Mówią. A ja się boję.
Komentarze: 5
„Mówią: OSZALAŁEŚ PRZEZ TEGO, KOGO KOCHASZ. Powiedziałem: ŻYCIE MA SENS JEDYNIE DLA SZALEŃCÓW.”
Ciągle w głowie mam książkę Marty Fox. Zabawne, ale jej książki mogę czytać po kilka razy i za każdym razem znajduję w nich więcej siebie. One się nie nudzą. Są... Jakie słowo najlepiej je opisze... Uniwersalne??? Być może. Ludzkie??? Też. One są Po Prostu.
Leży przede mną przeczytana ubiegłej nocy. Na przemian ją zamykam i otwieram. Wracam do zaznaczonych cytatów, do fragmentów wierszy. W głośnikach soul. Mam ochotę się kołysać.
Czy na pewno???
Czuję, że zaczyna mnie ogarniać stres przedprzyjazdowy. Gardło ściśnięte, łzy cisnące się do oczu. I tysiące myśli. Wśród nich uśmiechy. Łzy szczęścia, nadziei i wiary. Chciałabym zapytać samą siebie:
„W CO NIE WIERZYSZ I NA CO NIE CZEKASZ???” – dobre pytanie, prawda???
Ależ ja wierzę!!! Czekam też. Gdybym nie wierzyła, nie miała nadziei nie wytrzymałabym tyle.
Mogłam nie odpowiedzieć na list nie odebrać
telefonu nie przyjechać do małego miasteczka
Mogłam w róży od Ciebie zobaczyć tylko kolce
I nie ucieszyć się z pytania którym
wdarłeś się w moje myśli
Mogłam nie spojrzeć Ci w oczy i nie zobaczyć tej
samej tęsknoty która kazała mi czekać na
moście w Avignon i na południku zero
i w tylu innych miejscach nie wiedząc
nic ponadto że czekam
Mogłam nie zadrżeć przy podaniu ręki
nie wymarzyć sobie by moja i Twoja
cierpliwość splotły się w dach nad głową
Mogliśmy nie spotkać się w słowie
nie znaleźć górskiego kryształu
i nie być dla siebie tak jak teraz
w pomarańczach motylach
i świecie który byłby przeciwko nam
gdybyśmy nie uwierzyli że to my
możemy być przeciwko niemu
Sade mnie porwała. Wirowałam po pokoju jak głupia, w końcu się rozpłakałam. Chyba z radości. Ale tego tak do końca pewna nie jestem. Zresztą ja już niczego nie jestem pewna. O nie, jednego owszem. Tego, że teraz najbardziej chcę żeby mi było CIEPŁO!!! Tak wewnętrznie. I tego, że chciałabym w końcu powiedzieć to, czego I haven’t told. No, ale z tym drugim sprawa taka prosta nie jest. Eh...
„SZALEJĘ ZNÓW (JUŻ). PŁACZĘ I NAGLE SIĘ ŚMIEJĘ(...)NIE PYTAJ MNIE, NIE PYTAJ MNIE CO DZIAŁO SIĘ JA JUŻ WIEM, ŻE KOCHAM CIĘ.”
M. już dziś przywitała swojego chłopaka. po 2 miesiącach niewidzenia. Mówi, że się cieszy, ale czuje się dziwnie. To co będzie ze mną??? Aż strach pomyśleć. Czy zamienię się w słup soli??? M. mówi, że prawie biegunki dostała ze zdenerwowania. Znając siebie i swoje reakcje na stres wcale bym się nie zdziwiła gdybym też czegoś dostała. Najpewniej bulimii. Hm, chociaż z drugiej strony w sytuacjach „kryzysowych” potrafię zachować zimną krew. Ale jak tu ją zachować jeśli krew się burzy i wcale nie chce się ostudzić???
No tak, szaleję. Dostaję telepawki. Już nie wiem co się dzieje dookoła, już nic do mnie nie dociera. Nie mogę się na niczym skupić. A przecież do niedzieli jeszcze 2 dni. Może najlepiej byłoby je przespać...???
Dodaj komentarz