cze 04 2004

Duszy i Serca rozterki...


Komentarze: 1

Jak zwykle obudziła się o 6. wstała, poszła do łazienki, potem zrobiła sobie mocnej kawy. Od rana bolała ją głowa, przerażała ją wizja spędzenia u B. blisko 10 godzin. „Czas szybko leci – myślała – a poza tym zaczynam o 9, nie jak zazwyczaj o 7:30. Będzie dobrze” – westchnęła. Na śniadanie zjadła serek waniliowy z rodzynkami i 2 małe kromki chleba z masłem – znowu czuła odruch wymiotny na samą myśl o jedzeniu. Do pracy postanowiła iść na nogach. „Wyjdę wcześniej to na chwilę usiądę na Ostrowie” – powiedziała do siebie. Szła wolno: Wyszyńskiego, Sienkiewicza, Świętokrzyska. W końcu znalazła się w spokojnych zaułkach Ostrowa Tumskiego. Nikogo nie było poza ulicznym flecistą i kilkoma śpieszącymi się na zajęcia studentkami. Usiadła na chwilę. Nagle dotarł do niej śpiew ptaków, odgłosy aut i tramwajów w jednej chwili stały się bardzo odległe, także sznur pojazdów na przeciwległym moście Grunwaldzkim jakby się rozmazał. „Najchętniej poszłabym spać. – pomyślała – „Albo tak siedziała nie myśląc o niczym szczególnym”. Ale to nie była prawda, oszukiwała samą siebie, ona chciała po prostu zagłuszyć swoje myśli. Kiedy dotarła do B. jej pracodawczyni już szykowała się do wyjścia, ale na powitanie krzyknęła: ”Oluś jesteś wielka! K. ma 5 z angielskiego!”. Ale dziś było jej wszystko jedno, nic jej nie cieszyło, a przynajmniej niewiele do niej dotarło”. Była jak nieobecna. „Dobrze, że jedziesz. Potrzebujesz odpoczynku, należy ci się” – powiedziała B., a ona tylko się słabo uśmiechnęła. Około 9:30 została już tylko z T. Obejrzeli „Jedyneczkę”, porozmawiali o przedszkolnych balach przebierańców, posłuchali piosenek dla dzieci. Robiła wszystko żeby nie myśleć, ale doszły jeszcze myśli o zbliżających się egzaminach. „A może nie powinnam jechać, tylko zostać się i uczyć???” – zastanawiała się – Ale przecież muszę wyjechać, choć na chwilę zmienić otoczenie, odpocząć.” – usprawiedliwiała się – „A poza tym mam już bilet, rodzice i P. czekają, no i muszę koniecznie go pożegnać zanim wyjedzie...” W jednej chwili poczuła, że jest sama, że kiedy tego najbardziej potrzebuje nie ma przy sobie nikogo bliskiego. I jeszcze S... Co prawda wysłał dziś rano sygnał, ale dla niej było to albo przyzwyczajenie, albo coś w rodzaju „rekompensaty” za wczoraj. Czułą się totalnie rozbita. „Czekolada – pomyślała – potrzebuję czekolady. Dużo”.

.......................................................

Mimo, że z pracy wyszła wcześniej niż przypuszczała, wróciła zmęczona psychicznie. Zmęczyły ją nie tylko towarzyszące jej od wczoraj, niezbyt przyjemne myśli, ale zmęczył ją też mały T. Dziecko ze zmęczenia zrobiło się rozkrzyczane i nieznośne. Kiedy B. zadzwoniła, ze zamiast o 19 będzie o 17 siedziała jak na szpilkach czekając, aż ta wróci. Dla zabicia czasu zaczęła czytać jakąś „przeterminowaną” gazetę z gatunku prasy kobiecej. Nic ciekawego tam nie znalazła, ale jeden artykuł przykuł jej uwagę. W trakcie czytania poczuła olbrzymią potrzebę przytulenia się do S... Tylko do niego, do nikogo innego. Chciała poczuć go blisko siebie, bardzo blisko nawet. Chciała poczuć ciepło, chciała poczuć się bezpiecznie. Zresztą bardzo często, zauważyła to już jakiś czas temu, kiedy myśli o S. ma ochotę właśnie na przytulenie, na chwilę zapomnienia. Skończyła czytać i zamyśliła się. Znowu poczuła ten dziwny spokój, który „mówił”, że będzie dobrze.  Uśmiechnęła się do siebie: „hm, zupełnie jakby ktoś pogładził mnie po głowie, wtedy spływa ten spokój... Eljot...” – zamyśliła się. A potem wyobraziła sobie jak to będzie fajnie kiedy S. wróci, nawet nos ją zaczął swędzieć po „dobrej stronie”. Nie bardzo jej to poprawiło humor, ale troszkę podniosło na duchu. Za to wiadomość od mamy, że jeszcze czekają na podłączenie do Sieci zmartwiła ją. „To znaczy, że co??? Że nie będę mogła porozmawiać z kimś, kiedy będzie mi źle, że nie będę mogła pisać bloga, że nie będę pisać do S.???” ... Poza tym mama napisała, że też chce iść na piwo, z nią i jej bratem. Tu już nie wytrzymała, odpisała, że bardzo przeprasza, ale na piwo (chociaż to może być cokolwiek innego) to ona tylko z bratem idzie. Mimo, że 5 lat młodszy ostatnio mają ze sobą dość dobry kontakt, wie, że jeśli coś się dzieje to zawsze może do niego zadzwonić. I tak robi.

............................................................

W końcu jakoś udało jej się w sobie zebrać i cokolwiek zrobić. Niewiele, ale zawsze coś. Ale nie mogła znieść ciszy. Włączyła film. Pomyślała, że jakiś, przy którym nie trzeba myśleć, a przy okazji na tyle łatwy do zrozumienia, żeby nie trzeba było śledzić napisów. Wybrała „Dziennik Bridget Jones”. Na początku tylko słuchała, ale w połowie mniej więcej się wciągnęła, zapomniała o nauce, o filmie też. Zapatrzyła się w okno, za którym już ciemno się robiło i zamyśliła się. A właściwie to się rozpłakała. Czy jest jakieś lekarstwo na tęsknotę??? Czy można to jakoś pokonać, żeby tak nie bolało, żeby Czas szybciej biegł??? Wiedziała, że Czas i tak się spieszy, codziennie skreślała w kalendarzu kolejny dzień i z przerażeniem odnotowywała, że coraz ich mniej zostalo do egzaminów. Wiedziała, że jutro minie szybko bo praca, potem pakowanie i przygotowywanie do wyjazdu. Niedzielę spędzi w pociągu, tych kilku godzin po przyjeździe nie brała pod uwagę, a te kilka dni u rodziców??? Nawet się nie zdąży obejrzeć a nadejdzie sobota i trzeba będzie wracać do Wrocławia. Hm, a potem 2 tygodnie i egzaminy... Bała się ich, ale jednocześnie czuła, że będzie dobrze. A potem lipiec, sierpień... Kolejny wrzesień, kolejny październik... A teraz??? Teraz była w niej tęsknota, a cisza cały czas płynęła i bolała. Bo puszczony sygnał to nie to samo, co z tego, że prawdopodobnie puszczony z potrzeby serca. Chciała tak myśleć i tak myślała, karmiła się takimi myślami. Chociaż nie, ona w to wierzyła. A jej wiara była silna, sama nie wiedziała skąd tyle ma tej siły i trochę się jej bała. Bała się również tych niedobrych myśli, które się niespodziewanie pojawiały i wprowadzały niepokój, którego ona i tak nie umiała opanować, on był w niej. Ale też bała się tego, co się z nią działo, tego spokoju, który przychodził nagle, tego uspokojenia i głosu podświadomości (???) mówiącego „nie martw się, będzie dobrze”. W końcu uwierzy, że jej Anioł Stróż jest zawsze w pobliżu i swoją ciepłą dłonią ja uspokaja. Bała się również tego, ale nie potrafiła znaleźć innego wytłumaczenia. Może nie można tego wytłumaczyć???

 

alexbluessy : :
04 czerwca 2004, 23:58
..czekanie na coś... na kogos.. jest o wiele milsze.. niz bezsensowne oczekiwanie na jutro..

Dodaj komentarz