maj 24 2006

Everything I do...


Komentarze: 1

Naleśniki czekają – wszystkie zioła, jakie tylko znalazłam wsypałam, dodałam ze 3 ząbki czosnku (pokaźne) i beszamel – wszystko po to, żeby szpinak nie smakował szpinakiem. Czekają teraz na Ukochanego, czerwone półwytrawne hiszpańskie też.

Nie ma czego oblewać, ale romantyczny wieczór zawsze można spędzić, co nie???

 

Kalendarz mam wypełniony rozmowami, ale, póki co, nic nie wychodzi. Nigdzie mnie nie chcą. Ale co tam, w końcu zechcą. Na razie moim celem numer jeden jest PROJEKT. Rekrutację mam w najbliższy piątek i się denerwuję bo mi, kurde, zależy.

 

Współlokatorów znalazłam, znaczy sami się znaleźli. I ucieszyli na widok Kociątka i paru innych rzeczy. Mam wrażenie, ze będzie nam się w piątkę dobrze mieszkało. No i nie mogę się doczekać wprowadzki Ukochanego. No i przyjazdu Najlepsiejszego Brata oczywiście.

 

Tymczasem zmieniłam fryzurę i kolor włosów. Jestem na etapie zmieniania siebie, może nie tyle zmieniania co polepszania :]… Nadal wsłuchuję się i kołyszę przy „No difference” i czasem mam łzy w oczach, ale jest ich coraz mniej.

 

Jeszcze tylko się wykąpię, postawię świeczki, przygotuję nakrycia i jakieś kadzidełko zapalę. Może obejrzę, po raz nie wiem który już, „Tylko mnie kochaj”… A zaraz potem przyjedzie Ukochany…

 

alexbluessy : :
25 maja 2006, 17:56
Taki optymizm bije z Twojego bloga Olciu..i te zmiany...pewnie są ciekawe:) pozdrowionka

Dodaj komentarz