bezsenny sen mnie kołysze...
Komentarze: 3
... źle się czuję. Coś mi ściska gardło. Nie pomogła nawet gorąca, parująca kąpiel z mikroelementami. Zrobiłam sobie melisy to może trochę mi przejdzie. W skrzynce znalazłam dzisiaj ulotkę z Ośrodka Edukacji Psychologicznej. Moja mama kiedyś była tam na jakimś treningu i teraz kilka razy w roku przysyłają nam informacje o organizowanych treningach terapeutycznych. Pomyślałam sobie, że może to coś dla mnie. Że może przydałaby mi się rozmowa z psychologiem. Może znalazłabym odpowiedzi na moje pytania, może bym znalazła rozwiązanie moich problemów. Tylko, że taki 5-dniowy wyjazd kosztuje 850 zł. Nie stać mnie. A te treningi prowadzone są przez mistrzów. Uczyli się u Wojciecha Eichelbergera – świetnego psychologa (razem z Tomaszem Jastrunem piszą do „Zwierciadła” świetne artykuły). Bo znowu zaczynam czuć, że nie jest dobrze. Znikły uśmiechy, słońce i radości.
Chciałam zadzwonić i porozmawiać z kimś. Zadzwoniłam do A. Wyszła z chłopakiem. Zadzwoniłam do P. Na aerobiku. Odebrała jej siostra. Może tylko zmęczona była... Może źle ją zrozumiałam... Nie mniej odniosła wrażenie jakby jak najszybciej chciała rozmowę skończyć. I jeszcze się o Z. pytała. To jej powiedziałam wszystko. Niby nic. Powiedziała, że fajnie i tak dalej, ale to właśnie po tym zakończyła rozmowę. A przecież według zasad savoir vivre’u kończy ten, kto dzwonił. Zadzwoniłam do mojego brata. Też go nie ma. Ma wrócić za pół godziny i do mnie oddzwonić. Eh!!! Ja już chyba kiedyś mówiłam, ze jak ktoś mnie potrzebuje to zawsze jestem. Ale w drugą stronę to już tak wesoło nie jest. A może ja po prostu mam takiego pecha... Eh!!!
Co to się dzisiaj porobiło... Ł. Na przykład stanął nad moimi tulipankami ślicznymi, podparł się pod boki, i powiedział: „No to się teraz przyznaj od kogo to dostałaś”. Ja mu na to, że od KOLEGI. A on mi rzecze: „Ładny kolega...Takie kwiaty...”. Zazdrosny jaki czy co??? Prawdę mówiąc mało mnie to obchodzi. Kwiatki są śliczne, moje i tyle!!! Kto chce mogę dać popatrzeć. J Aha! Mało tego. Ł. Jeszcze zapytał: „Słuchaj, a co z tym gościem co tu przychodził? Dawno go nie było. Jak on miał na imię?” Ja: „K***”. On: „Ale co wy jesteście razem czy jak?”. W tym monecie mnie siekło. Ja: „Nie, nie jesteśmy”. On: „Aha. Ale taki bukiet. Niezły ten gość musi być. A ty droga.” Siekło mnie jeszcze bardziej bo zabrzmiało to tak jakbym była do kupienia.
Posłuchałam trochę Seweryna Krajewskiego i Marka Grechuty i trochę mi się poprawiło.
Ale za to ząb trochę zaczął boleć... Dziwne, nie??? Po wizycie u dentysty powinno być odwrotnie. Lekarka na siłę chciała mnie znieczulać. To jej powiedziałam, że: „trzeba swoje wycierpieć”. A ona mi pogratulowała takiej postawy i dawaj borować. Nie było najprzyjemniej, ale dało się wytrzymać.
Mój brat zadzwonił. Być może dostanę darmową wejściówkę na koncert. To jeszcze nic pewnego, ale szanse są. A niech by nie było!!! Muszę tylko w kiosku wyczaić tą gazetę z artykułem o jego składzie. Ale dumna... dumna z niego jestem bardzo.
Normalnie Grechuta zaczął przynosić efekty... Cud Moi Drodzy. Cud!!! Nie chcę zapeszać ale chyba zaczynam się lekko uśmiechać...
W pogoni spraw, w szarości dnia
Odnaleźć chcę dłoni twej czuły gest
Wśród ludzi złych, na przekór im
Nie zgubmy drogi swej
Raz szczęścia blask, raz smutku łza
Pociąga nas życia gra, walki smak
Nie liczmy strat, ten świat jest wart
Naprawdę jest ich wart (czy aby na pewno???)
Nieprawda, że za późno - wiem, tak trudno uwierzyć
Ktoś szansę dał, pozwolił nam odnaleźć się pośród stu krętych dróg
Spróbujmy znów zaufać snom niech spełnia się nasz los [S. Krajewski „Zaufać snom”]
I tym optymistycznym akcentem życzę WAM kolorowych snów. Do jutra. Trzymajcie się. Pa.
Dodaj komentarz