Nostalgia Debilki.
Komentarze: 2
.... w głowie i przed oczami mam jeszcze wczorajszy wieczór i jego słowa. I tą późniejszą delikatność i czułość, taką, jakiej wcześniej raczej nie było (a może była tylko nie do końca). Widzę siebie siedzącą na barowym krześle w jednym z wrocławskich klubów i zamyślonym wzrokiem patrzącą gdzieś w dal. Widzę siostrę Esia rozmawiającą ze swoim chłopakiem W., widzę O., widzę Esia... Przede wszystkim jego. Stoi blisko, obejmuje mnie w pasie, delikatnie wodzi ręką po szyi, włosach, czuję jego delikatne muśnięcia. I nagle słyszę jak pyta „mówiłem ci już, że cię kocham???”. Wyrwana z zamyślenia patrzę pytająco, w odpowiedz na swój wzrok słyszę „kocham cię, wiesz??? Wiem, że może atmosfera nie za bardzo odpowiednia, ale chciałem ci to powiedzieć.”. Widzę siebie jak muskam jego szyję i mocniej się przytulam do niego. Nic nie mówię. Znowu nic nie mówię. A moment był idealny przecież. Chowam twarz w jego bluzie, serce lekko przyspiesza, uśmiecham się do niego. A potem idziemy tańczyć, i jest jakoś inaczej. Mam wrażenie, że ci wszyscy ludzie gdzieś zniknęli, że jesteśmy tylko my. Lgnę do niego... jest mi bezpiecznie i ciepło, jak zawsze, kiedy on jest blisko. Wracamy do stolika. O. zamawia drinki. On biedny bo sam, z dziewczyną mieszkającą w Warszawie, a tu z czwórką zakochanych ludzi. Trzyma się dzielnie... Z Esiem robi się coraz czulej. W pewnym momencie mam ochotę wracać do domu, zostawić ich wszystkich i iść choćby pieszo. Ale zostajemy jeszcze trochę. Jeszcze cola, jeszcze jeden taniec, delikatne muśnięcia. Rozpływam się.
... w końcu wychodzimy z Celtica i idziemy na przystanek. Po drodze rozmawiamy o samochodzie, który Moje Kochanie chce niedługo kupić i wyjazdach za pracą. Mocniej ścisnął mi rękę, popatrzył trochę bardziej poważnym spojrzeniem i powiedział, że swój wyjazd do Londynu przeżywał strasznie. Że pomija już fakt, że rozstawaliśmy się wtedy po dwóch miesiącach znajomości, ale że dla niego to była wegetacja, że nic mu się tak nie chciało. Ze tylko pieniądze i perspektywa kupienia auta go tam trzymały. I że teraz jeśli miałby się decydować na wyjazd to tylko ze mną, powiedział, że chciałby żebym z nim pojechała. Tylko mocniej ściskałam mu rękę...
...i zasnęłam zatopiona w cieple ramion i pocałunków, z poczuciem, że nic złego się nie może stać. A rano obudziłam się i patrzyłam jak spi. Coraz częściej odkrywam, że lubię patrzeć na niego jak śpi, je czy pije kawę. Albo nawet nic nie robi, nich sobie nawet leży z półprzymkniętymi oczami.
Dostałam pyszne śniadanie. I pytanie... Bo ja znowu włączyłam muzykę z „Ally M” i sobie pochlipałam trochę. Esio wyszedł z łazienki, spojrzał pytająco i zapytał co się dzieje. A ja mu na to, ze tak sobie płaczę. To on pyta czy mi z nim źle, a ja w jeszcze większy płacz i tylko głową pokręcić przecząco byłam w stanie. A potem musiał jechać do domu. Jeszcze tylko przytulił mnie mocno, zapowiedział się na wtorek i wyszedł. A ja napisałam mu smsa, że płaczę przy tych piosenkach (a czasem bez nich) bo wtedy (kiedy był w Anglii) to było mi źle, a teraz jest mi DOBRZE. Zwrotnego dostałam podobnego w treści. I cholera to wcale nie jest proste: dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy.
... jak było przed wyjściem do miasta??? E. z siostrą przyszły pierwsze więc mogłyśmy chwilę spokojnie porozmawiać. Potem przyszedł Esio i obejrzeliśmy film, mniej więcej w połowie „Poranku kojota” przyszła reszta towarzystwa. Siedzieliśmy w moim pokoju, podjadaliśmy usmażone przez mojego męża kanie, słuchaliśmy płyty Mojego Brata Kochanego. Bardzo sympatycznie było. A teraz to już za mną. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Źle mi jest. Wszyscy wyjeżdżają, spotykają się z rodzinami a ja nawet rodziców nie mam przy sobie. Lista gg też opustoszała. Cóż, ponoszę konsekwencje decyzji, które jakiś czas temu podjęłam. Może zafarbuję włosy, poczytam, coś obejrzę. Potem zrobię sobie coś na obiad i będę się uczyć. Najgorzej będzie jutro. Nie wiem nawet czy pojadę na cmentarz do Dziadka J. W portfelu do wtorku zostało mi 10 złotych. Co z tego, że dostałam pieniądze za dwa tygodnie pracy w przedszkolu, kiedy już ich nie mam. Zapłaciłam zaległy rachunek i zrobiłam zakupy. Straszne, wydać 110 złotych na same jogurty, serki, kawę i szampon. Bo w zasadzie nic więcej nie kupiłam. Tydzień temu Tata miał mi przesłać 1700 złotych żebym miała na zapłacenie drugiej raty za studia i na kurs pilotów. Przelał tylko na studia, wczoraj najpierw się zdziwiłam a potem zdenerwowałam jak bankomat mi wykazał „brak dostępnych środków.”, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Dopiero telefon do B-stoku wyjaśnił wszystko. Dobrze, że nie wydałam do końca tych 10 złotych bo zostałabym z niczym. Myślałam, że kupię bilet i pojadę do Dziadka na grób, a tu nawet znicza nie kupię bo za co. Dopiero we wtorek zejdą mi pieniądze od Taty i Ł. Eh...
We wtorek kolejna kartkówka z łaciny. Muszę się porządnie przygotować i jeszcze poprawić ostatnią, którą prawdopodobnie zawaliłam. We wtorek mam też rozmowę z dyrektorem przedszkola. Trochę się obawiam prawdę mówiąc, ale a z drugiej strony myślę, że gdyby nie chciał przedłużać umowy czy coś to wypłaciłby mi pieniądze w czwartek tak, jak to zrobił i powiedział żebym już nie przychodziła, że kończymy współpracę. Chyba, że źle myślę...
Co mi teraz zostało??? Wspomnienia CUDOWNYCH chwil, plucie sobie w twarz, że znowu się nie przemogłam i powrót do szarej codzienności. Zafarbuję włosy (to mi zawsze pomaga na chandrę), doczytam do końca nowe „Zwierciadło” – po raz kolejny powtórzę, że na tą gazetę nie warto żałować pieniędzy, obejrzę jakiś pozytywny film... Będę zabijać Czas jednym słowem. Dziś i jutro mam mieszkanko tylko dla siebie.
Więc nie będzie mnie dla nikogo. Będę tylko sobie...
Dodaj komentarz