Postanowione.
Komentarze: 3
Postanowiłam i zaczęłam działać. Zaczęłam wysyłać cv. Już nawet byłam na rozmowie. Wczoraj, a zaraz potem w kinie z Ukochanym. I dostałam czerwone tulipany...
A przesądziła szefowa, która w niedzielę wieczorem chciała żebym przesunęła jej poniedziałkowe spotkanie. A jak ja to miałam zrobić? Mogłam tylko wysłać maila, to wysłałam. Hm, tylko, że za pół godziny nie całe dowiedziałam się, że jednak mam znowu napisać i powiedzieć, że spotkanie będzie o tej, o której pierwotnie być miało. Nie napisałam. Nie będę się ośmieszać. Przecież ja swoim nazwiskiem takie maile podpisuję. Jak w ogóle tak można, w niedzielę o 18 dzwonić z czymś takim? K****... No nie mogę. Wczoraj rozmawiałam z S. Ona mi powiedziała jak było. Szefowa to jej kazała do mnie dzwonić, ale S. - całkiem słusznie - wymówiła się mówiąc, że po pierwsze jest niedziela wieczorem i ja nie pracuję w weekendy i ona nie będzie zawracać mi głowy, zwłaszcza że następnego dnia mam egzamin. To szefowa sama postanowiła zadzwonić. Tyle, ze ja już nauczyłam się na weekendy wyciszać telefon i nawet nie reaguję jak mi się świeci. Dość tego. I jeszcze od rana w dzień egzaminu też czegoś ode mnie chciała. Wrrr... Do mojego postanowienia dołożyła się jeszcze jedna znajoma z pracy, która najpierw nazwała mnie sekretarką, a kilka dni później napisała, że chciałąby w moim biurze jakieś zajęcia prowadzić i bardzo przeprasza, że pisze tak późno, ale zapomniała, że ja tam pracuję. No ludzie! I na końcu E., czasem jak coś powie to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Jak można powiedzieć przy kimś zupełnie obcym, że ja siedzę w biurze i liżę klej (bo akurat cały w cukrze był). K****. To jest podważanie kompetencji i ośmieszanie. I nie wiem do czego ma prowadzić. To już jest mobbing. Przynajmniej ja to tak odbieram. I już nawet nie kryję się z tym, że przeglądam portale z ofertami pracy.
Już się wyjazdu doczekać nie mogę. Najprawdopodobniej pojedziemy tylko z Ukochanym. No i Kociątko oczywiście. Zarezerwowalićmy miejsca w Kletnie, do Czarnej Góry blisko. Załądujemy narty, Kociątko i pojedziemy. Byle dalej i byle nie myśleć co tutaj. Już wszystkim powiedziałam, że komórkę w domu zostawiam. Ukochany mówi żebym brała bo i tak nic nie załatwię bo przecież jak. Ale nie chcę się denerwować. Nie biorę. Postanowione.
A dzisiaj, jak wrócę z pracy, zjem przygotowany przez Ukochanego obiad (jest na urlopie i rozpieszcza mnie pysznościami), a potem on pójdzie spotkać się z kolegami a ja zrobię sobie wieczór dla siebie. Zrobię michę popcornu, po raz nie wiem który obejrzę "Tylko mnie kochaj", a potem ssię wykąpię z olejkiem o zapachu wanilii i ylang ylang.
Tylko nie daje mi spokoju egzmain, którego nie było ostatecznie. Pół godziny przed godziną zero nadeszła wiadomość, że pani doktor zmarł ojciec i nie wiadomo kiedy będzie egzamin. Smutna informacja, konsternacja i niewiedza co robić dalej. Z drugiej strony czas na douczenie... No, zobaczymy. Coś będzie, jak mówi S.
Trzymajcie się ciepło.
Dodaj komentarz