Kiedyś.
Komentarze: 2
Wcale nie jest różowo. Jak już myślałam, że jakoś będzie to pokłóciłam się z Rodzicami. Po rozmowie z Eśkiem, pomyślałam, że już będzie w porządku, i znowu się pokłóciłam, z Mamą tym razem.
Płakałam za każdym razem, przykro mi było, że Ukochany tego słucha, ale on stwierdził, że się cieszy. A ja się cieszę, że był blisko.
I znowu, mniej więcej wszystko poukładałam to okazało się, że na koncie mam brak dostępnych środków, bo bank sobie pobrał bez powiadomienia opłatę za jakąś kartę, z której i tak nie korzystam, bo posługuję się EURO26. Nie miałam wyboru, wysłałam smsa do Mamy, żeby poratowali do poniedziałku, dopóki mi kredyt nie przyjdzie. Na razie bez odzewu, choć wczorajsza wieczorna rozmowa była już spokojna.
Widocznie musiałam wypłakać swoje zdenerwowanie, niewyspanie, zmęczenie. Zrozumiała. Jak zawsze.
Miałam mieć dziś rozmowę w sprawie pracy, wystałam się w przeraźliwym korku, w końcu dotarłam. Ale sprzedawać firmom kreskowych kodów nie będę. Poza tym godzinowo nie dopasuję się do uczelni. Kody kreskowe... Super... :]
Odwiedziłam też Babcię W. Oberwało mi się, ze zamiast postarać się o Dziecko i je wychowywać zajmuję się kocięciem.
A kocięciu kupiłam drapaka, na razie obwąchał i olał wybrawszy widok za oknem. Czuję się trochę jak Magda z serialu. Też sama z kotem, zwłaszcza, że chłopaki na ostatnie dni wakacji pojechali do domów. I co z tego, że przyjdzie Ukochany (nomen omen ma takie samo imię jak Magdy brat z wyboru) i będziemy wieszać drapaka na ścianie.
Mam puste konto, chce mi się spać, kot mnie olał. Dobrze, że chociaż pożyczyłam ciekawie zapowiadającą się książkę od kuzynki. A jutro spotykamy się grupą z uczelni.
Być może jakoś będzie. Tylko dlaczego „kiedyś”....
Dodaj komentarz