Jutro wyjazd.
Komentarze: 6
Jutro wyjazd.
Jutro jedziemy z Esiem spędzić swoje pierwsze 24 godziny, a nawet będzie tego ok. 36, bez przerwy. Jutro o 6:15 spotykamy się na dworcu i wyruszamy. Będzie super. Mam nadzieję, że nic nie popsuje nam wycieczki.
A dziś??? Dziś było wspaniale. Jak ostatnio zresztą jest nieustannie.
Wstałam rano i poszłam kupić jakieś adidasowate buty na wyjazd, potem szybko zaniosłam je do domu i jazda na plac Grunwaldzki, gdzie już czekał na mnie Esio. Mieliśmy iść „spuścić” sobie z żył trochę krwi, ale mój nastrój PMSowy przypomina o tym, co nastąpi niebawem, a w takim stanie oddanie krwi jest niemożliwe. Esio zdecydował, że skoro mieliśmy iść razem to razem tam pójdziemy, ale w innym terminie – jak już ze mną będzie „wszystko” w porządku. Skoro tak to nie ma sprawy.
Wylądowaliśmy w Parku Szczytnickim. Przeszliśmy się Pergolą, a potem położyliśmy w pełnym słońcu na ławeczce bo Esio stwierdził, że jest blady i chce się poopalać. W samo południe mu się zebrało... Położyłam się obok, Esio pachniał nową wodą toaletową, przytulił mnie do siebie, od czasu do czasu muskał wargami moje włosy, delikatnie całował usta. Istna sielanka. Mogłabym nie wstawać z tej ławeczki.
A potem przeszliśmy się po Ogrodzie Japońskim. Esio nigdy tam nie był więc opowiedziałam mu trochę o „symbolach” znajdujących się w Ogrodzie. Jejku, jak mi było dobrze tak spacerować.
Tylko dlaczego ten PMS głupi się trafił akurat teraz. Znowu mam ochotę płakać bez powodu zupełnie, siłą powstrzymuje łzy. Żebym tylko nie popsuła nam wyjazdu...
Na zakończenie wizyty na „łonie przyrody” poszliśmy na lody, a potem nad Odrą do mnie do domu.
Po drodze próbowaliśmy ustalić w co się zapakujemy i co w ogóle ze sobą zabrać. Najlepsze jest to, ze my jeszcze nie wiemy dokąd mamy kupować bilety, czekamy na wiadomości od siostry Esia i jej chłopaka.
Wydawać by się mogło, że to tylko 2 dni. Ale 2 dni w górach, poza tym już robi się chłodno. A prawda ogólna i sprawdzona mówi, że przezorny jest zawsze ubezpieczony więc lepiej zabrać jedna rzecz więcej niż potem bezradnie rozkładać ręce.
Kiedy Esio pojechał już do domu się pakować i czekać na telefon od siostry ja z moją wakacyjną współlokatorką K. pół żartem, pół serio myślałyśmy co włożyć do plecaka. Wyszło tego przynajmniej jego połowa. No bo dziewczyna zazwyczaj bierze więcej rzeczy. Rano może być chłodno, potem zrobi się ciepło – trzeba mieć rzeczy na zmianę. Jakiś kostium w razie ewentualnej kąpieli, ręcznik, klapki, kosmetyki. To oczywiste chyba. Do tego nie można zapomnieć o wygodnych butach, przeciwdeszczowej kurtce i jakimś sweterku na nocne (i chłodne – choć w ramionach Eśka...) siedzenie przy ognisku. Piżamka (lub jej imitacja) to następny punkt listy. Trzeba tez wziąć pod uwagę ewentualność wyjścia do pubu czy knajpki. Nie można pójść przecież w tym, w czym chodziło się chwilę wcześniej po górach, nie??? W związku z tym wypada pomyśleć o spodniach na zmianę, dodatkowej parze butów i bardziej wyjściowej bluzce. A co jeśli wpadnie nam do głowy wyjście na dyskotekę??? Kolejne para butów, jakaś spódniczka z bluzeczką lub sukienka.
Nie można zapomnieć o kosmetykach do makijażu, które należy zmieniać w zależności od pory dnia i „rodzaju” wyjścia. To samo tyczy się perfum. Tak wymyśliłyśmy z K., a skoro ja tego „tyle” potrzebuję to Esio również. Może nie do końca, ale jednak...
I to ma być weekend w Kotlinie Kłodzkiej. Rewelacja.
Jak Esio zadzwoni wieczorem to mu o tym powiem. Kupiłam mu (nam) czekoladę na drogę bo w pewnym monecie powiedział (albo głośno pomyślał, na jedno wychodzi), że mógł iść oddać trochę krwi to byśmy mieli „coś słodkiego” na drogę. To mu kupiłam Mleczną Wedla, niech się cieszy.
Esio...
PMS powoduje, że czuję się coraz bardziej zniechęcona, przybita. Czy on musiał nadejść akurat teraz??? Nie mógł przyjść za tydzień, kiedy Moje Kochanie pojedzie z siostrą i swoim kolegą O. na „wakacje” do ciepłego kraju??? Znowu będę czekała, ale nie myślę o tym teraz. To jeszcze nie przesądzone jest. Hm, poza tym chłopak siostry Esia też zostaje.
Kurcze czemu to mnie trafia zawsze przed podróżą??? Cholerstwo jedno. Naturze wszystko jedno, dzień w tą czy w tą. Bez sensu. A ja będę się zwijać z bólu. Cudownie po prostu. No, ale ostatecznie ciągła obecność Esia powinna cierpienia mi wynagrodzić, right???
Dobra, to ja kończę. Muszę się jeszcze dopakować, coś zjeść i położyć się spać. Nie, mam przecież czekać na Esia telefon. Kurcze, a tak chce mi się spać...
***Żabcia, ta piosenka to; Teka: „Jesteś”.
Dodaj komentarz