wrz 06 2005

Debiut.


Komentarze: 3

Zadebiutowałam na Allegro i kupiłam Ukochanemu na 30 września czerwone mikro subaru imprezę. Jak wczoraj stwierdziła Znajoma – faceci szaleją na punkcie subaru. Cóż, mam nadzieję, że  Mój też oszaleje. Bo, że Fiodor będzie miał dziki ubaw w to nie wątpię. Hm, zaledwie 5,5 cm a ile radości...

Mam cichą nadzieję, że na chwilę choć odstawi autko i pobawi się ze mną. Bo dla nas też coś kupiłam. Nie żebym narzekała, co to, to nie bo nie mam na co narzekać. Ale trochę zabawy i pikanterii przyda się każdemu, nie??? Trzeba trochę urozmaicać swoje życie, a jeśli za niewielką cenę tym bardziej warto. Dla nas mam grę. Pobawimy się trochę, pobawimy się trochę sobą nawzajem. Ciekawe, jaką minę będzie miał Esio jak zobaczy co nam kupiłam. Już nawet pewien plan mi się uknuł w głowie.

 

Znowu się nie wyspałam. Od rana biegam od bankomatu do sklepu ze zwierzaczkowymi akcesoriami. Znowu nakupowałam smakołyków kocięciu. Nakarmiłam go nimi, ale on chyba tego nie docenia bo przeszkadza mi potwornie. Panoszy się na biurku, spaceruje po klawiaturze. Już mam dość tego powoli, chyba krzyknę jak na dziecko... Po południu idziemy na szczepienie to trochę go zastrzyk powinien uspokoić. Jeszcze farbę muszę zamówić to na jutro będzie. W czwartek jadę z kocięciem i D. do B. Fiodor odwiedzi swoje śmieci, może pójdziemy do jego poprzedniej właścicielki...

 

Tymczasem tom trzeci „Dziejów literatur europejskich" pod red. W. Floryana czeka, termin egzaminu się przybliża, a ja tkwię w martwym punkcie, jak tkwiłam. Dokończę sprzątanie mieszkania, zrobię drugą turę prania i siądę do literatury.

 

Wciągnęłam się w szperania po aukcjach. Z ciekawości weszłam na aukcje sukien ślubnych i oderwać się nie mogłam. Dopiero gula w gardle i rosa pod powiekami zmusiły mnie do wyjścia stamtąd. Eh, kiedyś i na mnie przyjdzie czas. Mam nadzieję. Już mam taką jedną upatrzoną. Stoi tuż przy wystawowym oknie i ilekroć przejeżdżam koło tego sklepu nie mogę od niej oderwać oczu. A to grozi wypadkiem i stwarza zagrożenie dla ruchu na chodniku... Eh...

 

Opieprzyłam Fiodora i na chwilę wyrzuciłam z pokoju. Prawdę powiedziawszy nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale już mnie wkurzył na maksa. Całą rękę mam w jego pazurkach – nie wiem co mu się dzisiaj stało. Może weterynarza czuje... W każdym razie zasłużył sobie na jakąś karę. Jeszcze coś mi wcisnął i mam problemy z pisaniem bo ilekroć chcę literę skasować albo zmienić na polski znak to kasuje mi się kolejna. I nie raz muszę powtarzać całe zdania. Ale cóż, kocury są podobno wredne. Wrrr...

 

A świat nadal migoce...

 

alexbluessy : :
*linka*
06 września 2005, 22:01
Może i koty są wredne, zwłaszcza rude ;), ale ja chyba niestety bywam jeszcze wredniejsza :/. Na pewno będziecie się świetnie bawili. Oczywiście, że urozmaicenia są mile widziane :). Gdyby nie odrobina pikanterii od czasu do czasu, to mężczyzna mógłby się znudzić... Suknie ślubne... Ach, niektóre naprawdę są prześliczne. Na samą myśl o nich się rozmarzyłam :). Na pewno kiedyś założysz taką na siebie :).
06 września 2005, 13:34
Kocury nie są wredne. W ogóle, koty nie mają w sobie nic wrednego. One po prostu potrzebują kontaktu fizycznego, szczególnie w takim wieku.
kobieta zamężna
06 września 2005, 11:50
udanej zabawy ;)

Dodaj komentarz