Moje imię.
Komentarze: 13
Słucham Noviki, nadgarstek nacieram stymulującą pałeczką AVONu z kategorii grapefruitowo-imbirowej. Od razu robi się słonecznie. Maj, czerwiec... Słońce... Zieleń... I tylko Esia brak...
Ale w tym roku będzie inaczej. On nie wyjedzie. Będziemy pływać gondolą po Odrze, słońce wysoko i mocno będzie świeciło i uśmiechy będzie wysyłało.
Mam ochotę gdzieś z nim uciec. Gdzie nie sięga wzrok i gdzie nie znajdzie nas nikt. I wypić z nim czerwoną Sophię, i przytulić. Tak mocno. POCZUĆ.
Więcej nic.
................
W głośnikach już nie tylko Novika. Dołączam piosenki z esiowej playlisty. Te, które były tłem podczas pierwszej mojej u niego wizyty. Te, które jakoś tak bardzo mi się kojarzą z pierwszym okresem naszej znajomości, a przy których tamten czas powraca. No i Dido – Angielka, której namiętnie słuchałam, kiedy Ukochany był w Londynie, kiedy wewnętrzne katusze przeżywałam (syjamska sis wie najlepiej), a której muzyka pozwalała jakoś mi się utrzymać i nie upaść.
Ten jego wyjazd ciągle we mnie siedzi, a to już rok minął przecież. Wystarczy jakieś, najmniejsze nawet, skojarzenie czy przypomnienie a do mnie to wraca...
Aż mi się oczy zaszkliły. Już taka jestem głupio romantyczna i sentymentalna. Ehhh...
A imię moje obsesja... A obsesja mieszka w mieście gotyckich słoni.
I już.
PS.A romantyczny i sentymentalny to ja jestem na codzień :P
Dodaj komentarz