielskiego, dobrze??? Tylko najpierw przyznam Ci się do czegoś Aniele. Dobrze, że postanowiłam, że do B. pójdziemy pieszo. Ten spacer był mi potrzebny. Złość trochę uleciała ze mnie. Ale nie do końca. Kiedy szliśmy w stronę Galerii Dominikańskiej poczułam, ze nienawidzę tego miasta. Nienawidzę tych wszystkich ludzi. Ty wiesz, że pierwszy raz tak się czułam??? Czułam w sobie pulsująca złość. Palce zaciskały się w pięści, aż poczułam, że paznokcie wbijają się w skórę – aż do bólu. Nawet „Elf” nie pomógł. Szłam przez Plac Dominikański i czułam, całą sobą czułam, że jedynym miejscem gdzie teraz chciałabym być to sopocka plaża. Zabierz mnie tam Eljot, proszę Cię. Mam trochę pieniędzy – odłożyłam je co prawda na drukarkę i skaner – ale może jednak pojechalibyśmy, co??? Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, że ojciec pojechał w ten weekend na jakieś spotkanie do firmy brata R. Do Sopotu właśnie pojechali. Gdybym wiedziała to wszystko bym rzuciła, ale bym pojechała. Czuję, ze się duszę, że nie mogę być naprawdę sobą. Tak, jakbym była cały czas osaczona i kontrolowana się czuję. Zapewne babcia ma w tym swój udział, ale są też pośrednie, mniej lub bardziej znaczące elementy, które do takiego stanu doprowadziły. Pewnie mogę udawać, ze wszystko jest OK., kiedy jest dokładnie odwrotnie. Tylko co to da Aniele??? Co to zmieni??? Czy w ogóle coś???

W tym ogólnie nienajlepszym dniu pozytywnym akcentem był pobyt u B. chociaż na krótki czas zapomniałam o tym wszystkim. Kiedy już wychodziłam i stałam przy windzie mały T. wyszedł do mnie i powiedział: „Ola, uważaj na siebie”. Powiedziałam, ze oczywiście będę. Dopiero B. mnie uświadomiła, że zostałam całkowicie zaakceptowana. Słowa „uważaj na siebie” oznaczają, ze zarówno T., jak i jego starszy brat K. absolutnie zaakceptowali czyjąś osobę. Bardzo miło się poczułam. Nawet się uśmiechnęłam, a małego miałam ochotę uściskać. Zresztą w sercu też mnie coś ścisnęło.   

.........................................................................

To było wczoraj. A dzisiaj??? Dzisiaj już wiem, że mogę pisać wszystko. Absolutnie wszystko. Czuję się oszukana, a nawet trochę wykorzystana. Ale powiem Ci Eljot, że cieszę się, że trafiło na mnie, a nie na K. Bardzo się cieszę. Uwierzyłam, że są dobrzy ludzie, którym można ufać. A teraz już nie jestem tego pewna. Znowu Aniele, znowu. Znowu zostałam „zraniona”. Ja to mam szczęście. Ale wiesz co??? Może wyda Ci się to dziwne, ale czuję się silniejsza. Tak jest SILNIEJSZA. Porażki mobilizują i zmuszają do walki. Pytanie tylko: dlaczego znowu ja??? Nie chcę znać odpowiedzi. Na ironię losu wypadki potoczyły się podobnie do mojej „biblii”. Z  jedną istotną różnicą. Tam sprawy były jasne od początku. Ale nie zmienię, mimo wszystko nie zmienię, zdania i „Samotność...” nadal pozostanie MOJĄ książką. Na miejscu najwyższym. Ponad wszystkimi innymi.

A ja... ja zostanę Wirtualna. TYLKO Wirtualna.

Nie wiem jak się teraz czuję Eljot. Dziwnie. Nie umiem nazwać tego uczucia. Wiem tylko, ze już więcej nie dam się zranić. A co do tego jak się czuję to... to jest to jakaś bliżej nie sprecyzowana mieszanka. I ona chyba powoduje, że nie mam ochoty mówić o miłych rzeczach, które miały miejsce dzisiaj. a kilka ich było.

Nie, tak nie można. Nie mogę uciekać w smutek. Zaraz po przyjściu na zajęcia czekałam mnie miła niespodzianka. Mój kolega z grupy – J., przyniósł dla każdej dziewczyny po lizaku. Były słodkie i ozdobione w różyczki. Miło dzień się zaczął. Dwaj pozostali koledzy stwierdzili, że nie obchodzą komunistycznych świąt. Ale co tam. Potem się dowiedziałam, że test ze słownictwa zaliczyłam na 4+. Potem były konwersacje, a na koniec test z gramatyki, który pewnie zawaliłam. Nie ważne. Po zajęciach pojechałam do Leclerca po zakupy. No i kupiłam swoją ulubioną kawę z prezentem. Dostałam szklankę do kawy. Śliczna. Co było potem już wiesz.

Przed chwilą wyszła N. Chwilkę pogadałyśmy. .a teraz musze siąść i uczyć się na jutrzejszy test z listening. A potem jeszcze przygotować coś na jutrzejsze korki z K. trochę pracy mnie czeka. To do dzieła Aniele. Do dzieła.

 

alexbluessy : :
jg
09 marca 2004, 20:37
Sporo tych wiadomości, emocji, uczuć. To dobrze. Znaczy, że żyjesz, czujesz...I dobrze, że się wściekasz, i dobrze, że Babcia się wścieka... Znaczy, że się kochacie, że się martwicie o siebie (tak jak potraficie, a wiem z doświadczenie, że babcie martią się bardzo specyficznie:-) I dzięki za ten dar: pozdrowienia od Ciebie i Anioła. Dzięki.

Dodaj komentarz