2003-12-07 "tak to ja i samotność tuż...
Komentarze: 1
No i stało się Eljot. Teraz to wiem na pewno. Zakochałam się. Czekając na Ciebie się zakochałam. Zakochałam się zakochaniem najgłupszym, ślepym i bez większego sensu. Eljot czemu się nie pojawiłeś przed panem K? Dlaczego???!!!
Co ja teraz powinnam zrobić??? Nie wiem... Gubię się już. Nie chcę być niewolnicą czasu pana K. Nie chcę czekać aż on łaskawie zechce poświęcić mi swój czas. NIE CHCĘ!!!
A czekam...
Eljot dlaczego to nie Ty byłeś pierwszy???!!! Po stokroć pytam dlaczego???
Zakochałam się beznadziejnie głupio i bez większego sensu... Nie wiem jak to się mogło stać. Nie wiem. Może wystarczyło jedno muśnięcie warg, może wystarczyła jedna rozmowa żebym odpłynęła? Nie chcę tego uczucia, a ono we mnie siedzi, niszczy mnie od środka i nie chce się poddać. Jak mam się go pozbyć? Jak???
Zaczynam być trochę monotematyczna. Zdaję sobie sprawę z tego bardzo dobrze. Jestem samotną, monotematyczną dziewczyną. Nie jest mi z tym dobrze........ Może już niedługo...
Dzisiejszej nocy prawie nie spałam. Najpierw coś działo się z moim komputerem. Nie chciał otwierać stron, cały czas się zawieszał. Potem wrócił mój współlokator i zaczął robić awantury (rzucać przekleństwami, że ktoś mu ręcznik przewiesił), na koniec, kiedy już komputer został ujarzmiony, wparował mi do pokoju, że niby dlaczego go wyłączam jak on chce siedzieć w Sieci. A ja mam do w... Niech załatwi tego switcha w końcu i swój zdefiniuje jako centralny. Kiedy już Łukasz wściekły zamknął się w pokoju dziewczyny zaczęły się chichrać.. Stały w przedpokoju i śmiały się jak głupie. Również z naszego kolegi – księcia się śmiały. Nawet miałam ochotę do nich dołączyć, ale ucho zaczęło mi potwornie dokuczać. Zakryłam głowę kołdrą, ale nie wiele pomogło. Nie zakryłam bólu... Jeśli dziś się nic nie zmieni nie wiem jak wytrzymam do jutrzejszej wizyty.
Tak więc miałam spore problemy z zaśnięciem. Z jednej strony ucho. Z drugiej dla spokojności duszy poczytałam sobie kilka wierszy. Tetmajer, Bartoszewicz, ks. Twardowski. Tak się zaczytałam, zamyśliłam, że nie zauważyłam jak szybko minął czas. A potem... Potem, kiedy już naprawdę postanowiłam zasnąć okazało się to niemożliwe. Przyszły natrętne myśli, przyszły natrętne obrazy. Nie chciały odejść. Dopiero nad ranem...
Wczoraj ktoś ze znajomych powiedział, że powinnam napisać książkę o mojej Samotności. Przyznam się, że myślę nad tym od jakiegoś czasu. Jest tylko jeden problem. Książki o Samotności już powstały. Najpiękniejsze dwie, jakie przeczytałam to wielbiona przeze mnie „Samotność w Sieci” Janusza L. Wiśniewskiego, a druga to „Moulin Rouge” Pierra La Mre’a. Traktują o tym samym, a jednak są tak bardzo różne. W „Samotności...” Sieć, nazywana też przez autora Internetem jest tu tylko przykrywką. Tak naprawdę Wiśniewski skupia się na emocjach. Emocjach, które rządzą człowiekiem Samotnym. Pokazał jak bardzo człowiek może być Samotny, do czego jest zdolny, jak się wtedy zachowuje, co myśli. Bardzo pięknie opisał Wiśniewski Samotność dwojga ludzi. Jego i Jej. Oboje młodzi, z pełnym kontem bankowy. A jednak Samotni. On nawet bardziej. Podczas czytania Jego Samotność boli czytelnika... Kiedy Los stawia na ich na swojej drodze oboje myślą, że to już koniec ich Samotności. Ale Los bywa przewrotny. Daje im czas na nacieszenie się sobą, na jedno, jedyne spotkanie. A potem... Potem ich rozdziela. To Ona odchodzi... On znowu zostaje Sam. Najpierw Natalia, teraz Ona – „(...)dlaczego wszyscy mnie zostawiają(...)”. Piękna jest ta Jego Samotność, choć smutna..
La Mre opisał inną Samotność. Samotność człowieka schorowanego, oszpeconego i wyklętego przez otoczenie. Opisał życie malarza impresjonisty Henri’ego de Toulouse – Lautreca. Oszpecony w dzieciństwie ciężką chorobą nie mógł znaleźć swojego miejsca. Ojciec się do niego nie przyznawał, nie miał przyjaciół. Jego najbliższe otoczenie to domy publiczne oraz miejsca spotkań „wyklętych” impresjonistów – paryski Montmartre i Montparnasse. Pił, eksperymentował z używkami, żył w obleśnej kamienicy zupełnie Sam. Czasem tylko odwiedzała go schorowana matka. To trochę inny rodzaj Samotności. Ale też ważny. Chociaż tutaj raczej mamy do czynienia z niezrozumieniem i nietolerancją. To był XIX wiek, jego schyłek. Ale czy teraz jest lepiej...? Można by z tym polemizować. Tak więc ten wielki impresjonista zbliżył się do dziwek i zamieszkał razem z nimi. Ale nie można powiedzieć, że osiągnął dno. Co to, to zdecydowanie nie. Znalazł wśród nich przyjaciół (oczywiście z braku innych). W końcu po długiej chorobie umarł... W przeciwieństwie do bohatera książki Wiśniewskiego, który co prawda chciał popełnić samobójstwo, ale w ostatniej chwili ten przewrotny Los postawił na jego drodze odpowiednią osobę... Ale o tym przeczytaj sam Eljot.
Dlatego nie napiszę książki o Samotności. O czekaniu, o czymkolwiek innym owszem mogę się pokusić o spróbowanie (kto wie, może z tego bloga w przyszłości coś powstanie), ale nie o Samotności.
Zadzwoniła sąsiadka zapraszając mnie na koncert hawdalowy do Synagogi. Mogę kogoś zabrać ze sobą. Dlaczego od razu pomyślałam o panu K? Nie! Z panem K nie pójdę. Wezmę koleżankę. Tak będzie najlepiej. Wieczór zapowiada się więc interesująco.
Spójrz na mnie spojrzeniem
nazwij słowem prostym
i dotknij jak najczulej
struną mgnienia dźwięku
Sfotografuj mnie teraz
póki słońce w górze
i obdarz imieniem
pierwszym lepszym – Ewa
Niech zastygną na moment
niespójne Madonny
i niech ból już nie boli
gdy patrzą na syna
Razem połączone w zacierpieniu
zwiędły
Pokochaj mnie proszę
i spróbuj zatrzymać
(Ewa Bartoszewicz)
P.S. Okazało się, ze jaśnie panu Ł. nikt ręcznika nie przewiesił – on go po prostu z torby nie wyjął.
Przypadkowo trafiłam na swój wierszyk, cieszę się, że się spodobał.
Proszę o kontakt na mail prywatny. Podaję też stronę www którą prowadzę - Poezja nad Dolinką.
Do zobaczenia w internecie
Ewa Bartoszewicz
Dodaj komentarz