sie 23 2004

Eh...


Komentarze: 0

Mimo niedzieli tata obudził mnie wcześnie jakąś wyjącą maszyną, którą coś działał na podłodze w pokoju P. Za chwile mój własny brat wrócił z koncertu i głośno zaczął opowiadać wrażenia. Wschodząca gwiazda hip hopu...

W mojej głowie kosmate myśli dogadały się z tymi niespokojnymi i wszystkie na raz zaczęły mnie bombardować.

 

Nie miałam wyjścia. Wstałam z nastawieniem, że zrobię sobie mocnej kawy to może mi  przejdzie. Koń by się uśmiał. Nie wiem czy z powodu złego nastroju, zamyślenia co się dzieje z Eśkiem, hałasującego dziwną maszyną taty pomyliły mi się gatunki sera. Do kanapki z miodem wzięłam fetę. Mam się wkurzyła, ale skąd ja mogłam wiedzieć, że akurat to feta jest. Wyglądało jak zwykły twarożek. Eh...

 

Poza tym Wirtualny znajomy znowu przesłał mi prawdopodobnie jakąś klimatyczną piosenkę. Będę musiała chyba z nim pogadać. Z Eśkiem też bo w kulki sobie leci i nawet sygnałów nie puszcza. On to może, a jak ja się dłużej nie odzywam, w sensie, że nie odpuszczam sygnałów czy nie odpisuję na smsy, to się wkurza. A ja to co, nie mogę??? Też będę milczeć, niech sobie nie myśli.

 

Idę ryczeć. Dołożę sobie jeszcze i obejrzę „Dziennik Bridget Jones”. Aha i w ramach pokuty zjem kanapkę z fetą chociaż tego gatunku sera nie lubię najbardziej ze wszystkich. A z miodem to już w ogóle brrrr...

„I must be crazy now Maybe I dream too much But when I think of you I long to feel youe touch To whisper in your ear words only you would hear(...) I love you please say you love me too...”

 

Qrwa mać!!! Znowu to samo. Kosmate myśli o Esiu są coraz bardziej kosmate. Normalnie nie dają mi spokoju. I powodują szaleństwo bo raz się śmieję, a zaraz potem płazę. Z przewagą tego drugiego ostatnio. Eh, za tydzień wracam do domu to może mi się poprawi.

 

„I’m afraid to sleep ‘couse if I do I’ll dream pf you And the dreams are always deep on my pillow where I’ll weep...”

Niech to się w końcu skończy bo się zamęczę. Za 2 tygodnie o tej porze...

 

...........................................................

 

Wieczór spędziłam z rodzicami w knajpce o wdzięcznej nazwie Odeon. P. wolał zostać w domu i spać – taka przynajmniej była wersja rodziców kiedy spotkaliśmy się przy fontannach w Alei Zakochanych. [brrr... tyle szczęśliwych ludzi tam chodził, aż żal mi było patrzeć].  Kiedy wróciliśmy do domu P. siedział i walczył z karaluchami, które opanowały dom jego Sima Lucjana. Ów wirtualny ludzik podobno kilka chwil wcześniej oświadczył się stworzonej przeze mnie Simce Andżelice Kfiotek, ale ta stwierdziła, że jest głodna i poszła do domu. Niewdzięczna kobieta...

 

W Odeonie rodzice rozmawiali na temat remontu, ja czekałam na jakiś znak od Eśka. Tak czekałam, że nie usłyszałam dźwięku przychodzącego smsa. Tata namówił mnie na zamówienie arbuzowego fizzy drinka o nazwie z amerykańska brzmiącej Buzzer czy Bizzer nie pamiętam. Nawet smaczny był, taki fizzujący. No i ten chemiczno-czerwony kolor stylizowany na arbuzowy. Bajer mówię Wam.

 

W rezultacie smsa odebrałam ze 2 godziny po jego nadejściu i to też tylko dlatego, że pewnie zaniepokojony moim nieodzywaniem się, wynikającym z absolutnej nieświadomości, Esio wysłał sygnał. I co??? Oczywiście tęskni, całuje i w ogóle cieszy się, że już niedługo kończy pracę, że potem ma kilka dni wolnego i w końcu wraca. I ogląda olimpiadę dla rozrywki. Ja olimpiady nie oglądam bo gram z moim bratem kochanym w The Sims. Ubaw po pachy.

 

Esio też zapytał co z wyjazdem. To odpowiadam, że wielkie „gie”. Bo dofinansowanie będę miała tylko na wyjazd zorganizowany i w Polsce. Ja nie narzekam, rok temu przecież bawiłam się w Sopocie rewelacyjnie, ale chodzi o to, że być może już jest za późno i pieniądze zostały rozdysponowane. Eh... W takim razie Moje Kochanie niech jedzie samo z siostrą i przyjaciółmi wypoczywać gdzieś. Ja poczekam... Czy na pewno??? Tego nie wiem.

 

Eh...

 

 

 

 

alexbluessy : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz