wrz 17 2004

(Nie)Wyśpiewam.


Komentarze: 6

Siadaj, siadaj Aniele. ja Ci dzisiaj coś opowiem. Opowiem Ci całą prawdę. A właściwie po kiego grzyba ja mam Ci to mówić, przecież Ty to wszystko wiesz. chcesz to „przeżyć” jeszcze raz??? Hm, ale czy ja chcę. Przecież teraz ma być przyszłość. Jeszcze lepsza – jak powiedział Esio.(O, widzisz??? Już mi się głoś łamie, ale opowiem Ci  jak to się zaczęło pół roku temu (ale ten czas leci), jak było i jak jest).

 

Ale najpierw powiem Ci coś innego. Wiem, że musiałeś się wczoraj nieziemsko męczyć kiedy zmuszałam Cię do słuchania chyba wszystkich po kolei płyt z polskim hip hopem, jakie mam na półce. Która płyta Ci się najbardziej podobała Eljot??? „Futurum” FU, Grammatik czy może raczej squad Mojego Brata Kochanego??? Wiesz, dla mnie numerem jeden jest Grammatik i marne szanse, że to się kiedyś zmieni. (Czekaj, niech „Eternia” doleci do końca i zmienię klimaty)

Jak się wczoraj położyłam, włączyłam płytkę Grammatika i zaczęłam ryczeć to niedługo potem mi przeszło. Z tego miejsca apeluję. Wszyscy macie obowiązkowo posłuchać (oczywiście ci, którzy nie słyszeli) trzech utworów: „Każdy ma chwile”, „Moja historia” i „Zwyczajne marzenia”. A jak komuś wpadnie w ucho to może dorzucić „Nie ma skróconych dróg”. To jest zadanie domowe ode mnie i Anioła dla Was.

 

Widzisz Eljot, pochlipałam, pochlipałam, a potem otarłam łzy. I już. Nawet pranie zrobiłam i wylśniłam pokój. Kilka godzin się z nim męczyłam, ale musisz przyznać, że dawno tak nie lśnił. Aż przyjemnie usiąść. Stary, dobry Carlos Santana ze swoim „The best instrumental” w głośnikach, monitor czysty (w końcu!!!), Esio ma się dobrze (oby tylko nie za bardzo, Ty tam miej na niego oko Aniele), Anioł Stróż przy boku i cytrynowa świeczka na parapecie. Super.

Przy okazji znalazłam zapalniczkę Esia. Rzucił mi ją pod łóżko, a potem twierdził, że to ja się nią „zaopiekowałam”. To samo było z kluczami do jego mieszkania, które musiał ostatecznie dorabiać. Jakąś kleptomankę ze mnie robi, czy jak??? Ale niech już wróci, bo bardzo mi go brakuje.

 

Bo widzisz Aniele, Mój Stróżu, znowu stało się tak, że jak Esia potrzebuję to go nie ma. W czerwcu też go potrzebowałam, a on jedynie mógł zadzwonić. Oj Eljot, Eljot... A teraz jeszcze tydzień mam czekać. No ja wiem, że zleci szybciej niż myślę, ale ciężko jest. Znowu mam ochotę płakać, kosmatki nie dają spokoju, a Esiulek tylko śmieje się ze zdjęcia.

 

I jeszcze ten Santana (moja ulubiona płyta „The best intsrumental”) jak gra... Tylko zapalić świeczkę (pali się), otworzyć wino (nie ma, ale będzie...) i się zatopić...

 

Hm... Nie rób takich zdziwionych oczu Eljot. Zastanawiam się czy nie porzucić pisania, wiesz??? Jestem tym trochę zmęczona. Wiem, że tam są Ludzie, którym zawdzięczam bardzo dużo, bez których pewnie nie poradziłabym sobie, ale czuję też, że nie mam chyba ochoty dłużej się uzewnętrzniać. Bo zaprzeczam tym pisaniem sama sobie. Z jednej strony robię dobrą minę do złej gry, wydaję się niezłomna przez co niedostępna i niesympatyczna. A tutaj, pokazuję swoje prawdziwe JA. Z całym jego rozmemłaniem, wrażliwością i takimi różnymi. Być może dziś piszę ostatni raz...

 

.............................................

 

Dzisiaj mija pół roku.

 

Pół roku temu, o godzinie 19 na placu Solnym po raz pierwszy zobaczyłam Esia. To miało być, jak nie raz już pisałam, spotkanie na jeden wieczór. Poznaliśmy się tydzień wcześniej na czacie Wirtualnej Polski, potem były rozmowy na gg. Dzień w dzień, raz krócej, a raz dłużej. W końcu zdecydowaliśmy się spotkać. Żeby nie siedzieć w domu, w zasadzie bez nadziei na dalszy ciąg znajomości,

 

Rzeczywiście...

 

Wśród wielu pytań jedno utkwiło mi szczególnie w pamięci. Bo zaskoczyło mnie.

 

E.: Słuchasz Bajora?

Ja.: A to jakiś wyznacznik jest?

E.: Nie, ja słucham.

Ja. :Ja też słucham..

E.: J

Ja.: J

 

I tak się zaczęło. W zasadzie od Michała Bajora, płyty z piosenkami Wojciecha Młynarskiego z Gali XXI PPA  i „Ballad morderców” w wykonaniu Kingi Preis i Mariusza Drężka.

 

(Poczekaj Eljot, kawy sobie zrobię)

 

....a kiedy się spotkaliśmy to buzie nam się nie zamykały. Miały być 2 godziny, wyszło tego grubo ponad 5. A następnego dnia rano zamigał mi w prawym rogu monitora komunikat, że „S. przesyła wiadomość” – „Dziękuję za bardzo sympatyczny wieczór. Mam nadzieję, że szybko to powtórzymy. Śpij dobrze.”

Uśmiechnęłam się. Przecież on mówił, że już nie będzie na gg, a wiadomość wysłał około 2 w nocy.

 

Potem już się potoczyło. Najpierw były spacery, głównie po Ostrowie. Krótkie, bo Esio przygotowywał się do egzaminu inżynierskiego. Najdłużej nie widzieliśmy się przez 5 dni, kiedy wyjechałam na Wielkanoc do Warszawy. Co to było za powitanie potem... Na Ostrowie Tumskim. Od tej pory zaczął się najwspanialszy okres w moim życiu.

 

...i nagle porażenie jak piorunem. Wyjazd Esia na 4 miesiące do Londynu. Burza myśli, łzy. Jak to będzie, czy się skończy, czy nie. Tysiące pytań i żadnej konkretnej odpowiedzi.

Przed odjazdem powiedział, że nie ma prawa prosić mnie o to, żebym na niego czekała. Ze jak będę chciała się z kimś spotkać, to mam się spotkać. Hm, mimo niepewności i nieśmiałości w jego głosie dziwnie się poczułam. Jakbym była lekarstwem na samotność przez te 2 miesiące. Potem przeprosił, nie chciał żeby tak to zabrzmiało. Co innego miał na myśli.

 

Nadeszły 4 miesiące wzlotów i upadków. Nadeszła próba czasu, która chyba przeszłam(liśmy) pomyślnie, jak myślisz Eljot??? Chciałam to skończyć, chciałam krzyczeć „kocham cię”, chciałam...

I w końcu długo oczekiwany 29 sierpnia. Jego powrót. Padło tylko „cześć Skarbie” i świat zniknął. Nic nie było dookoła. Nie było mojej wakacyjnej współlokatorki K., nie było mojego współlokatora Ł. w pokoju za ścianą. Nic nie było. Był tylko Esio, jego ciepło, jego dotyk. Tylko to się liczyło. A tak się bałam...

 

Kiedy wrócił to było trochę jak w piosence „Miętowe pocałunki”. Wiesz, co mam na myśli, right??? 

„Miętowe pocałunki Witają świt pogodny Budzimy się do życia Siebie głodni, siebie głodni...”.

Bo jak zdarzyło się, że nie widzieliśmy się 2 dni to potem rzucaliśmy się na siebie. Spragnieni dotyku, bliskości, zapachu, ciepła. Zastanawialiśmy się jak to będzie po czterech miesiącach, skoro teraz tak się zachowujemy. Było dokładnie tak samo. Tylko bardziej.

 

... znowu był. Dzień w dzień. Dłużej, krócej, ale był. I jest. I będzie po powrocie z Bułgarii. Jest mi ciężko, ale już wiem, że chcę czekać. Że tyle już wytrzymałam, że jestem silniejsza. Ale mam też wrażenie, że chowam się coraz bardziej. podświadomie uciekam, boję się opuszczenia. Po raz kolejny... Wiem, ze to bezpodstawne i pozbawione sensu, ale jakoś ciężko mi jest zaakceptować... Boję się uwierzyć, mieć nadzieję. Głupia jestem, prawda Eljot???

 

Czasem jest tak jakoś dziwnie. Znowu ogarnia mnie bezsilność, bezsens tego wszystkiego i jakieś zniechęcenie. Ja wiem, że zniknie kiedy on wróci i już zostanie. Na razie znowu jestem w zawieszeniu. A kosmatki się obudziły. I mam olbrzymią chęć wysłać mu smsa „Mam na ciebie ochotę...”. Ale nie wyślę Eljot.

 

Jak mi jest źle to słucham piosenek Młynarskiego z płyty, którą dał mi Esio.

To było nasze 3 spotkanie. Siedzieliśmy w moim pokoju rozmawialiśmy, śmialiśmy. Słuchaliśmy muzyki, „Niedzieli na Głównym” właśnie. Dzień wcześniej mój brat został pobity...

A potem ta płyta stała się bardzo moja. Jakoś porywała, uśmiechałam się do niej... Hm, wiesz, że nawet teraz pogoda jest podobna. Wtedy tez słońce wychodziło i zaraz się chowało. Ale mi było jakoś ciepło i jasno w środku. Teraz też tak jest. A będzie jeszcze cieplej. Już czuję dreszczyk na samą myśl o tym, to dobrze, prawda???

 

... kiedy myślałam, że już nie wytrzymam słuchałam piosenki „Już cię nie kocham”. Wtedy naprawdę tak mi się wydawało. Ale to nie prawda. Na samą myśl, że już za kilka dni... czuję dreszcz, jakiś bliżej niezidentyfikowany spokój mnie ogarnia, cieplej się robi. Kocha się nie za coś, ale pomimo wszystko. Tak to jest Aniele, mam rację???

Wiem, że ta piosenka już Cię męczy. Jeszcze kilka razy, proszę...

 

Już cię nie kocham Niech świat to wie Z małego dworca te słowa ślę  Na małym dworcu wśród sztucznych róż W Kujawskim Solcu ile sił nie kocham już (nie kocha, nie kocha, nie kocha już) Nie przebaczę, nie przebaczę zmarnowanych nocy dni Łzami znaczę każdy list Wsłuchana w przeciągu, w pociągu wagonu brutalny gwizd W krótkiej podróży do pewnych spraw złapałam dystans Bye bye my love W Kujawskim Solcu serduszko me kolca po kolcu pozbyło się Ale gdybyś, ale gdybyś W jakiś wieczór słotny, zły chciał zrozumieć ten mój list pisany w przeciągu, w pociągu wsłuchany w mej złości gwizd Już cię nie kocham łzy ronię z nic A ty w to nie wierz Ty w to nie wierz nic a nic Treść listu odwróć i weź stąd mnie Na nic ta podróż Wciąż kocham cię... (kocha go...)

 

... następnego dnia, w poniedziałek,  znowu się spotkaliśmy. W marcowy dzień, nad fosą. A potem to już Esio przyjeżdżał żeby mnie „zobaczyć i uściskać” jak mówił. I w końcu przyszedł 4 maja. Wyjazd, mnóstwo wątpliwości i łez. Wytrwałam. Oboje wytrwaliśmy. Teraz może być już tylko lepiej.

 

Hm, bywało (i nadal bywa), że miałam ochotę (za)śpiewać „Im więcej ciebie, tym mnie. Bardziej to czuję, niż wiem...”. A to, co czuję kiedy Esio jest blisko najtrafniej odda fragment listu Natalii do Jakuba. Poczekaj Aniele, przeczytam Ci. 

 

„Wiesz, że ja zawsze tęskniłam za Tobą już troszeczkę, nawet gdy byłeś blisko mnie. Tęskniłam już tak sobie trochę na zapas. Żeby później tęsknić mniej, gdy już pójdziesz do domu. I tak nie pomagało”.

 

Wiesz Eljot, ja naprawdę kiedyś wybiegnę za nim i krzyknę „zostań”. Eh...

 

To byłoby na tyle. Mogłabym mówić jeszcze długo, ale po co. Schowam to w serduchu i niech tam siedzi. Czasem się do tego uśmiechnę, czasem zachlipię.

Tylko znowu zaczynam czuć się jak wtedy, kiedy był w Anglii. Jakby do jego powrotu nie zostało 7, ale dużo więcej dni. Znowu chce mi się wyć w poduszkę, pisać „końcowego” smsa...

 

W białych zim białych wierszach Złotych sierpnia pokojach Moja miłość największa nie wie nic, ze jest moja Czas ją syci jak wino Wyobraźnia upiększa Moją miłość jedyną Moją miłość największą I nic nie powiem jej, broń Boże Nie powiem nic umyślnie Dopóki milczę to ją mnożę, gdy wyznam wszystko pryśnie Więc nie wyśpiewam mej miłości Niech nie wie co się dzieje I nieświadoma swej piękności niech w myślach mych pięknieje  (...) Może kiedyś po latach jednak szepnę nieśmiało „Kiedyś, tamtego lata, strasznie panią kochałem” A ty przerwiesz w pół zdania me wyznania zabawne „I ja pana kochałam, wtedy latem i dawniej” I nic prócz małej chwilki żalu nie złączy nas kochana w tym dziwnym życiu, śmiesznym balu miłości niewyznanych Bladym tancerzom gra cichutko orkiestra salonowa A pod orkiestry każdą nutką podpisać można słowa W białych zim białych wierszach Złotych sierpnia pokojach Moja miłość największa nie wie nic, ze jest moja Czas ją syci jak wino Wyobraźnia upiększa Moją miłość jedyną Moją miłość największą...

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
moje_antidotum
18 września 2004, 23:33
Piekna historia. Piekna, bo o prawdziwej milosci. Pozdrawiam :)
17 września 2004, 22:27
Kocham Twoje slowa.Naprawde.:*
17 września 2004, 21:14
Proszę, nie rzucaj pisania. To byłaby ogromna strata dla nas wszystkich. Odpocznij, ale nie odchodz \"na zawsze\".
17 września 2004, 20:06
Woesz co...? uwielbiam czytać twoje notki, czsem właczm kompa dosłownie tylko po to, serio... taka wielka miłość, takie wielkie uczucie...az pozazdroscić...oby tak dalej, trzymam za was ciuki:) buźka, czekam na ciebie u mnei
17 września 2004, 15:31
Coz...zatkalo mnie...najnormalniej w swiecie zatkalo... P.S.\"Kazdy ma chwile\" wydaje mi sie ze swietnie oddaje klimat notki...
17 września 2004, 15:24
Coz...zatkalo mnie...najnormalniej w swiecie zatkalo... P.S.\"Kazdy ma chwile\" wydaje mi sie ze swietnie oddaje klimat notki...

Dodaj komentarz