lip 16 2004

Początek końca.


Komentarze: 1

...głowa mnie boli. Od wczoraj. Nie mogłam spać, rano obudziłam się z zapuchniętymi oczami, bolącą głową i ochotą na zrobienie czegoś... Czego??? Na podarcie wszystkich zdjęć, na rozwalenie telefonu, komputera, rozbicie ramki ze zdjęciem. Na wyzwanie Eska., gdyby on tu był przypadkiem chyba bym go pobiła.

Dla mnie te półtora miesiąca jeszcze to jak początek końca.

Coraz większą mam ochotę tam zadzwonić i powiedzieć mu co myślę. Że już nie wytrzymam, że nie mam siły i niech wybiera albo wraca albo do widzenia... Całe wczorajsze popołudnie i wieczór płakałam, potem w nocy wszystko we mnie krzyczało.

A przecież wiedziała, cholera jasna, wiedziałam, że on tam będzie siedział być może do końca sierpnia. Ale tak bardzo tęsknię, tak bardzo czekam, że przez jedną małą chwilę wierzyłam, że... Qrwa mać!!! Dla niego półtora miesiąca to może już odliczanie dni, ja odliczać dni mogę najwyżej 2 tygodnie. To moja wina, źle zinterpretowałam słowa, powinnam się dopytać, upewnić. Ale nie, ślepo zawierzyłam.

Początek końca...

...nie wyobrażam sobie jak to będzie. Przecież to już tak długo, a jeszcze długo... Kolega mówi: odpręż się, pomyśl o czymś miłym”. Łatwo mu mówić, jak zaczynam myśleć o czymś miłym od razu zaczynam płakać, a jak zaczynam płakać to od razu mam ochotę kogoś pobić. Taka reakcja łańcuchowa na zaistniałą sytuację. Ten sam kolega mówi „nie rób nic na szybko., to się z reguły źle kończy”. To niech mi ktoś powie co mam zrobić??? Tylko bez takich proszę, że mam wziąć się w garść itede itepe.

Początek końca...

...za półtora miesiąca zobaczę obcego człowieka. Obcego człowieka, z najcieplejszym uśmiechem i najcieplejszymi oczami jakie spotkałam. Imię też ma śliczne. I mimo, że zapewnia mnie, że tęskni, że czeka, że myśli, chociaż wiem, że mówi to szczerze, że szczerze się martwi, niepokoi to podświadomie chcę go ukarać. Podle i egoistycznie nie odpuszczam sygnałów, czasem w rozmowie odpowiadam niesympatycznymi monosylabami. I choć tego nie chcę, bo w głębi czuję, że kocham to podświadomie karzę go. Za to, że wyjechał na tak długo, że... w zasadzie to nie wiem za co. Może za to, że obudził we mnie coś, że pozwolił zacząć wierzyć, ze... A potem wziął dupę w troki i sobie pojechał. Tak po prostu.

Początek końca...

 

alexbluessy : :
eluś
17 lipca 2004, 23:48
Wiesz, kiedyś ktoś, kto był mi bardzo bliski, dał mi taka radę: jak nie wiesz, co zrobić, nie rób nic ... wypróbowałam, to działa, Tobie też radzę, zobaczysz, że samo się ułoży ... a tak nawiasem mówiąc, mój Ukochany też jutro wyjeżdża, na 2 tygodnie ...

Dodaj komentarz