Spokój.
Komentarze: 5
Więc jesteś jesteś jesteś
daj niech sprawdzę
niech cię dotknę raz jeszcze dłonią i ustami
niech w oczy spojrzę chociaż najmniej wierzę
oślepłym ze zdumienia oczom
Jeszcze twój głos usłyszeć chcę
zapachem się zaciągnąć
pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami
i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo
dochodzić prawdy pocałunkami [H. Poświatowska]
... bo ja ciągle nie mogę do końca uwierzyć, że on już jest.
Wczoraj powiedział, że liczył na konwersację w niedzielę, a przed dłuższy czas nie padło nic niż jego „cześć skarbie” po wejściu do mieszkania. Tylko oddechy się mieszały, zapachy się mieszały. I było ciepło i bezpiecznie. Nie potrzebowaliśmy słów. Tylko on czasem wyszeptał „jak ja tęskniłem, jak ja za tobą tęskniłem”. A moje łzy powiedziały chyba same za siebie...
Czuję spokój. Już się nie boję. Już mogę wytrzymać bez niego cały dzień bo wiem, ze w końcu się zobaczymy. nauczyłam się tego. ten czas bez Esia mnie tego nauczył i, o ironio, jestem mu za to wdzięczna.
A teraz go mam. Jeszcze bardziej, jeszcze bliżej i jeszcze mocniej. I nie chcę tego stracić. Boję się, ale tego, że pęknę z tego uczucia, które mnie wypełnia. Czy można pęknąć z miłości??? Czy można być tak szczęśliwym, tak bardzo szczęśliwym, że ma się wrażenie, że się zaraz rozerwie od środka???
Nastawiłam się na wieczór z Grekiem Zorbą bo Esio miał iść swoje sprawy załatwiać, ale nic z tego. Właśnie się dowiedziałam, ze idę do kina. To znaczy idziemy. Z Esiem. Hm... Tylko pytanie czy idziemy do kina, czy na film??? Hehehe, nie poznaję samej siebie. Zbereźnik się ze mnie zrobił.
Chyba mogę powiedzieć: I SAW THE SUN AGAIN!!!
A słońce chyba naprawdę wstaje każdego dnia...
Dodaj komentarz