sty 04 2004

2003-12-13 sobota trzynastego - bez pecha...


Komentarze: 1

Cześć Eljot!

Witam Cię w sobotę trzynastego.  Jak dotąd żaden pech mnie nie spotkał – i  mam nadzieję, że nie spotka. Kupiłam dziś bilet na pociąg. Za tydzień o tej porze będę już w Białymstoku!!!! Hip hip hura!!!!!! Już nie mogę się doczekać! PKP uruchomiło bezpośrednie połączenie także nie będę musiała się przesiadać i czekać w Warszawie. I te dziewięć godzin w pociągu... No, ale ostatecznie czego się nie robi. (kurcze już jakieś zboczenie „zawodowe” mam – jeśli mówię, że za tydzień o tej porze gdzieś będę to użyję czasu Future Continuous, a jeśli mam już kupiony bilet i wiem, że na pewno za tydzień jadę to użyję czasu Present Continuous... – brrrr).

Wiesz, Eljot, od wczoraj mam jakąś dziwną fazę na słuchanie muzyki klasycznej. Nie wiem, co mi się stało. Po prostu muszę słuchać wszystkiego co klasyczne. Ja oczywiście z domu wyniosłam miłość, chyba można tak powiedzieć, do muzyki, ale pierwszy raz zdarza mi się coś takiego. A najlepsze jest to, że w takich krainach jeszcze nie byłam.... Niesamowite. Słucham wszystkiego, co mam na półce. Mozart, Rimski-Korsakov, Ravel, Chopin (to naprawdę jest geniusz romantyzmu!), Czajkowski, nawet opery Bizeta nie są dziś ciężkie do przejścia. Odnalazłam też, pożyczoną już jakiś czas temu od P, płytę z największymi „przebojami muzyki klasycznej” z Festiwalu Wratislavia Cantas. A i jeszcze nie mogę oczywiście zapomnieć o Zbigniewie Preisnerze i muzyce cerkiewnej. Chciałabym chociaż raz pójść do Cerkwii... A znasz może Eljot taki duet Marek & Vacek? Byli bardzo popularni swego czasu, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Niesamowicie na fortepianach grali. Mam ich dwie kasety (zabrałam mamie) pt. „The last concert”. Jak oni grali Chopina!!! Szkoda, że nie miałam okazji być na żadnym ich koncercie. Ale za mała byłam żeby rozumieć muzykę klasyczną. Teraz jestem starsza, ale też nie mogę powiedzieć bym wszystko „rozumiała”. A koncertu Marka & Vacka już na pewno nie zobaczę... Wszystko przez tragedię jaka się wydarzyła. Mama mi opowiadała, że byli tak zgranym duetem, tak wspaniale im się razem grało, że kiedy Vacek zginął w wypadku, Marek powiedział, że zawiesza koncertowanie bo on z nikim innym grać nie chce. Nawet ten podwójny album, w którego posiadanie weszłam, ma dedykację: „This album is dedicated to VACEK, a blessed pianist, my unforgettable friend for more than 24 years. MAREK”. Jak to przeczytałam to aż mi się łza w oku zakręciła. Może ja jestem czasem zbyt wrażliwa, ale nie mogłam się powstrzymać. Jak będziesz miał okazję, Eljot, to posłuchaj ich gry. Gwarantuję, że się nie rozczarujesz. Już kończąc temat muzyki klasycznej, w której klimacie pozostanę pewnie do samego wieczora, to powiem Ci, że najpiękniejszy opis jak bardzo można ten rodzaj muzyki przeżywać, jak bardzo można go nosić w sobie i jak bardzo można go czuć całą swoją osobą przeczytałam w „Samotności w Sieci”. Jak dotrzesz do tej książki, Eljot, jak już dojdziesz do momentu kiedy Jakub spotyka Jennifer będziesz wiedział o czym mówię.

Wiesz,  przez tą muzykę trochę jestem dziś rozmemłana. Ale dobrze mi z tym nawet. Leżę z zamkniętymi oczami i wsłuchuję się... Uwielbiam to! A świeczka się dopala...

Coraz bardziej do mnie dociera jak wielkie mam zaległości czytelnicze. Już dwie, jeszcze nie zaczęte książki leżą na nocnej szafce a ja już myślę o następnych, które chciałabym przeczytać. Mam kilka książek z zakresu psychologii, które to „podwędziłam” mamie przy okazji przeprowadzki. I jak na razie przez dwa lata nie znalazłam czasu na ich przeczytanie. W końcu jednak będę musiała je zawieźć. Jak dotąd udało mi się przebrnąć przez „Optymizmu można się nauczyć” Martina E. P. Seligmana. Może i ciekawa pozycja, ale jak dla mnie, absolutnego laika i osoby niezbyt zainteresowanej psychologią, odrobinę przydługa. Nie mniej myślę, że coś z niej wyniosłam. Na półce czeka na mnie „Ja” Tadeusza Niwińskiego. Mama mówi, że nie jest to najlepsza lektura, ale my mamy zgoła odmienne zdanie jeśli chodzi o książki. Tak więc mam nadzieję, że uda mi się wyskrobać trochę czasu i w końcu ją przeczytać. Pozostając jeszcze przez chwilę w temacie książek. Mówiłam Ci, że przeczytałam „Martynę”. O tym mówiłam, pamiętam, ale nie mówiłam co ja tam przeczytałam. A przeczytałam coś nie do powtórzenia. Coś, czego sama lepiej bym nie ujęła. Przeczytałam tam wspaniały opis, czym jest miłość. „(...)miłość jest wtedy, kiedy chcesz z kimś przeżywać wszystkie cztery pory roku. Kiedy chcesz z kimś uciekać przed wiosenną burzą pod osypane kwieciem brzozy, a latem zbierać z tym kimś jagody... i pływać w rzece. Jesienią robić razem powidła i uszczelniać okna przed wiatrem. Zimą – pomagać przetrwać katar i długie wieczory, a jak będzie zimno rozpalać razem w piecu(...)”. Piękne, prawda Eljot? Kim Ty jesteś.... Kiedy przyjdziesz....

A poza tym, że im bardziej się późno robi, tym bardziej popadam w rozleniwienie i rozmarzenie to życie toczy się dalej. Byłam w pracy. Odrobiłam z Kubą lekcje i po raz nie wiem który obejrzałam „Shreka”. Mały był bardzo zawiedziony, że nie zostanę i nie obejrzę z nim skoków narciarskich. To jeszcze jeden dowód sympatii – tak to odbieram ja. J chętnie bym została, ale cóż. Trzeba było różne sprawy załatwiać przed wyjazdem. Chciałam też z kilkoma znajomymi się pożegnać przed świętami bo wiem, że w następnym tygodniu już się nie zobaczymy.

(Słucham w tym momencie Beethovena. Bardzo żałuję, że nie umiem grać na pianinie. Mama umie, brat umie, nawet tata coś zagra. A ja? I to nie dlatego, że słuchu nie mam, bo mam – w końcu urodziłam się w muzykalnej rodzinie – ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby uczyć się gry na pianinie właśnie. A szkoda... Dziadek do tej pory nad tym boleje. A tak na marginesie to posłuchaj kiedyś „Melody for Susan” – nie wiem kto wykonuje bo ja to znam tylko z wykonania Marka & Vacka, ale jest bardzo nastrojowe i przyjemne dla ucha).

Tyle na dzisiaj Eljot. Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio jakaś zmęczona jestem. O tej porze (nie ma jeszcze 18) już nie mogę skupić myśli. Nie wiem co mam pisać, litery się rozmazują. Myślę, że to dlatego, że już niedługo wyjazd i zaczynam powoli nastawiać się na słodkie nicnierobiebie. Tylko powiedz mi Eljot, jak ja przeżyję dwa tygodnie bez Sieci....

 

alexbluessy : :
17 stycznia 2004, 23:49
Ja też nadrabiam zaległości w czytaniu - Twojego bloga.

Dodaj komentarz