wrz 20 2004

Coś o czymś bez czegoś.


Komentarze: 1

... a Ty znowu zdziwiony jesteś Eljot. Co tym razem, hm??? No dobra, jak nic to nic. Ty chyba lepiej wiesz.

 

Rozdrażniona dzisiaj jestem. Z samego rana obudził mnie sms od E., której się nagle przypomniało, że dziś wpaść nie może bo ma kurs jazdy. Zaraz potem odezwała się A. z pytaniem czy będę jutro w domu bo jak będzie we Wrocławiu to wpadłaby do mnie. W domu będę, niech wpada. Dziewczyna pokłóciła się z facetem, trzeba wysłuchać, doradzić w razie potrzeby. Hm, no mam tylko nadzieję, że nie posprzeczali się z mojego powodu... Czemu tak by miało być??? Bo widzisz Aniele Mój, po moim od A. wyjeździe jej chłopak stwierdził, że ją buntuję i ze to wszystko przez to, że we Wrocławiu mieszkam. I w ogóle jeśli mam problemy to nie musze się wyżywać ja jego kolegach (???!!!). Nie bardzo rozumiem o co mu chodziło, ale nie wnikam. Prawdę mówiąc zwisa mi co on o mnie myśli, a martwi to jak traktuje moją bądź co bądź dobrą koleżankę. Przyjaciółkę prawie.

 

... po wiadomości od E. już bym nie zasnęła więc wstałam i z kubkiem kawy kręciłam się po mieszkanku psiocząc na współlokatora, który zapodział gdzieś swoje klucze jak był w domu. Do drzwi dorobił, ale wiesz, problem jest z tym od bramy na dole bo to jest jakiś specjalny rodzaj i musiałam mu w spółdzielni zamówić. I teraz Ł. jak wieczorem wychodzi to pożycza klucz ode mnie, a wczoraj zapomniał go oddać przez co rano była zmuszona czekać aż wstanie i klucz mi odda. Trochę rozwaliło mi to plan dnia, ale trudno. Na szczęście jutro czy pojutrze będzie miał już swój. A swoją drogą jak on mógł zgubić klucze do mojego mieszkania???!!!

 

Byłam w dziekanacie na filologii, wiesz??? Jak to co??? Oczywiście nic nie załatwiłam. Pani sekretarka powiedziała, ze listy przyjętych będą dopiero w środę albo czwartek. Rychło w czas bym powiedziała. Wkurzyłam się dlatego zaraz dzwonię do taty i niech rozpierdówę robi bo to zakrawa mi na jakiś kiepski dowcip. A kiedy oni zamierzają poinformować tych, których nie przyjmą, 1 października??? Hehehe. Jakoś nie jest mi do śmiechu Eljot.

 

... jak tak sobie chodziłam po mieście to bardzo zatęskniło mi się za Esiem. I paradoksalnie speeda dostałam. I radość poczułam, i spokój i coś mnie od środka zalało. A na Bajora na pewno nie pójdziemy. Spotkałam dziś N., a ona pracę w teatrze zaczyna od października dopiero. Szkoda. Czyli od następnego miesiąca będziemy się za darmola odchamiać. Mam nadzieję, że jeszcze będę mogła obejrzeć „Przypadek Klary”. Coś genialnego, absolutna rewelacja. I Grammatik na żywo...

 

...czyli plan awaryjny trzeba będzie wprowadzić. Czytaj: domowy recital z płyty CD. Ale do tego otoczkę się dorobi i będzie great. Ale żałuję, wiesz??? Taką miałam ochotę z nadzieją pójść z Esiem na ten koncert. A przecież nie wydam stówy na bilety bo z czego niby, a jak on wróci z Bułgarii to po biletach będzie. Kurcze, no...

 

(rany, ale wystygnięty rumianek jest obrzydliwy!!!)

 

Ty wiesz Aniele, że mi na sałatka owocowa z zapiekanką makaronową wsiadła na myślenie. Wczoraj nawet Bratu kazałam się dowiedzieć czy Mama nasza nie ma czasem wiadomości ile tego alkoholu i jakiego do niej dodać. Z resztą sobie poradzę. A jak!!! W poszukiwaniu odpowiednich proporcji zaktualizowałam moją kucharską książkę. Ale fajnie, będę mogła sobie oglądać i wymyślać co upichcić. Gotować dla Esia to sama przyjemność, zresztą ja w ogóle lubię się babrać w kuchni. Może kiedyś knajpkę założę... Hm, wcale nie głupi pomysł...

 

Anyway, jak wczoraj siedziałam nad segregatorem z przepisami... (bo ja Eljot ciągle nie mogę uwierzyć, że nie mam tam przepisu na sałatkę, głowę bym dała, że tam był...) to dla (wątpliwego) relaksu włączyłam telewizor. Rany, kto tego kretyna Wojewódzkiego na wizje wpuścił. Robi idiotę z siebie i z innych, nie mówiąc, że obraża swoich gości. Ale po nim był program. Nie pamiętam tytułu, w każdym razie coś o dzieciach. A Ty wiesz kto go prowadzi??? Babka, która w trzeciej klasie miała z nami dziennikarstwo. Fajna kobitka, nawet na warsztaty do koszalińskich lasów nas wzięła. Zorganizowała konferencję prasową z leśnikami i burmistrzem miasteczka, gdzie mieszkaliśmy. Kool.

... i w tym programie tak ją ucharakteryzowali, że ledwo ją poznałam. Dopiero po nazwisku. Ale do końca nie dotrwałam bo się zdołowałam. Jak można zabić własne dziecko...

 

... no i wiesz Eljot jak ja ten program oglądałam to tak mi się skojarzyło z rozmową z Esiem. Kiedyś siedzieliśmy sobie nad fosą i rozmawialiśmy co by było gdybym ja była w ciąży dajmy na to. No Aniele, nie gorsz się tak!!!

Otóż doszliśmy do tego, że: ja bym się zmartwiła, Esio by się nie zmartwił bo w sumie to on nie miałby nic przeciwko dzieciątku. Tfu tfu!!! Następnie ja nie chciałabym się pobierać bo dziecko nie może być czynnikiem prowadzącym do takiej decyzji, i tu się zgodziliśmy. A w ogóle było to czyste teoretyzowanie więc nie rób takiej miny Eljot. Chociaż jak się zaczęliśmy witać to... No, coś by mogło być z tego witania, bo nasze powitanie nawet nas zaskoczyło. Ale bez obaw Aniele, wszystko pod kontrolą było i jest. 

I wczoraj właśnie tak mi się ta rozmowa przypomniała i nawet się uśmiechnęłam nie wiedzieć czemu. A potem przyszły do mnie kosmatki i zasnąć nie mogłam, ale jakoś się udało.

 

Hm...

 

... i tak mi się przykro zrobiło, że ciągle nie wiem co z filologią, że na Esia muszę jeszcze poczekać, i w ogóle że pogoda jakaś taka nijaka, że włączyłam sobie „Coś optymistycznego”, wiesz??? Trochę mi lżej, ale nie do końca. gula trzyma uparcie. Ale deser czekoladowy napakowany chemią spożywczą może coś pomoże. A jak nie to, to czekoladowa Princessa na pewno. Eh.

 

Kurcze, coś czuję, że zaczynam wpadać znowu w zadumanie i rozmemłanie. Leonard Cohen tak jakoś działa... Znowu wątpliwości, zniechęcenie, znaki zapytania. Nie wiem co się dzieje...

Jutro wpadnie A., jutro pojadę do babci po pranie, pojutrze spotkam się z E., a w piątek będzie już Esio. I wszystko będzie dobrze. No, powiedzmy. Dopóki nie będę wiedziała co i jak z uczelnią to dobrze nie będzie. Eh... No i żeby jakąś pracę udało się znaleźć, bo rodzice kredyt podpiszą, ale na opłacenie konwersacji i szkoły nie wystarczy. A trzeba jeszcze za coś żyć, i nie być „na styk”. Hm, jakoś to będzie. Musi być. Niech tylko zacznie się październik, niech przyznają mi kredyt to odetchnę.

 

No...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
20 września 2004, 17:52
no ja sie nie dziwie ze wpadasz w takie stany skor sluchasz taka muzyke.sprobuj cos bardziej zywiolowego:) Na koncert i do teatru tez bym sie wybrala.Oj trzeba,trzeba sie odchamiac,nawet za niemale pieniazki. A Wojewodzkiego palanta tez nie lubie.W ogoel nie umie przeprowadzac wywiadow!

Dodaj komentarz