Fatalna niedziela
Komentarze: 1
Witaj Eljot – Mój Aniele. Fatalna pogoda, prawda??? Ja też nie najlepiej się czuję przyznam Ci się. Muszę iść do lekarza – chyba w końcu zbiorę się we wtorek. Dobija mnie ten deszcz, ta szarość, wszystkiego się odechciewa. Kawa nie pomogła. Druga i trzecia też nie. Oczy mnie bolą. Z braku witamin i płaczu chyba też. Bo płakałam zaraz po obudzeniu. Nawet nie wiem czemu – być może nagromadzenie emocji, które nie mogą znaleźć ujścia w inny sposób. Płakać jest łatwo, o ile robi się to w spokoju bo tylko wtedy ma się z tego radość, a łzy przynoszą ulgę. Straszny dziś dzień. Zadzwonię może zaraz do brata – mam nadzieję, że poprawi mi choć trochę nastrój. Wiesz Eljot, wstałam, popłakałam, a potem otarłam łzy i pomyślałam: „ale ty jesteś głupia Olka, kobieto czemu ty płaczesz?”. Wstałam, wykąpałam się, ubrałam i zrobiłam pyszną kawkę. A potem zaczęłam się kołysać z tym parującym kubkiem w rytm piosenki z Radia Kolor: „gimme me, gimme me, gimme just a little smile, don’t worry, don’t hurry, take it easy...”. Jakoś tak to leci. Hm, ta piosenka zawsze działa na mnie pozytywnie. A ponieważ na innych stacjach puszczają same smęty, jakby mało im było smętów za oknem, to dziś pozostanę przy Radiu Kolor. Dziś niedziela. Kolejna samotna. G. pojechała do domu, A. wyszła z chłopakiem, Ł. pojedzie pewnie do pracy – znowu zostanę sama. Zjem jakiś obiad, nie zwracając uwagi co, bo dla siebie samej nie bardzo mam ochotę się wysilać, a już szczególnie w taką pogodę jak dziś. Ale wiesz co??? Pomyślałam, że upiekę ciasto. Zapachnie mi prawdziwym domem, takim, za jakim tęsknię. Co z tego, że będę sama. Zrobię pyszne drożdżowe ciasto. Będzie pulchne, pachnące, pyszne będzie. Bo dom powinien pachnieć ciastem – a drożdżowe nadaje mu szczególny charakter, nie uważasz??? Tak sobie też pomyślałam, że dziś wieczór mógłby być fajny, miły, sympatyczny, leniwy... Aż się rozmarzyłam. Ale wiesz Aniele, ja jestem bardzo uczuciową osobą, wrażliwą itd., takie pomysły to pobudzają moją wyobraźnię. No i dziś sobie pomyślałam, że upiekę to ciasto i będę miała namiastkę domu. Może wyjmę slajdy... Tak wiem, najpierw gramatyka. No, ale kiedy już uporam się z zadaniami to wyjmę slajdy... Przydałoby się jeszcze wino, koniecznie czerwone, świece... jakaś fajna muzyka – na przykład Anna Maria Jopek, Tracy Chapman, Gary Moore albo Sting. Przeglądałabym zdjęcia, powróciła na chwilę do Krainy Dzieciństwa, sączyła wino, myślała, może nawet uśmiechałabym się do swoich myśli... Z głośników płynęłaby muzyka, a ja bym kołysała się w jej rytmie, potem wzięłabym z półki tomik wierszy: Baczyński, Sonnenberg, Bartoszewicz... Fajny byłby wieczór. Hm, prawdę mówiąc szczerze wątpię aby udało mi się go zrealizować bo powiem Ci Eljot, że czuję się wyczerpana. Bez sił. Nie najlepiej się czuję fizycznie. Nie mówię, że jest łatwo, ale z psychiką jeszcze jakoś staram się radzić... Ech! Zawsze zasłuchuję się w tej piosence. Odkąd pamiętam „Walking on air” Kinga Crimsona bardzo mi się podobało.
Close your eyes and look at me I’ll be standing by your side In between the deep blue sea And te sheltering sky If we find no words to say To the rhythm of the waves Then we’ll both surrender there Walkin' on air. And the worries of the day lie down Under cover of the fading comes The secret of the night Come alive in your eyes You don’t have to worry You don’t have to try Cause you don’t have a care You’re walking on air!
Hm, a teraz śpiewa Phil Collins: “Groovy kind of love”, ale mi się nagle jakoś dziwnie I ciepło zrobiło. Coś ostatnio jakieś zaburzenia miewam, ale mam nadzieję, że jest to pozytywny objaw, podobnie jak swędzenie nosa. Ta „dobra” strona daje o sobie znać. Nudna z tym jestem, wiem... Hm... Dobra zabieram się za ciasto. Nie mogę już patrzeć na ten deszcz za oknem. Dobija mnie. I kiedy moje myśli wejdą na pozytywne tory, jedno spojrzenie przed siebie sprowadza je na bocznicę. Aha! Jeszcze telefon do P. i można zabierać się za ciasto.
Dodaj komentarz