Cudownie mi!!!
Komentarze: 5
Nie wiem od czego zacząć Aniele... Cudownie mi po prostu. Nadal boję się to powiedzieć z całą pewnością i pełnym przekonaniem, ale chyba w końcu powoli zaczyna mi się droga prostować.
Esio przyjechał w piątek wieczorem. Opalony, stęskniony, jeszcze bardziej Mój. Tylko głupio wyszło bo mieliśmy razem odprowadzić Ł. do autobusu, ale źle odczytałam esiowego smsa i nie dotarłam na czas. Wysłałam pożegnalną wiadomość z Sieci, ale to nie to samo. Nic to, trudno...
... powiedział, że przyjedzie do mnie, a mi ciągle ta sałatka po głowie chodziła, wiesz, i ja poszłam do Leclerca po wino do niej. Żebym nie skłamała, ale spędziłam na alkoholowym stoisku jakieś pół godziny. W końcu znalazłam pół słodkie hiszpańskie wino nadające się do owocowych sałatek. Potem poszłam do szkoły turystyki spotkać się dyrektorką. Wystawiła mi taki list polecający, że szczęka mi opadła bo nie sądziłam, że tak byłam odbierana. Licencjat mogę robić w Nysie... Esio mnie namawia, dużo prawdy jest w tym, co mówi. Co prawda opłata wpisowa to 500 złotych, a ja do środy muszę mieć 1700 na studia, ale Esio powiedział, że w razie czego to przecież on może mi te pięć stów pożyczyć, oddam jak będę mogła. Prześpię się z problemem, podzwonię jutro jeszcze do innych szkół i zobaczę.
No w każdym razie jak przyszłam do domu to byłam śpiąca i zmęczona. Usmażyłam kilka cynamonowych naleśników i poszłam spać. A tu nagle wyczułam jakieś „ciało obce” za sobą. To Esiulek przyszedł. Zapalił światło, przytulił się, pocałował i powiedział „cześć kochanie”. Obudziłam się...
Opowiedziałam mu co się ze mną działo przez te dwa tygodnie. Nie pominęłam tego, że miałam ochotę najeść się tabletek nasennych a potem je popić jakimś dobrym winem. Kiedy to usłyszał powiedział, że mam nawet mu takich rzeczy nie mówić, a jeśli jeszcze kiedykolwiek miałabym „ochotę” na coś takiego to mam palcem wskazującym popukać się w czoło, albo zrobić baranka uderzając głową w ścianę.
... zjedliśmy naleśniki, otworzyliśmy wino, które przyniósł. Czerwone wytrawne – takie, jakie oboje lubimy najbardziej. Część wypiliśmy w pokoju, potem przenieśliśmy się na balkon. Razem z kadzidełkiem (ylang ylang) świeczką (czekoladową) i drugą butelką wina (białego, które miało być do sałatki). Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. mimo chłodu było mi ciepło. I taki romantyzm się unosił, jakby coś obiecywał... Ale nic się nie wydarzyło. Prawie nic... Zamiast Symfonii było Preludium. Natalie Cole w odtwarzaczu wprawiała w genialny nastrój, wino (jak nigdy poszły dwie butelki) lekko szumiało w głowie, w pokoju unosił się zapach eterycznego olejku (cynamon).
I to Ciepło, ta Bliskość, ten Zapach i ten Dotyk...
... pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Jakbym wiedziała, że już nic złego nie może mi się stać. Czułam się bezpiecznie.
Wcześnie rano musieliśmy wstać bo Esio musiał odstawić rodzicom samochód, a ja musiałam iść do B. Tak nagle zadzwoniła, czy nie mogłabym przyjść bo nie ma z kim dzieci zostawić bo nagle jej zajęcia na uczelni wyskoczyły. Mogłam. Z Esiem i tak byłam umówiona na popołudnie.
Wychodząc z domu zdecydowałam, że zrobię tą sałatkę. Po drodze kupiłam owoce i bitą śmietanę. Wzięłam też „Samotność...”. Przy winie i sałatce fajnie by się czytało.
Ale poczekaj Anioł, od początku.
B. mnie wyściskała, mały T. powiedział, że za mną tęsknił, a K. ograł w Monopol. Tak minęło mi kilka godzin. Gdyby tylko nie wpadł bez zapowiedzi były mąż B... To taki wampir energetyczny, na szczęście niedługo po nim przyszła B. i mogłam w końcu jechać do Esia na obiad.
Ale mi pyszności przygotował, wiesz??? Kotlecik mielony, kasza gryczana, sosik z warzyw i rosół. A potem razem robiliśmy sałatkę. To znaczy on miał zająć się winogronami i bitą śmietaną, a ja resztą owoców. Wiesz, ananas, brzoskwinie i te sprawy. Ale okazało się, że nie ma mleka. Więc Moje Kochanie poszło do sklepu, przy okazji wyprowadziło pieska na spacer. A ja stałam w oknie, kroiłam owoce i patrzyłam na zapłakane deszczem osiedle Esia. I jakoś tak mi się zrobiło... Sama nie wiem jak nazwać to uczucie. W pokoju dobiegały dźwięki jakiegoś serialu, którego i tak nikt nie oglądał, ale który wprowadzał jakiś taki domowy nastrój. Deszcz za oknem, sałatka i to, że byłam sama z Esiem przez kilka godzin do powrotu jego siostry spowodował coś, czego chyba jeszcze nie powinnam czuć. A wiesz o czym mówię???
Pewnie, że wiesz. mam na myśli to, że najchętniej bym z tej kuchni nie wychodziła. Było mi tak ciepło, rodzinnie i esiowo mi było. Deser wstawiliśmy do lodówki, a sami włączyliśmy sobie Santanę. Jak dobrze było potańczyć z nim, a potem tak po prostu leżeć i czuć.
... a potem wyszliśmy do osiedlowej knajpki. I tam mu wszystko powiedziałam. Że to nie jest tak, że ja mam różowo bo to bo tamto, że są wieczory kiedy wyję w poduszkę, że jestem psychicznie zmęczona. I przez chwile miałam ochotę się rozpłakać. Ale nie zrobiłam tego. potem, już w domu, wypiliśmy trochę wina, porozmawialiśmy zasnęliśmy. I znowu się wyspałam. I znowu było Preludium i znowu było mi ciepło i bezpiecznie.
I za każdym razem mam ochotę mu powiedzieć te Słowa Dwa. I każdego dnia bardziej odkrywam w nim wewnętrzną potrzebę ciepła, bliskości i uczucia. Też bezpieczeństwa. I chcę mu to dać. Bardzo. Każdego dnia bardziej odkrywam jego wewnętrzne ciepło i pewien rodzaj wrażliwości.
Kocham coraz bardziej po prostu. I chcę mu TO w końcu powiedzieć. Jak mam to zrobić Eljot, co???
... obudził mnie delikatnymi pocałunkami. Jak dobrze było się wtulić w jego silne ramiona i pooddychać jego zapachem. Jak dobrze było poczuć jego szczecinkę na swoim policzku... Przyniósł mi do łóżka kawę i sałatkę owocową, a potem przytuleni słuchaliśmy „Śniadania z Moniką Olejnik” w Zetce. Mogłam tak leżeć do południa...
... a potem było śniadanie. I drukowanie kopert. I w końcu trzeba było się rozstać. Na jakieś 30 godzin, bo jutro przed 20 się zobaczymy. całe 30 godzin. Dopiero jutro... Ja tak bardzo tęsknię. Wczoraj się dowiedziałam, że jestem ze złota z nie z tytanu i że on wszystko dla mnie zrobi. Ja wiem, ze faceci to świetni aktorzy, ale chcę wierzyć i wierzę, że Esio nie gra... Pół roku razem jesteśmy... Każdego dnia bardziej, mocniej go potrzebuje i tęsknię. Nie miałam ochoty wychodzić dziś od niego. Było mi tak dobrze, tak bezpiecznie i ciepło.
On został z „Samotnością...”. Prosił, żeby mu zostawić bo chce przeczytać. Prosił, a ja uległam. Teraz nie wiem czy dobrze zrobiłam. Boję się. Boję się, bo po tej książce nic nie jest takie samo. Ale może zależy od czytelnika. Od jego wrażliwości, egzaltacji, od tego czy czyta dla czytania czy czyta bo chce, bo coś w tym znajduje swojego. Może powinnam zadzwonić i powiedzieć, że nie chcę żeby to czytał??? Jak myślisz Eljot, co???
... hm, jak dzisiaj leżeliśmy poprosił żebym mu trochę o „Samotności...” opowiedziała. Kiedy skończyłam powiedział, że on będzie moim Eljotem, a ja jego aniołem (którym podobno już jestem). I w tej Książce, która jest teraz u Esia jest brudnopis mojego listu do autora „Samotności...”. Ja w tym liście napisałam, co czułam, że chciałabym żeby ktoś nauczył mnie kochać i co jest według mnie najbardziej zmysłową rzeczą. To już Ci kiedyś mówiłam, że upicie się czerwonym winem z facetem w wannie pełnej gorącej wody i pachnącej piany. I jestem więcej niż pewna, że on ten list przeczyta. O ile już tego nie zrobił... Tęsknię za nim Eljot, tak bardzo tęsknię. A przecież za 27 godzin go zobaczę. I zasnę w jego ramionach silnych, męskich i pachnących. Bo jego ciało coraz bardziej mnie kusi i pociąga. I pojawiają się mocniejsze niż zwykle (to znaczy kiedy go nie ma) kosmatki i chciejstwa.
Boję się tego uczucia Aniele. Już dzisiaj byłam tak blisko powiedzenia Tych Słów, ale się powstrzymałam. Jak zwykle zresztą.
... wiesz, na dobrą sprawę to kłębi się tego tyle we mnie, że nawet nie wiem jak mam Ci o tym opowiedzieć. Zaraz będę płakać. Mimo, że wiem, ze będzie dobrze. Jakoś irracjonalnie, ale wiem. A może to tylko przykrycie dla strachu co będzie jak on skończy czytać Książkę???
Już sama nie wiem Aniele Mój.
Wiem, że chcę mu TO powiedzieć. Ale słów mi brakuje, zupełnie jak w piosence Dżemu. I jutro chcę być dla niego najpiękniejsza (co z tego, że on oprócz delikatnych pocałunków budzi mnie słowami „moja śliczna królewna”). Założę różową bluzeczkę, czarne spodnie i takież same wysokie kozaki. I skropię perfumami, które on tak bardzo lubi. I będę się śmiać, będę tańczyć i będę szczęśliwa. Cały czas jestem. Chcę krzyczeć na cały głos aż do zachrypnięcia „Kocham Cię, Esiu!!!”
... a potem wrócimy do domu. Wykąpiemy się z fioletowym żelem AVONu (lilia wodna i lawenda), włączymy Natalie Cole, zapalimy świece. I zatańczę. Przynajmniej ja... I zaśpiewam „Blue velvet”, który od kilku dni nie wychodzi mi z głowy. I będzie CUDOWNIE!!!
A 30 września jest Dzień Chłopaka. i jeśli nic Esiowi nie wyskoczy zaproszę go na zapiekankę makaronową. Znowu powie, że go rozpieszczam. Wczoraj, przy sałatce tak stwierdził. Ale mi to sprawia przyjemność, co ja na to poradzę.
Plany na jutro??? Najpierw muszę dotrwać do jutra. Umówiłam się z E. Pójdziemy do AVONu bo ona coś tam musi załatwić, a potem pochodzimy po mieście. Wrócę do domu, odświeżę, przebiorę i wyjdę.
Oby do jutra Aniele, oby do jutra.
A możesz tak zrobić żeby on zrozumiał to „Dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy”??? Przecież to takie proste...
Dodaj komentarz