maj 12 2004

Szalony dzień po raz enty


Komentarze: 0

To był kolejny szalony dzień Aniele. Jestem tak zmęczona, że nie mam siły na nic. Za chwilę się położę i po raz kolejny obejrzę „Polowanie na Czerwony Październik”. Hm, znowu mnie dopadła potworna wręcz Tęsknota, wiesz??? S. kilka razy dziś wysyłał mi sygnały, a mi za każdym razem rosła gula w gardle.

Wstałam trochę po 6. zrobiłam sobie pachnącej kawy i wróciłam do łóżka z zamiarem nadrobienia zaległości czytelniczych w temacie „Gazety Wyborczej”. Nic z tego za bardzo nie wyszło bo moje myśli uleciały w kierunku Londynu, tym bardziej, że od rana S. wysyłał mi sygnały. I złapałam się na dziwnej myśli, że chciałabym, żeby on leżał obok kiedy ja tą pachnącą kawę będę pić i zaległe „Wyborcze” czytać. Niestety. Po kawie wypiłam pitny jogurt i zjadłam bułkę z masłem. W końcu wstałam bo z czytania nie za wiele wyszło. Wstałam i zaraz wyszłam. Chciałam iść w okolice placu Grunwaldzkiego poszukać białych bawełnianych koszulek, ale takich blisko ciała, żebym w końcu mogła sobie zrobić nadruk z „Krzykiem” Muncha. Będę miała oryginalny bardzo ciuszek, nie??? Koszulki nie znalazłam, naszywki z flagą Wielkiej Brytanii też nie wobec czego udałam się do Instytutu Filologii Romańskiej żeby zabrać stamtąd zeszyt, który zostawił mi Ł. A potem miałam jeszcze chwilkę czasu to postanowiłam posilić się zapiekanką. I tak szłam z tą bułką w kierunku przystanku, kiedy nagle podszedł do mnie jakiś  chłopak i z dziwnym akcentem zapytał: „do you speak English?”. To ja mu, że owszem. Na to on się pyta czy ja przypadkiem nie wiem gdzie jest ulica Kuźnicza 22. Na to ja, że wiem i jeśli chce to niech idzie ze mną to mu pokażę bo idę w tamtą stronę. A on stwierdził, ze ja tam studiuję. Na to ja, że nie, ale zamierzam, tyle że nie na filologii angielskiej, a niderlandzkiej. Na to on mnie zaskoczył bo powiedział, ze jest Holendrem i dawaj wypytywać się dlaczego mnie tak na tą niderlandzką filologię ciągnie. To mu mówię, że ja turystykę studiuję i że chcę być przewodnikiem i pilotem wycieczek po Niderlandach i Belgii. Jak mu o tej Belgii powiedziałam to się zdziwił i powiedział, że on mieszka w Belgii, a dokładniej w Brukseli. I w ten sposób doszliśmy do Instytutu przy ulicy Kuźniczej 22.

A potem pojechałam na zajęcia, z których zwialiśmy. To znaczy było nas wszystkiego z 7 osób i poszliśmy do ogródka przy pizzerri niedaleko naszej szkoły. B. od konwersacji się pewnie zdziwił jak zobaczył pustą salę, jeśli chodzi o panią B. od listening to wysłaliśmy jej smsa: „Dzień dobry! Tu grupa SJK. Żeby nie sprawiać problemów informujemy, że nie będzie nas dziś na zajęciach. Przepraszamy, pozdrawiamy, miłego dnia!”. Żeby było zabawniej to pani B. nam odpisała: „Dzięki za info. Powiedzcie Ł., że ma przygotować temat do dyskusji na wtorek. Zajęcia odrobimy w czerwcu”. Tyle, że my nic nie chcemy odrabiać bo nie ma nas z naszej własnej winy/woli. Posiedzieliśmy w tym ogródku ze 2 godzinki i rozjechaliśmy się do domów. A potem ja pojechałam do Korony żeby „czymś” lodówkę uzupełnić. To „coś” u mnie oznacza jogurty, twarożki i kawę. Ostatnią piję nałogowo. Znowu chodziłam po sklepie i nagle ogarnął mnie potworny smutek. Bo dotarło do mnie bardzo nagle i niespodziewanie, że S... I Tęsknota i to pragnienie zobaczenie jego twarzy. Kurcze, nawet nie wyobrażasz sobie jak ja bardzo chcę zobaczyć jego twarz, poczuć miękkość jego włosów, zanurzyć w nich ręce, poczuć szorstkość zarostu... Tak bardzo mi tego brakuje. Tak bardzo... Chodziłam po sklepowej hali i czułam się jak w jakimś filmowym romansidle. Z głośników sączyła się jakaś wyjątkowo spokojna muzyka, nie było dużo ludzi, a ja chodziłam między półkami i naprawdę czułam się jak w filmie. Romansowym filmie. Tylko raczej nie komedii. Filmie, gdzie bohaterowie musieli, albo chcieli się rozstać i nie mogli znaleść sobie miejsca w nowej rzeczywistości.  Jeszcze autobus spóźnił się ponad pół godziny. A potem przyjechały dwa. A mnie, kiedy tak stałam na przystanku i czekałam na 128, ogarnęła irytacja, zdenerwowanie i znowu Tęsknota i pragnienie zobaczenia S. Bardzo silne pragnienie. A teraz nie mam na nic siły. Skończę jeść kaszkę ryżową o smaku malinowym (tą dla dzieci od 5 miesiąca życia), popiję ją zieloną herbatą i zagryzę cukierkami z nadzieniem likierowym. A potem pójdę spać. I zasnę i będę miała kolorowe sny. No, mam nadzieję, że takie będą...

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz