sty 04 2004

2003-12-07 "(...) jest tyle cieni i chmur...


Komentarze: 0

Witaj ponownie Eljot,

Niedzielne popołudnie mija mi nawet w sympatycznym nastroju. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to, ale „kolega zza ściany” uśmiechnął się do mnie. I nawet powiedział „cześć Ola”. Postanowiłam wprowadzić trochę świątecznego nastroju do mojego mieszkanka toteż ubrałam malutką choinkę i postawiłam ją na kuchennym parapecie. Od razu się cieplej w kuchni zrobiło. Poza tym włączyłam też świąteczne piosenki from America. George Michael i jego nieśmiertelne chyba „Last Christmas”, Chris Rea i inne. Fajnie. Tylko na dłuższą metę to smętnie się robi. Pomyślałam sobie, że niedługo trzeba będzie po prezenty jakieś się wybrać. Mojemu kochanemu Piotrusiowi kupię krawat z Tweety’m. On tego ptaszka bardzo lubi. I całkiem prawidłowo. Świrek to jedna z ulubionych postaci mojego dzieciństwa, poza Gumisiami i smerfem Osiłkiem. J

Mama dostanie perfumy a tata... Właśnie co można kupić mojemu ukochanemu tatusiowi? Może książkę? Nie, książkę dostanie wspólną z mamą. Kupię im „Microcosmos” Normana Davisa. Książkę o historii Wrocławia. Tata uwielbia książki historyczne, mama strasznie tęskni za Wrocławiem, toteż myślę, że prezent będzie trafiony. Jeszcze tylko jakąś ciekawą dedykację wymyślę...

Ojej już prawie ta godzina! Musze się pośpieszyć i jakiś obiadek sobie przygotować. Powiem Ci Eljot, że ostatnimi czasy jadam bardzo nieregularnie. Co więcej jadam absolutnie, i w pełnej tego świadomości, niezdrowo. Jakoś tak mi się czas układa, że zapominam o zjedzeniu obiadu. Albo obiad miesza mi się z kolacją... W lodówce jak zwykle prawie same jogurty i kilka twarożków. Ale co tam! Pojadę na święta to mnie mama odkarmi. Już nie mogę się doczekać! Tych świątecznych smakołyków oczywiście, hahaha! Dobra, jak na razie koniec gadania. Muszę coś zjeść i przygotować się do wyjścia. Co prawda nie wiem czy dobrze robię bo zimno jest a moje ucho w coraz gorszym stanie. Ale niech tam! Idę do tej Synagogi! Doszłam do wniosku, że życie można przesiedzieć w domu. A ja tak nie chcę! Życie jest na zewnątrz, a nie w czterech ścianach mojego pokoju! I dlatego wyjdę! Na zewnątrz można oddychać – a w „zamknięciu” się udusić! Na zewnątrz może się wiele wydarzyć ciekawego – można spotkać nowych ludzi, dowiedzieć się czegoś nowego. Wiele można. Tylko trzeba wyjść życiu naprzeciw...

Powiedz Eljot. Nie mam racji? Chyba mam...

A mały Kuba już czuje się lepiej. Ale musi zostać jeszcze w szpitalu przez kilka dni. W przyszłym tygodniu już chyba wyjdzie. Dziś na obiadek mam makaron z sosem słodko-kwaśnym i parmezanem. Na deser ciasto i kawa. (A Kenny G wygrywa te wspaniałe melodie na swoim saksofonie...)

Nie wiem co mu się dzisiaj stało. „Koledze zza ściany” oczywiście. Przyczepił się do mojego ciasta i nie mógł się nachwalić. Chory jakiś czy co? Chociaż nie! On się chyba zakochał... A może się mylę? Nie wiem, w każdym razie dziwny jest. Jak nie on zupełnie.

 Nie doceniam tego jakich kool ludzi mam wokół siebie. Ludzi, którzy zawsze powiedzą miłe słowo. Teraz, nagle doszłam do takich wniosków. Kilka dni temu kolega z roku dał mi malutką świeczkę – złotego aniołka. Powiedział, że mam ładny uśmiech i mam się częściej uśmiechać. Miłe to było tym bardziej, że niezbyt dobrze się znamy.

Człowiek musi stać się samotnym, albowiem dopiero wtedy spostrzeże, że nie jest sam, że nigdy nie był sam” (Franklin) [Jasiu! Nawet nie wiesz ile się naszukałam w archiwach naszego gg tego cytatu! J. Wiedziałam, że gdzieś musi być.. Ale w końcu się udało. Ufff.]

Za kilka minut wychodzę. Na pewno będzie ciekawie...

Ale o tym następnym razem ;-)

 

 

 

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz