2003-12-08 I'll be waiting in the shadows...
Komentarze: 0
Drogi Eljocie!!!
Wczoraj już nie zdążyłam się podzielić z Tobą wrażeniami z hawdalowego koncertu we wrocławskiej Synagodze Pod Białym Bocianem. A było bardzo przyjemnie. Występował młody zespół z Izraela. Chłopaki grali muzykę klezmersko-jazzową. Bardzo porywająco grali. Aż chciało się tańczyć. Ciekawie też wyglądali. Dwóch miało włosy ciemne (jak to Żydzi), do ramion lekko kręcone. Trzeci (lider) wyglądał jak żywcem wyjęty ze „Sklepów Cynamonowych” Schultza. Niewysoki, szczupły, z brodą (prawie jak rabin) i kapeluszu. Typowy Żyd. A jak genialnie „zapodawał” na saksofonie!!! Eljot, żałuj, że tego nie mogłeś posłuchać. Na koncercie byłam z moją koleżanką N i jej mamą. Muszę Ci powiedzieć Eljot, że dawno już tak się nie śmiałam. Śmiałam się szczerze i nie wymuszenie. Obie panie są moimi sąsiadkami, mieszkają dwa piętra niżej, i są rewelacyjne! Co prawda N jest młodsza ode mnie, ale ma wpływ odstresowujący. I bardzo dobrze!
Do domu wróciłam ok. 21. postanowiłyśmy z N zrobić sobie babski wieczór. Zamówiłyśmy pizzę, która okazała się nie najlepsza, i włączyłyśmy film. Wybrałyśmy film nie wymagający zbytniego wysiłku myślowego „Poznaj mojego tatę” z Robertem de Niro w roli głównej. Fajna komedia. Tylko jak dla mnie akcja trochę rozciągnęła się, przez co zakończenie zostały jakby (możliwe, że z braku czasu) spłaszczone. Ale i tak było fajnie.
Do łóżeczka poszłam ok. 23. położyłam się i nie mogłam zasnąć. Na pewno wiesz, Eljot, jak to jest leżeć i nie móc zasnąć. Przewracasz się z boku na bok a w głowie masz same kretyńskie myśli. Myślisz wtedy o rzeczach, o których najmniej chcesz w tym momencie myśleć. Zresztą ja ostatnio mam trochę problemów zarówno z zasypianiem jak i wstawaniem. Wczorajszego ranka na przykład obudziłam się ok. 8. Nie wstałam od razu, ale jeszcze postanowiłam poczytać. I wiesz co Eljot? Nie mogłam się skupić zupełnie na tym co czytam. Fakt, że „Zwierciadło” jest poważną gazetą i troszkę trzeba poważniej podejść do niej, ale ja nie byłam wyjątkowo w stanie. Najchętniej leżałabym cały dzień i patrzyła w sufit... Najchętniej w ogóle bym o niczym nie myślała. Przestraszyłam się trochę bo takie stany to depresji towarzyszą. Ale przecież ja nie mam depresji. Chociaż, tu zacytuję „Wprost” (jeden z ubiegłorocznych numerów), depresja to podobno „rak duszy”. A z moją duszą ostatnio nie najlepiej... Mam jednak nadzieję, a może tylko chcę ją mieć, że już wkrótce wszystko się zmieni. Na lepsze się zmieni. Tak jeszcze na koniec Ci powiem, że ja już i tak nie mam spokojnych nocy a jeszcze w snach zaczął mnie prześladować Ł. Mój współlokator. Lub, jak wolisz, „kolega zza ściany”. Otóż śniło mi się, ze jestem w łazience, biorę prysznic, a ten stoi pod drzwiami i mnie bez przerwy pyta kiedy wyjdę. Nawet nie podaje konkretnego powodu dla którego musi tam wejść. Tylko stoi i marudzi... Brrr.
Wróciłam z badania słuchu. Koleżanka mamy, pani Agnieszka, wpisała mnie na listę pacjentów jako „Oleńka” i pani Jadzia (sekretarka) z panią Mariolą (audiolog – osoba, która bada słuch) nie bardzo wiedziały o kogo chodzi. Dopiero jak weszłam do Poradni to wszystko stało się jasne. „Cała Agnieszka” – jak podsumowała moja mama, kiedy do niej zadzwoniłam. Ale kobieta ma serce na dłoni. Zawsze chętnie pomoże. Dlatego kiedy zostałam sama, bez rodziny, to wiedziałam, ze zawsze mogę na nią liczyć. W każdym razie z uchem wszystko w porządku. Ubytku na słuchu też nie mam. Laryngolog tylko przepisał mi leki za kwotę 60 złotych. Kurcze w dzisiejszych czasach nie opłaca się chorować. A przecież mi właściwie nic nie dolega. Normalnie szok! 60 złotych na leki! Syropek, jakiś specyfik do picia musujący i kropelki do nosa. Z mojego studenckiego budżetu? Straszne!
Dodaj komentarz