sie 24 2005

wczoraj = dzisiaj.


Komentarze: 6

Miałam chandrę wczoraj.

No bo tak: kołki rozporowe kupiłam takie, ze Ukochany przebiłby się do sąsiedniego pokoju. Ale co ja poradzę, nie wiedziałam co mam kupić, panowie w sklepie mimo najszczerszych chęci nie mogli mi pomóc bo nie wiedziałam z czego ściana jest i jakiś innych danych też nie umiałam za bardzo im podać. W rezultacie ani półki, ani van Gogha nie powiesiliśmy.

 

Kitekata w promocji też nie kupiłam bo towar nie dojechał. Czyli, że do E. Leclerca jechałam po nic. Kupiłam tylko Fiodorowi trawę, pasztecik, dla siebie parę skarpetek i 3 waniliowe mordoklejki.

Potem w domu okazało się, że sama nie jestem w stanie skręcić półki i się zdołowałam – najpierw chciałam spać, potem próbowałam poczytać „Śmieszne miłości” Kundery. W końcu stwierdziłam, że muszę się wyładować i upiekłam szarlotkę.

 

Przyszedł Ukochany, powiedział co mam kupić i w jakiej ilości, zamówił nam pizzę, zjadł pół blachy ciasta, a potem...

 

... Po maratonie z ofertą programową TVN na wtorkowy wieczór okazało się, że kot nasikał na pościel. Ukochany się wkurzył i wsadził mu nos w jego własną kałużę. Potem Fiodor został wsadzony do klatki i tam cicho siedział, może czuł że narozrabiał. Klęłam pod nosem, ale wyczyściłam kołdrę, materac, pościel zaniosłam do prania, wymieniłam piasek w kuwecie choć to nie był jeszcze czas na to.

Winowajca dał nam zasnąć całe szczęście i polowanie zaczął dopiero po 7. Znalazł gdzieś wczoraj swój kłębek wełny i teraz gania za nim po całym mieszkaniu. I dobrze, niech na wełnę poluje.

 

Zrobiłam sobie śniadanie po włosku, czyli na słodko – szarlotka i herbata o smaku mango z cynamonem, jakiś nowy wymysł Liptona. Herbata pachnie i smakuje rewelacyjnie, od razu mi się humor poprawił. Poza tym prognozy pogody na weekend są optymistyczne, więc Sobótka się przybliża.

 

Pogoda nie sprzyja, a ja będę musiała wyjść. I jeszcze ten egzamin wciąż mam w głowie, książki potrzebnej dostać nigdzie nie mogę.

 

A Kundera i Gretkwoska kuszą o wiele bardziej...

 

alexbluessy : :
24 sierpnia 2005, 20:12
Ciężko wychowac takiego małego kotka :) ale moze to i dobra metoda? ^^
24 sierpnia 2005, 11:46
ten Twój Esio to ma pomysły,wsadzić nos kota w jego własną kałużę..;D a z tym kołkiem to się nie przejmuj,też bym nie wiedziała jaki kupić;D dzisiejsza pogoda mi odpowiada,przynajmniej jeden dzień nieco chłodniejszy..
24 sierpnia 2005, 10:49
z kotkami tak już bywa...małe łobuzy....a co do \"prac domowych\" typu wiesznaie półki...nie tylko Ty masz taki problem:) pozdrowionka:)
Kapciuszek->InnaM
24 sierpnia 2005, 10:33
Jesli kotek jest mądry - to po siusianiu będzie sam nos w kałużę wkładał :). Co prawda czytałam to o psach, ale podobno należy je za karę zamknąć na 5 minut w pustym pokoju.
o_t_e
24 sierpnia 2005, 10:18
...jeśli chodzi o kotka... to mam podobne problemy... też moja \"chuliganka\" (jak ja nazywa mój tato) najwięcej energii ma koło 5-6 rano potem zaspypia na prawie cały dzień, a wieczorem daje popis... na szczęście nie siusia nigdzie poza kuwetą... i ma ruję... czy li stan wymarzony na to, żeby ją wygłaskać do woli... dziś na przykład przyszła do mnie rano... wczesnie rano... i żeby zasnęła musiałam ją głaskać... ona mruczała mi do ucha miziała pyzczkiem... aż w końcu usnęła mi na brzuszku... te chwile wynagradzają wszystko... niestety jesdnak kotek to nie piesek... i raczej woli chodzić własnymi drogami... ale może Twój wyrośnie z łobuzowania...
24 sierpnia 2005, 10:04
Dobrze Esio zrobił, że wsadził nos kota w kałużę, tak właśnie się robi, chcąc zwierzątko oduczyć takich zachowań. Ale to zamykanie w klatce to już gorszy pomysł.

Dodaj komentarz