Małe dzieci po to są aby kochać je
Komentarze: 0
Dobry wieczór Eljot!!! Wiesz, że dzisiaj nawet zmęczona nie jestem. Może to dlatego, że u B. wypiłam kawę. W każdym razie dzień minął pod znakiem słoneczka i uśmiechów. Z samego rana wysłałam kartki z życzeniami dla wszystkich Zbigniewów, których znam. Czyli wszystkich dwóch. Do jednego dotarła, drugi (czyli mój osobisty tata) nie odebrał poczty. A imię Zbigniew jest jednym z niewielu przeze mnie lubianych męskich imion. Trochę mi się smutno zrobiło, że tata kartki nie odebrał, wiesz??? Ale zadzwoniłam. Bardzo się ucieszył z mojego telefonu. Chyba nawet był zaskoczyny. Być może nawet tym, że pamiętałam. Obiecał, że jutro na pewno ją odbierze. I fajnie.
Zajęcia minęły mi szybko. Nowa lektorka od listening dała nam dzisiaj niezły wycisk. Przez trzy godziny podzieleni na dwie grupy dyskusje na różne tematy. A na środę zadała nam 10 stron tekstu na temat anoreksji i klonowania. I jeszcze trzeba się słówek nauczyć. Ale Eljot ja nie widzę żadnego sensu w beznamiętnym i bezsensownym wkuwaniu kolejnych słówek. Byle więcej, byle trudniejsze. Już mi się zwyczajnie nie chce. Ile można??? Mam wrażenie, że nie robię nic innego tylko kuję słówka, słówka, słówka... One są wszędzie. Jak tak dalej pójdzie będą mi się śniły po nocach. A muszę je umieć. Wszystkie. Muszę??? Hmmmmm...... nie, ja nic nie muszę. Czy chcę??? Tego tez nie wiem. Nowe słowa, które powinnam umieć bo w końcu ktoś ode mnie tę wiedzę wyegzekwuje, mnożą się w setki, tysiące... Już nawet liczyć przestałam. 90% z nich i tak nie pamiętam. B. na konwersacjach też ostatnio przynudza. Zupełnie jakby mu się pomysły na prowadzenie zajęć skończyły. I tak od początku tego semestru.... Tylko na gramatyce jeszcze coś się dzieje
Po zajęciach poszłam do B. Chłopaki przywitali mnie nadzwyczaj serdecznie. Aż mi się jakoś ciepło przy serduchu zrobiło. Szczególnie jak mały T. podszedł i powiedział: „Ola, chodź porysujemy, z tobą się tak fajnie rysuje”. Aż serce rośnie. Powiedzieli też, że kategorycznie mam z nimi zagrać w „Ski Jumping”. A potem się wszyscy zaśmiewaliśmy z moich rekordowych skoków. O! Widzę, że Ty też się śmiejesz... cóż Eljot skoczyć na odległość 45 metrów i przy okazji wywinąć wspaniałego fikołka to też jakiś sukces, nie??? No już nie śmiej się tak bo jeszcze się zakrztusisz. Wiesz, rzadko się zdarzają u B. takie dni, jak dziś. Ale dla nich warto się „męczyć”. Chociaż nie wiem czy „męczyć” to odpowiednie słowo. Dowiedziałam się, że B. jest bardzo zadowolona z mojej pomocy. I chłopaki też podobno powiedzieli, że albo ja, albo nikt inny. Ja się tam nie męczę Aniele. Przyznaję, że czasem mam ochotę wrzasnąć i tupnąć nogą, ale generalnie jest bardzo OK. Starszy z braci – K. – też był dziś bardzo pozytywnie nastawiony do świata. To nie są złe chłopaki tylko brakuje im ojca. Dlatego czasem są krnąbrni i nieposłuszni, B. ich trochę rozpuściła. Ale daję sobie radę i to jest najważniejsze. I że mam satysfakcję też.
Taki był dziś ładny dzień, że przeprosiłam się z wiosenną kurtką i butami. Bardzo wiosennie i kobieco się dziś czułam. W jasnych płóciennych spodniach, czerwonej bluzeczce w krateczkę i jeansowej kurteczce. Nawet włosy jakoś dały się wyjątkowo poskromić i nie udawały „króla lwa”. Szłam przez miasto w jakimś pogodnym nastroju. Myślałam też o tym, co mi wczoraj powiedziała P. A to było coś, co ma szansę się sprawdzić jeśli nie zmienię czegoś w swoim życiu. Powiedziała mi, że na pewno spotkam kiedyś fantastycznego faceta. Tylko mam uważać, żebym go nie przegapiła w pogoni za swoimi sprawami. Ma rację – w szarości nie wiele się zauważa. Kazała mi uważać żebym nie przegapiła swojej szansy, swojego czasu. I jej słowa pomogły mi coś zrozumieć. Otóż ja, Aniele, robię krok do przodu i dwa w tył – typowy Rak. Uciekam, boję się, chowam... Dlatego potrzebuję kogoś, kto pomoże mi się otworzyć. Kogoś, kto krok po kroku będzie udowadniał, że warto wierzyć, ufać, mieć nadzieję. Kogoś, z kim nauczę się abecadła. Bo we mnie, Eljot, jest ogromne ciepło i masa pozytywnej energii, ale to jest jeszcze nie odkryte. Dlatego mam nadzieję, że ten, na kogo czekam powoli będzie to odkrywał, i mam nadzieję, że podoła wyzwaniu.
Co teraz Eljot??? Nie oglądaliśmy jeszcze „Czerwonego” – ostatniego z Trzech Kolorów. Ale prawdę mówiąc to nie czuję się na siłach oglądać jakiś ambitny film. Może coś lżejszego??? Niech to będzie nawet jakaś bezsensowna komedia, ale żeby dało się oglądać...
Dodaj komentarz