9 miesięcy.
Komentarze: 5
Czy to musi być taki popieprzony stan ten PMS??? Że wszystko się wywraca do góry nogami, że cały czas by się płakało, leżało pod kocem, spało??? Kiedy potrzeba kogoś, do kogo można się przytulić, kiedy nie chce się chcieć, kiedy...
...którąś z kolei godzinę siedzę gapiąc się bez sensu w monitor, nic się nie dzieje. w tle Natalie Cole, w kieliszku czerwone wino wytrawne. Ryż już dawno wystygł i mimo że nic dziś nie jadłam prawie to nie mam na nic ochoty, chyba że na ot wino. Dzisiaj nic nie ma dla mnie sensu, wszystko mnie drażni, lepiej nie pokazywać mi się na oczy. O dziwo, Moje Kochanie Najdroższe świetnie wie, co robić żebym zapomniała o moim zespole napięć. Ale jego tu dziś nie będzie, a jutro będzie po wszystkim.
Wczoraj idąc przez miasto na spotkanie ze znajomymi, wspominaliśmy nasze drugie spotkanie (drugie bo akurat przechodziliśmy obok Altany, małej knajpki. Esio pamiętał, ze miałam na sobie niebieski polarowy sweterek, on był w jeansowej kurtce i puchowym bezrękawniku - pamiętam jak dziś. Bardzo przystojnie wyglądał. Co nie znaczy, że teraz wygląda gorzej oczywiście). A dziś mija 9 miesięcy od tego pierwszego. Pamiętam, marcowy wieczór, plac Solny, i ten uśmiechnięty chłopak idący w moim kierunku. Kto wtedy mógł przypuszczać, ze to się tak potoczy...??? Nikt, my sami byliśmy, i chyba nadal trochę jesteśmy, zaskoczeni takim obrotem sprawy. Każdego dnia mam ochotę krzyczeć „kocham, kocham, kocham cię”. Od niego też takie słowa dostaję, i cieszę się do telefonu jak głupia. A potem dostaję jakiejś potężnej energii. Mogę wszystko... Strasznie szybko ten czas przeleciał, 4 miesiące bez niego też... O dziwo. Już nie pozwolę mu mnie zostawić, albo bierze mnie ze sobą albo nie jedzie. Tfu tfu tfu!!! Co ja gadam, przecież sam powiedział, że jak już to chciałby żebym ja też jechała z nim. Ale ja głupoty gadam, przecież Mój Mężczyzna nigdzie się nie wybiera. To ja wyjeżdżam, na całe 5 dni. No.
Pamiętam jak wyjechałam na Wielkanoc. Tęskniłam jak głupia, mimo że znaliśmy się niecały miesiąc. Chciałam żeby był blisko. Wróciłam, spotkaliśmy się, wstąpiliśmy do jakiejś knajpki, usiedliśmy – wziął mnie za rękę, pocałował ją, spojrzał w oczy. Powiedział, ze cieszy się, że już wróciłam i że mam już więcej nie wyjeżdżać. Nie mogliśmy się oderwać od siebie, najwyraźniej się stęskniliśmy jedno za drugim. A za niecały miesiąc sam się spakował i wyjechał do Londynu. Zostałam sama... I myślę sobie (może to tylko wino tak działa – nie wiem), że może moje stany lękowe wynikają z tego, że jak rano wychodzi ode mnie to ja się boję, że już nie wróci. A przecież to nie prawda i ja to wiem. To dlaczego...???
Mam PMS-a, czerwone wino w kieliszku i Natalie Cole w głośnikach. Jestem spokojniejsza... a może tylko mi się wydaje, może to tylko alkohol...
Dodaj komentarz