sty 04 2004

2003-12-06 ("Heaven is in the palm of my...


Komentarze: 0

Witaj Eljot!!!

Wyszłam po zakupy. Musiałam przecież kupić kilka rzeczy do mojego ciasta. Wyszłam i o mały włos nie straciłam głowy. Wiatr wyrywał i przewracał wszystko co napotkał na swojej drodze. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Kupiłam też mikołajka z czekolady w nadziei, że może on przyjdzie... Jak na razie nie przyszedł.

Czekam... Cuda się zdarzają. Ale też mówię sobie: „głupia czekasz nie na tego faceta...”. A na jakiego? Kiedy ten „pan właściwy” się pojawi??? Na kogo mam czekać?

Jedno jest pewne już nigdy nie uwierzę w wiadomości, które do mnie zawitają od pana K. Bo pan K.... Ma najładniejsze imię na świecie! Taka jest prawda! Oczywiście imię to nie wszystko. Pan K ma coś jeszcze. Trudno powiedzieć co, ale on to ma. Ile można czekać??? Długo można...

Czasem mam taką olbrzymią ochotę powiedzieć mu wszystko, co mi na wątrobie leży. Ale co by to zmieniło? Wydaje mi się, że nic. Ewentualnie na gorsze.

Oszukuję sama siebie. On nie przyjdzie, nie zadzwoni, nie zainteresuje się tym, co się ze mną dzieje. Nie on.  To boli. To tak okropnie boli. Myślałam, że jeśli wyrzucę go z myśli póki jest jeszcze czas to będzie dobrze. Nie jest. Mimo najszczerszych chęci nie mogę go wyrzucić. On wraca jak bumerang.

Nie chcę czuć tego, co czuję. To mnie niszczy. Wiem to. Nie chcę, że by tak było. Uciekam przed tym. Ale dlaczego kiedy on przypadkiem dotknie mojej ręki przechodzi mnie prąd, dlaczego kiedy sobie przypominam tych kilka wspólnych chwil coś dziwnego się ze mną dzieje... Dlaczego? Przecież uciekam przed tym jak się da. A jednak nie mogę zatrzymać łez...

Co z tymi facetami pieprzonymi jest, ze tylko ryczymy przez nich???

Dziś włączył mi się na gg pan K. Powiedział, że jak zwykle ma mało czasu. Jak zwykle. Nawet nie komentowałam tego. bo co tu jest do komentowania? Ja się narzucać nie będę! Powiedział na zakończenie, że o mnie pamięta i jak będzie miał czas to się odezwie. A niech się odzywa na zdrowie. Odpowiedziałam mu tylko: „tak tak jasne”. Nawet nie miałam ochoty gadać z nim. Ale co wypłakałam dzisiaj to moje. W każdym razie zatroszczył się o moje uszy. A co go moje uszy obchodzą??? Moje uszy są wyłącznie moje! To mu powiedziałam, a on na to, że jak ogłuchnę to też na tym straci bo już sobie ze mną nie porozmawia! Phi... Koń by się uśmiał. A kiedy on ostatnio znalazł czas żeby ze mną porozmawiać?! Ale kurcze brakuje mi go okropnie! Zapachu... Dotyku... Śmiechu...Tego jak na mnie patrzy... Brakuje mi... Ale nie będę się rozczulać! Ja na Ciebie czekam Eljot!

Drożdżowe wyszło super. Trochę się na wierzchu spiekło, ale jest jadalne. Pulchne, pachnące i ma dużo rodzynek! Mniam Mniam!

Włączyłam sobie Michała Bajora... Dawno go nie słuchałam i tak mnie naszło. Jego głos działa jak balsam. Nie wiem co ludzie mają przeciwko niemu... Jeśli o muzykę to ja jestem w ogóle trochę nie w tym świecie... Można powiedzieć, że nie jestem na bieżąco. Nie, zdecydowanie nie jestem na bieżąco. Nie słucham tego, co moi rówieśnicy. Nie śmieję się z tych samych filmów... Ale żyjemy w wolnym kraju, gdzie słucha i śmieje się z czego chce.

Ja mogę w nieskończoność słuchać „genialnego” akcentu Hugh Granta w „Notting Hill”, albo po raz nie wiem który oglądać „U Pana Boga za piecem” albo „Uprowadzenie Agaty”.

Natalie Cole i Ozzy’ego Osbourne’a mogłabym nie wyłączać. Nicka Cave’a także...

Czasem sobie myślę, że żyję na innej, własnej planecie. Że jestem odrealniona trochę. Ale dobrze mi z tym. Nie widzę nic dziwnego w tym, że słucham tego, czego słucham, że uwielbiam „Zamyślenia” Tetmajera, że zaczytuję się w książkach Wiśniewskiego. Myślę, ze w życiu trzeba mieć jakąś pasję... Ja swoją mam, nie mogę jej co prawda zrealizować. Jeszcze nie mogę. Kiedyś się uda. Napiszę trzy przewodniki... Będę wysyłać turystów do kołhozów...

Wierzę, że tak będzie.. A co do tych przewodników to już teraz widzę ich okładki i tytuły...

Mama dzwoniła. Z Gdańska. Pojechała tam na zajęcia z tej swojej emisji i higieny głosu. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla niej. Nie, moja mama nie jest stara, ale że chce jej się jeszcze dokształcać... Jeździć pół Polski do Gdańska, wracać i biec do pracy... Podziwiam, szczerze podziwiam. No więc mama dzwoniła i popłakałyśmy sobie obie bo już za sobą tęsknimy strasznie. W końcu nie widzieć się od września to kawał czasu... Tata dostał zaproszenie do Wilna. Dla rodziny także. Jego uniwersytet otwiera filię w Wilnie, a on jest koordynatorem czegoś tam (nie wiem bo to jak zwykle jakaś mądrze i jakby nieco po chińsku brzmiąca nazwa) toteż go zaprosili.  Dumna jestem z niego! Wreszcie go docenili! Po latach pracy we Wrocławiu gdzie w zasadzie nie miał szansy rozwinięcia skrzydeł należy mu się! On też ma satysfakcję, doceniają go to najważniejsze jest. Tylko kasy mógłby więcej dostawać. Kinga (moja kuzynka) jakieś trzy lata temu studia skończyła a zarabia jako sekretarka (fakt, że w Warszawie) tyle co mój tata z tytułami po 20 latach pracy naukowej! Powinno być jakieś zróżnicowanie! Ale cóż... Naszemu Państwu to raczej nie w głowie. Może kiedyś to się zmieni... Prawdę mówiąc osobiście bardzo w to wątpię.

Tak więc tata dostał zaproszenie do Wilna. Tylko nie wiadomo jeszcze dokładnie kiedy ta wycieczka miałaby się odbyć. Mam nadzieję, ze jak już cieplej będzie. A i tak rodzicom ważność paszportów się skończyła więc sobie na nowe trochę poczekają. Nawet wniosków jeszcze nie złożyli.

Z mojego brata jestem naprawdę dumna. Wreszcie zaprzyjaźnił się z Białymstokiem. Znalazł nowych znajomych. Nagrywa płytę. Na razie oczywiście domowej produkcji, ale zawsze to coś. Gra z kolegami, w jego slangu to się ziomale chyba nazywają, koncerty. I wreszcie ma dwóje! Genialny Piotruś ma wreszcie dwóje! Z rosyjskiego... w zasadzie to nie dziwię się on zapałał uczuciem do gramatyki francuskiej. Nawet nie polubił angielskiego, tak jak ja. A teraz przyszło mu uczyć się rosyjskiego. Ale cóż miał wybór albo klasa politechniczno-informatyczna z rosyjskim, albo tylko politechniczna z francuskim. Dokonał wyboru. Widocznie na informatyce bardziej mu zależało. Na francuski i tak chodzi dodatkowo.

Ach! Ta muzyka! Ona prowadzi mnie do odległych krain, o których istnieniu nie miałam pojęcia! Ona towarzyszy mi od zawsze! I niech tak zostanie... Niech muzyka i Tetmajer zawsze będą ze mną. Po co ludzie topią smutki w alkoholu??? To głupie powinni włączyć sobie takiego Kenny’ego G., Natalie Cole, Mozarta albo „Mysterę”. Powinni poczytać Tetmajera (względnie Baudelaira – choć ten może mieć wpływ nieco depresyjny). Wylali by trochę łez, podołowali by się. Ale w końcu doszli do wniosku, że świat nie jest zły.

Hmmm. Mądrala jestem nie ma co! Daję genialne rady, a czy sama się do nich stosuję? NIE! Przyznaję się bez bicia. Ja żyję w mydlanej bańce krążącej wysoko nad ziemią. „czasem mi z tym dobrze, a czasem niewygodnie” – już nie pamiętam kto to śpiewał. Nie znalazłam swojej krainy... Jeszcze nie!

 

„Nie mam już dziś przy sobie nikogo, nikogo

pusto jest w mojej duszy i pusto dokoła---

idę mą głuchą, smutną i męczącą drogą bez kierunku

bo nikt mię i nic mię nie woła(...)”

 

 z „Zamyśleń” (VIII) K. Przerwy Tetmajera

 

 

Teraz chcę tylko żeby ktoś mnie przytulił. Nawet nic nie mówił. Tylko żebym poczuła, ze nie jestem sama... Tylko tyle.

A samotnością długo się nie nacieszyłam. Współlokator wrócił z podróży do rodzinnego domu...

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz