5 godzin 25 minut.
Komentarze: 0
Z miłych rzeczy to zrobiłyśmy sobie wczoraj z B. wagary. Pojechałyśy do IKEI. Z okazji Dnia Kobiet kupiłam sobie książkę - "Jasne, błękitne okna". Już dawno nie czytałam nic, co nie ma związku z literaturą rosyjską. Na nowo odkryłam, jak fajnie jest usiąść z kubkiem gorącej czekolady i preznieść się w inny świat. I podczytywać gdzie się da, w kuchni, w autobusie, w łażience. Obiecałam sobie, że raz w miesiącu kupię sobie nową książkę. Zamierzam postanowienia dotrzymać.
Wieczór upłynął pod smakiem kokosa (Rafaello), czekolady Wedla, czerwonego wina i ciepła śpiącego Eśka. Druga butelka Sophii została na bliżej nieokreślony termin. Pewnie znowu, nieoczekiwanie nam się o niej przypomni...
Dzisiaj Esiek rządzi w kuchni. Wieczorem drink u Ł., a potem pójdziemy do chilloutowych rytmów. Zapowiada się fajny wieczór. Już teraz zastanawiam się jak mogę wykorzystać etole, którą od Eśka dostałam razem z egzemplarzem Claudii. Coś trzeba będzie wymyśleć. Najwyżej zrobię z niej użytek jutro, kiedy będziemy szli do Rynku na obiad.
Tymczasem siedzę w biurze i już nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Będę musiała pogadać z szefową. Dostałam wiadomość od E., że ona nie widzi potrzeby przychodzenia do biura bo jestem ja i S. To ja też mogę tak powiedzieć bo jest przecież S., a S. bo ja jestem też może powiedzieć to samo. Jakaś paranoja. To tak z mniej miłych rzeczy. Jeszcze mi bank zablokował dostęp online do konta bo rzekomo podałam złe hasło. A przecież sami chcieli żebym je zmieniła to nie rozumiem... Będę musiała się tam wybrać.
Jeszcze 5 godzin 25 minut. I weekend.
Dodaj komentarz