I did it.
Komentarze: 4
A jednak...
O 20:07 odebrałam telefon. „Kochanie ja już wychodzę z domku. Do zobaczenia pod Heliosem”.
Nie muszę chyba mówić, że odżyłam.
A potem śmiałam się, grałam w piłkarzyki (para przeciwko parze – ja i Esio vs. K. i W.). Udało mi się strzelić kilka bramek i chyba nawet wygraliśmy.
(W. powiedział, że jestem świetnym materiałem na żonę, K. potwierdziła choć za dobrze się jeszcze nie poznałyśmy, a Esio się uśmiechnął)
Dzisiaj wybieramy się na grilla. Nad Odrę albo do W. na działkę. A potem do miasta. A może zaproszę ich do siebie. Zamierzam upiec ciasto. Dla Esia. Z przeprosinami.
Co ja takiego zrobiłam???
Miałam olbrzymią ochotę potańczyć, ale Esio, który mnie zawsze odwozi do domu musi potem jechać ode mnie 1,5 godziny. Jeśli później wracamy zostaje na noc, ale przyjechał tata (i jeszcze przywiózł ze sobą T., czym mnie trochę wkurzył bo się nie spodziewałam). Esio wykręcał się, że jest zmęczony, że innym razem. Posmutniałam, było mi przykro. Rozumiałam, ale jakoś niewyraźnie mi było. On przepraszał, przytulał... Nawet po schodach na przystanek tramwajowy mnie wniósł.
W żartach powiedziałam, że w sobotę się zabawię. Esio pyta z kim, a ja odpowiadam, że z „tym drugim”.
On: To jest jakiś drugi???
Ja: Jest...
On: To jeśli jest to mi powiedz...
Ja: Jest. Nazywa się Asia, mieszka w Jelczu-Laskowicach i znam „go” od początku liceum
On: Kochanie to trzeba było tak od razu...
My czasem sobie żartujemy, że jest „ten drugi” i „ta druga”. Ale to są tylko niewinne żarty, takie przekomarzanie się. Nie ma „drugiej” i nie ma „drugiego”.
A potem... On nazywał mnie „foszkiem kochanym” z racji na to, jaką miałam minę na wieść o tym, że nie potańczę. To było udawane... Udawane i dziecinne. Przeprosiłam, w odpowiedzi usłyszałam, że nic się nie stało, a słowa zostały przypieczętowane całuskiem.
Ale i tak mi głupio. Trudno było mi zasnąć. I nie tylko dlatego, że tata chrapał. Jak ja chciałam wtulić się w ciało Eśka!!! Myśli różne chodziły...
Tym bardziej, że dostałam smsa: „Wyruszyłem w stronę domku. Buziolki kochanie. Dziękuję za wieczór”...
Zapłakałam w poduszkę.
I wszystko dlatego, że Kocham. Tak bardzo, że to aż boli. Zdałam sobie z tego sprawę kiedy wczoraj siedziałam i czekałam już prawie bez nadziei na telefon Esia. Czemu jak człowiek Kocha to robi takie głupie rzeczy??? Czemu mówi bez sensu??? Przecież można w ten sposób zranić bardzo głęboko...
Dlatego ciasto upiekę. I przypieczętuję całuskiem.
Dodaj komentarz