cze 02 2004

Matka Polka


Komentarze: 0

Wróciła do domu zmęczona. Dziś nie miała wielu zajęć na uczelni – tylko 2 godziny gramatyki. Dowiedziała się, że test ze słownictwa zaliczyła bardzo dobrze, ucieszyła się, choć spodziewała się dobrej oceny. Trochę smutna wychodziła z budynku szkoły, której drzwi zawsze witały ją zadanym w trzech językach (po angielsku, niemiecku i francusku) pytaniem: „Jesteś pewien, że chcesz tu wejść???”.  Dotarło do niej, że już tylko z E. będzie się widywała dość często z racji ich wspólnych przedegzaminowych powtórek. A reszta??? Niby to tylko rok, ale jednak można się przyzwyczaić do widzianych codziennie twarzy, do dowcipu kolegów, do wymagań lektorów. I wie, że będzie jej tego brakowało. Mimo, że momentami było ciężko. Wyszła ze szkoły i pojechała zrobić zakupy, a potem do kuzynki po film, który jej pożyczyła. W niedzielę jedzie przecież do rodziców – mama prosiła żeby ten film przywiozła. U babci zjadła obiad, posiedziała chwilę i poszła. „Jeszcze tylko fryzjer” -  pomyślała zmęczona. W autobusie usiadła blisko okna, oparła głowę o szybę i zamyśliła się. W słuchawkach śpiewała oczywiście, jej ulubiona ostatnio, Dido.  Na którymś z kolei przystanku naprzeciwko niej usiadł jakiś chłopak. Spojrzała na niego kątem oka i zamyśliła się.  Nagle dostała olśnienia: „przecież on ma takie same usta jak S.!”. Zaraz potem znowu zapadła w swoje myśli... uleciały daleko, do Londynu. „Właściwie to dlaczego nigdy nie nazwałam go po imieniu??? Przecież takie ładne ma imię” – myślała. Znowu spojrzała na współtowarzysza podróży: „hm, tak, dokładnie takie same usta... gdyby zapuścił bródkę... nie, S. jest jeden...” – posmutniała. Wysiadła na swoim przystanku i nie zanosząc zakupów do domu poszła do fryzjera. Musiała chwilę poczekać. Przypadkiem spojrzała w lustro. Zobaczyła ładną, ale wyraźnie zmęczoną twarz. Spojrzała na swoje torby z zakupami i uśmiechnęła się. „Matka Polka” – pomyślała. Kiedy już z nową fryzura szła do domu w jej głowie kołatały się myśli. Różne. „Prawie Matka Polka” – znowu uśmiechnęła się do siebie – „najpierw zakupy, potem fryzjer, żeby mężowi się podobać, jeszcze powinnam ugotować obiad... No tak, tylko męża brakuje, dzieci też nie widać. Dla siebie samej nie chce mi się gotować. Znowu skończy się na jogurtach i twarożkach. Znowu usiądę przed komputerem i bez sensu będę patrzeć się w monitor.” Nagle poczuła jakieś ciepło, jakąś energię. Rano, kiedy jechała na zajęcia spotkała dwie koleżanki, które były dość przygnębione pochmurną pogodą i padającym od wczoraj deszczem. Ona jednak uśmiechnęła się i powiedziała: „dziewczyny jest dobrze, nie martwcie się. Ja dzisiaj wstałam, spojrzałam za okno i pomyślałam, że życie jest fajne, że będzie dobrze.” E. spojrzała dziwnie i zapytała: „a gdzie ty mieszkasz, bo ja dzisiaj rano to deszcz za oknem widziałam.” A ona odpowiedziała: „nie wiem skąd to mam, ale słońce i pozytywną energię czuję w sobie. Będzie dobrze dziewczynki”. I tak jest. Sama nie wie skąd, ale WIE, ona po prostu to WIE, że będzie dobrze.

Przyszła do domu, wypakowała zakupy, nastawiła pranie – Matka Polka. Wszystkie opisy jej znaku zodiaku mówią, że jest strażniczką domowego ogniska – dużo w tym prawdy. Bo jest w niej dużo ciepła, pozytywnej energii i wrażliwości. Tylko to jest schowane, trzeba to odkopać. S. jej kiedyś powiedział, że ta wrażliwość i ciepło bije od niej. Może miał rację??? Hm, wie, czuje, że kiedy był w pobliżu to zaczynała się otwierać, to ciepło zaczynało wydobywać się na powierzchnię, ale teraz wydaje jej się, ze przygasło trochę. Może ono też czeka razem z nią???

Włączyła Dido i usiadła przed komputerem. Zdziwiła się bo wystarczyło, że tylko uruchomiła swój komunikator od razu znalazło się kilka osób chętnych do rozmowy. Pomyślała, że to dziwne, że kiedy ona potrzebuje z kimś porozmawiać, albo akurat ma czas i mogłaby z kimś porozmawiać to nikogo nie ma, albo nie mają czasu. A kiedy ona dopiero co wróciła do domu, nie zdążyła się dobrze rozebrać i nawet rąk umyć, a od razu znajduje się ktoś, kto chce z nią rozmawiać. Czuła się zmęczona, nawet nie bardzo miała siłę stukać w klawisze. Poczuła w sobie dziwną irytację i zapytała sama siebie: „czego oni ode mnie chcą??? Dlaczego chcą ze mną rozmawiać??? Dlaczego mówią, że nie zostawili komentarza bo to bo tamto???”. A potem zrobiło jej się przykro. „Przecież oni tutaj są, kiedy mam doła mam do kogo się odezwać... nie mogę wylewać swoich smutków i frustracji na innych tylko dlatego, że Mój Facet wyjechał i jest mi źle z tego powodu.. coraz bardziej źle.” W swojej skrzynce odbiorczej znowu nie znalazła żadnej wiadomości – nawet jej bloga nikt nie skomentował, trochę przykro jej się zrobiło i poczuła się nagle bardzo Sama. „Hm, S. powinien dzisiaj zadzwonić...” – myślała – „przynajmniej głos usłyszę”. Głos, bo twarz widzi wokoło siebie, nie tylko na zdjęciach, już się do tego przyzwyczaiła.

Zrobiła sobie mocnej kawy, włączyła ulubioną piosenkę Dido na ciągłe odtwarzanie i zapatrzyła w bliżej nieokreślony punkt za oknem. Myślała o tym, co udało jej się przez ten rok, od października mniej więcej, osiągnąć”. Dobre oceny to nie wszystko, poznała nowych ludzi dzięki którym inaczej spojrzała na pewne sprawy, zyskała nowych znajomych – nie ważne, że kilku jest tylko Wirtualnych. Znowu się zamyśliła, pewnych sytuacji wolałaby nie pamiętać bo ilekroć teraz pewne zdarzenia sobie przypomina czuje w sobie olbrzymią irytację i miałaby ochotę wykrzyczeć pewne rzeczy pewnej osobie. Ale nie zrobi tego, nie ma sensu, zresztą teraz nie ma już to żadnego znaczenia. Było minęło. Uśmiechnęła się... i S... przecież on też jest. „Wróć...” – wyszeptała. Nagle zdała sobie sprawę, że przez te kilka miesięcy wydoroślała. Już nie jest tą roztrzepaną, roztkliwiającą się nad sobą dziewczynką. Już sama sobie umie poradzić, już wie na kogo może liczyć, na kogo nie. Kto udaje, a kto gra. Nauczyła się, że nie warto ufać...  że trzeba zachować dystans. Tak, zdecydowanie wydoroślała, ale jednocześnie uświadomiła sobie, że powstało w niej coś z „bezwzględnej suki”. I dobrze. Kiedy idzie ulicą już nie ma wzroku utkwionego w chodniku, patrzy przed siebie, uśmiecha się do ludzi, a jej oczy mówią: „jestem szczęśliwa i BĘDĘ SZCZĘŚLIWA”. Nabrała pewności siebie, nie peszy się łatwo, potrafi zachować zimną krew kiedy trzeba.

Tylko żeby on już wrócił... Przestraszyła się. „Jak to będzie, kiedy on wróci??? Powinnam wyjść na dworzec, czy nie???”. Poczuła zacisk na gardle, a zaraz potem uśmiechnęła się: „przecież to jeszcze tyle czasu, a poza tym jak ma być??? BĘDZIE DOBRZE!!!”.  Znowu się uśmiechnęła...

 

 

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz