maj 08 2004

Piszę (niewysłany) list


Komentarze: 0

Drogi Mój Kropku!!!

Hm, kłębi się we mnie tyle emocji, że nie bardzo wiem jak je ubrać w słowa. Nie wiem czy nie przesadzam (zapewne tak jest), może na taki mój list trochę za wcześnie. Ale chcę Ci coś powiedzieć. Chcę Ci powiedzieć, że jest we mnie poczucie jakiejś niesprawiedliwości. Bo kiedy już coś w moim życiu zaczęło się zmieniać na lepsze, kiedy coś drgnęło we mnie i kiedy pojawiła się nadzieja, że może w końcu będzie dobrze to teraz czuję, że nie mam kontroli nad tym, co się dzieje dookoła mnie. Tak, jakby wszystko działo się gdzieś obok. Jakbym śniła, a sen miał się niedługo skończyć. Tyle tylko, że ja nie chcę się budzić. Po prostu nie chcę. Wiem, że teraz nikt nie powie co będzie za te parę miesięcy. Nie wiesz Ty, nie wiem ja. Chciałabym tylko Wierzyć, że kiedy się spotkamy po Twoim powrocie to będzie dobrze, że zatęsknimy za sobą. Bo ja Ci powiem, że w Wielkanoc naprawdę za Tobą tęskniłam. I teraz też będę. Za Twoim uśmiechem, za Twoją seksowną kozią bródką (hm, po angielsku to się tak fajnie nazywa goatee beard), za tym jak mnie przytulasz... Będzie mi tego brakowało - na pewno będzie. I wiesz, mam nadzieję, że to nie minie, że skoro się zaczęło to tak szybko się nie skończy. I będzie dobrze. Tylko na chwilę obecną ciężko mi sobie wyobrazić czas bez Ciebie... Nie umiem sobie tego wyobrazić. Bo od 11 marca zawsze byłeś. Codziennie. Raz krócej, raz dłużej, ale byłeś. A teraz znowu mam zostać sama??? Wszystko we mnie krzyczy i się buntuje. Bo wreszcie pojawił się Ktoś, dzięki komu zaczęłam się uśmiechać, przestałam płakać. Wreszcie pojawił się Ktoś, kto mi nie mówił jak powinnam wyglądać, jak nie powinnam, jak powinnam się zachowywać i jak nie powinnam i co mi wypada, a co nie. Wreszcie mogłam być sobą. Otworzyłam się, odżyłam... Zaczęłam wierzyć w lepsze dni, tak, jak powiedziałeś - w życie. A teraz.... Boję się, że znowu zapanuje pustka. We mnie. A najgorsze jest to, że dookoła nic się nie zmieni. Wszystko będzie toczyło się swoim rytmem. Ludzie będą się spieszyli, samochody będą trąbiły, słońce będzie świeciło coraz wyżej, a ja.. ja będę stała pośrodku tego wszystkiego i pytała - dlaczego??? Bo mimo, że to krótki czas, ale stałeś się dla mnie ważną bardzo osobą. Zależy mi ta Tobie... I ja będę czekać. Hm, bo czekanie wpisane jest w życie kobiety - my mamy to w naszych cv. Nasze życie to jedna wielka poczekalnia....Kropuś!!! Ja nie chcę Cię urazić tym, co teraz powiem, nie chcę Cię skrzywdzić swoimi słowami, ale mam nadzieję, że nie byłam dla Ciebie lekarstwem na Samotność. Hm, głupia jestem, wiem. Głupoty opowiadam. I ja wiem, że tego, co będzie nie wie nikt - bo "to, co nas spotyka przychodzi spoza nas", wiem, że nie mamy wpływu na to, co będzie za te kilka miesięcy, ale powiem Ci, że staram się myśleć pozytywnie. Staram się myśleć jak będzie fajnie kiedy już wrócisz... Teraz to taka odległa perspektywa... Hm, ale miła - nie powiem. I wiesz co jeszcze? Może ja teraz uprawiam jakąś babską filozofię, wiem, ze nie można powiedzieć co i jak będzie za te 4 miesiące, ale myślę, że może skoro Ktoś Tam na Górze, albo Gdziekolwiek indziej pozwolił nam się spotkać to może nie po to, żeby to się skończyło po 2 miesiącach przerwane wyjazdem, co??? Hm, nie musisz odpowiadać - chcę się tylko wygadać.

Myśl tam o mnie, bo ja o Tobie będę. Tak, jak dotąd - codziennie. Niezmiennie. I będę czekać. I tylko mam nadzieję, że to nie był sen... A jeśli był to te 4 miesiące to tylko mała przerwa i za ten czas znowu zacznę śnić. Bo ja "boję się utraty złudzeń i dlatego uciekam w świat marzeń". Taka jestem - odrealniona, stąpająca trochę nad ziemią. Ale skoro wytrzymałeś ze mną 2 miesiące to chyba nie jestem taka zła, co???

..............................................................................................

Ten list prawdopodobnie nigdy nie zostanie wysłany. Ani e-mailem, ani zwykłą pocztą. Wiesz Aniele??? Obudziłam się dzisiaj z dziwnym uczuciem niepokoju. Nogi jakby z waty, jakieś niepokojące myśli w głowie. Nie podoba mi się to. W dodatku żadnego smsa od S. przez cały wczorajszy dzień. Martwię się. A wiesz co jest najdziwniejsze??? No właśnie ta moja Tęsknota i ten mój Niepokój. Za nim, do niego i o niego. Bo powiem Ci szczerze, że czasem mam wrażenie, że ja wcale nie tęsknię. Że zapominam, że go nie ma. A potem nagle jak coś mi ściśnie gardło... To tylko płakać mam ochotę. Ale nie płaczę, bo chyba skończyły mi się łzy. I głupio mi z tego powodu, wiesz??? Bo S. wyjechał na długo, nie ma go już 4 dzień, a ja tęsknię, myślę, wspominam, ale czasem mam wrażenie, że za mało, że powinnam bardziej. Że nie wypada mi pewnych rzeczy robić bo przecież jego nie ma, wyjechał. Głupie takie gadanie – wiem. Ale co ja Ci poradzę na to Aniele, hm? Chyba miłość we mnie uderzyła... Wczoraj, kiedy kładłam się do łóżka miałam wrażenie, że on leży obok. Leży i śpi. Pięknie tak... Zasnęłam jak zwykle ze zdjęciem pod poduszką. W nocy kilka razy się budziłam. Bo raz było za duszno, raz za zimno. Otwierałam okno, a potem je zamykałam. Za którymś razem zdjęcie S. leżało na podłodze. Myślisz, że to coś znaczy, że to jakiś znak??? Jeśli już to chyba nie z tych dobrych, hm??? Kiedy przed 7 otworzyłam oczy zobaczyłam uśmiechającego się do mnie ze zdjęcia S. znowu zacisk na gardle, ale i jakieś dziwne uczucie miękkości w nogach. I w żołądku też. W ogóle kiedy się obudziłam to też miałam wrażenie, że S. leży za mną. Czy ja zwariowałam Eljot???? Czy ze mną wszystko w porządku??? Przyznaję, że po raz pierwszy zauważam u siebie takie objawy/stany czy jakkolwiek to nazwać. Potrzebny mi chyba psycholog... Albo jakiś odwyk. Bo o ile zdążyłam się zorientować to im dłużej S. nie ma, tym bardziej moje nogi są miękkie, tym bardziej się martwię i ze zdwojoną siłą dociera do mnie, że go nie ma. I wracają wspomnienia – często takie szczegóły, na które wcześniej nie zwróciłam wcale uwagi. Boże!!! Jak mi się chce płakać!!! Przecież ja się czuję jakby on zaraz miał przyjść. Jakby minuty dzieliły mnie od dźwięku domofonu i jego „no hej tu S.”. Jakbym zaraz miała zobaczyć w rogu ekranu kopertkę i chmurkę z informacją, że „S. przesyła wiadomość”. I czekam na smsy. Choć czasem wydaje mi się, że nie czekam, że nie tęsknię. Ale to nie prawda. Czekam, Tęsknię, Boję się. A kiedy, jak wczoraj on nie napisał to już od zmysłów odchodzę, że coś się stało, że nie mogę pomóc itd.

Czy czekać to znaczy to samo, co tęsknić???? Są dwie teorie. Przynajmniej ja się dwoma spotkałam. Pierwszą znalazłam w „Samotności w Sieci”:

„Czekać. Czy to to samo co tęsknić?”  -„Nie. Dla mnie nie. Przy czekaniu nie budzę się o 5 rano rezygnując z najlepszych snów. Nie przychodzę także z tego powodu już przed 7 do biura. Przy czekaniu mleko nie traci dla mnie smaku. Przy tęsknocie tak.”

A drugą znalazłam w „Martynie”:

„(...)tęsknota to nie tylko przebieranie ziarenek maku. Nie tylko nasłuchiwanie jego kroków za drzwiami. Czekanie na dzwonek lub zgrzyt klucza w zamku. Bo „tęsknić” i „czekać” to prawie to samo. Pod warunkiem, że czekając się tęskni, a tęskniąc czeka. Z tęsknoty można przestać jeść. Można też umyć podłogę w całym domu szczoteczką do zębów. Można wytapetować mieszkanie. Umrzeć można.”

Tylko co jest z tego prawdziwe Aniele??? Co jest prawdziwe???

 

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz