Przypadek Ally M.
Komentarze: 7
Czuję się lepiej, ale nadal jest we mnie lęk. Bo wczoraj powiedziałam przez gg Eśkowi, że przypomniało mi się nasze powielkanocne spotkanie w PRL-u i co się potem stało. Jego odpowiedź była taka: „kochanie nie martw się, już nie wyjadę”. A potem mu powiedziałam, że na tym Blogu zostawiam każdą rozterkę z wątpliwością, każdą nadzieję i wszystkie łzy. I ze wtedy byłam sama i w zasadzie tylko E. wie, co się wtedy ze mną działo. A on powiedział, że wie, że to dla mnie dużo znaczy. A potem wysłałam mu piosenkę przewodnią z „Notting Hill”. On powiedział, że słuchać będzie całą noc, a dosłałam jeszcze „Chances are” z Ally M.
... wyszłam na ulicę, na chwilę bo musiałam kupić sznurowadła i czystą płytę CD. Śnieg zacinał mi prosto w twarz, było mroźno. Sznurek samochodów, robotnicy działający coś przy rurach, moje miasto... Pomyślałam, że z łyżew chyba trzeba będzie zrezygnować bo trochę się podziębiłam, a nie chcę na wyjazd się rozchorować. Choć i tak zwykle, jak jadę do B-stoku dostaję albo żołądkowej grypy albo czegoś innego. A skoro czeka mnie później wyjazd w góry to nie ma sensu kusić losu.
...przez chwilę czułam się jak Ally M. Na tej zaśnieżonej ulicy, omotana szalikiem, tęskniąca za Ukochanym... Jakby poszukać dogłębnie to trochę analogii między mną, a moją ulubioną bohaterką by się znalazło.
Przed chwilą dzwonił Esio. Też jest podziębiony i nie ma ochoty na łyżwy, po Nowym Roku nadrobimy. Przyjedzie po pracy... Z tego co zrozumiałam, ale mogłam się przesłyszeć to powiedział coś w rodzaju „chciałem żebyśmy sobie sami posiedzieli” – to chyba w nawiązaniu, że mieliśmy na Spiską iść z jego siostrą i jej chłopakiem. Ale ponieważ ja często słyszę tylko to, co chcę usłyszeć to istnieje możliwość, że się w zrozumieniu tej kwestii rozminęliśmy. Esio się odłączył, a moja śliczna bordowa komóreczka znowu straciła przytomność. Nie pomaga podłączanie do respiratora, nie pomaga sztuczne oddychanie. To chyba jej ostatnie chwile... A była taka wierna, jak mało co. Ja się nie przywiązuję do przedmiotów, ale ona znaczyła dla mnie wyjątkowo dużo. A teraz ma odejść sobie, tak po prostu bo materiał się zużył wyczerpał... Może za bardzo ją eksploatowałam??? Buuu...
Ślęczę od rana nad łaciną, a dokładniej odmianą rzeczowników i przymiotników III deklinacji. Straszny obłęd, byle jutro napisać tą kartkówkę i przez 2 tygodnie będzie spokój.
A w ogóle to chyba wygrałam, jakiś czek na noclegi w hotelach czy cuś. Na razie nic nie robię, choć w swojej naiwności bym wysłała zamówienie bez konsultacji z kimkolwiek. Pogadam z Esiem, chociaż na moje napomknięcie powiedział żebym sobie darowała. A ja pierwszy raz coś wygrałam...
Dodaj komentarz