Stan nieokreślony...
Komentarze: 2
Powiedz ile jeszcze spadnie gwiazd zanim odgadniemy noc Ile serc uniesie stary świat zanim się obróci w proch Powiedz jakich trzeba użyć słów by powstrzymać ludzkie łzy Ile jeszcze trzeba odkryć prawd by prawdziwie zacząć żyć
Zamigotał świat tysiącem barw Tysiąc nowych pytań przywiał wiatr Słońce świeci nocą księżyc za dnia Coraz więcej ludzi coraz mniej nas
Powiedz jak ochronić dobre sny przed jaskrawym światłem dnia Jaką siłę trzeba w sobie mieć żeby odbić się od dna Powiedz jak pokonać w sobie gniew i lepszym się stać Dokąd iść gdy nie ma dokąd pójść i skąd nadzieję brać? [Various Manx – „Zamigotał świat”]
.....................................................................
Kolejny dzień minął Aniele. Szybko się zaczął, szybko minął, szybko się skończy. Jeszcze wieczór przede mną, potem noc, potem kolejny dzień i kolejny wieczór, i kolejna noc... I tak w kółko. Od kilku chwil pozostaję w stanie nieokreślonym. W takim stanie byłam też wczoraj. Po zajęciach umówiłam się z S. na krótki spacer. A kiedy się pożegnaliśmy jakiś smutek mnie ogarnął. Taki nagły i nawet nie wiem dlaczego... Ja wiem Eljot, ja wiem, że „żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć i zjawiła się miłość (cokolwiek zresztą) trzeba marzyć”. Może coś się tlić nieśmiało zaczęło, a ja się boję... Boję bo sam dobrze wiesz, że dla mnie dotyk to Ból. Boję się, boję się, że to może być... A przecież czekałam, tak bardzo czekałam... A teraz się boję... Przecież to jest niesamowite, że S. jedzie z drugiego końca miasta żebyśmy przez godzinę mogli porozmawiać, zobaczyć się. A potem każde idzie do siebie, uczyć się... A potem są rozmowy na gg. I jest żal, że spotkanie nie trwało dłużej... Tak, byłam wczoraj w stanie nieokreślonym. I dzisiaj też jestem. A przecież zwiałam z zajęć – nie patrz już na mnie tak Aniele! raz na jakiś czas można. Poza tym dzień był taki piękny, że szkoda było go marnować na dyskusję o aborcji. Pewnie gdybym w autobusie nie spotkała E., S., i G. to do szkoły bym dotarła. A tak to wysiadłyśmy przystanek wcześniej, wysłałyśmy sms-a do tej garstki, która na zajęcia dotarła z prośbą, żeby przesunęli test na jutro. Przesunęli – wobec tego nic nie straciłyśmy poza dyskusją. Zrobiłyśmy sobie spacerek. Na górce Skarbowców było tak cudnie zielono, tak spokojnie, zupełnie jakbyśmy nie były w mieście. W końcu podjechałyśmy do Rynku na jakiś obiad. Następnie one pojechały do domu, a ja na angielski do K. do pracy u B. mam stawić się dopiero w czwartek koło południa. Odpowiada mi taki układ.
Wiesz, do momentu wyjścia od B. było w porządku. A kiedy już jechałam autobusem do domu to coś dziwnego mnie ogarnęło. Słuchałam „Elfa” i nagle miałam ochotę i śmiać się i płakać jednocześnie. Zupełnie nie wiem dlaczego. Dzień był, no jeszcze jest – bo jeszcze trwa, taki ładny, słoneczko świeciło, ubrałam się wiosennie – na Błękitną Panienkę. Założyłam granatowe jeansy, błękitną koszulę i dwa tony ciemniejszy, niebieski sweter. Włosy uczesałam w warkoczyk i fajnie się czułam... Dopiero w tym autobusie coś się stało... nawet nie wiem co to za uczucie, emocja... nie umiem jej/jego nazwać. A teraz siedzę w domku, słucham Młynarskiego i nawet nie jestem w stanie myśleć. Może to te nagłe zmiany pogody, może zmęczenie, nie wiem. Czuję się wyzuta z energii, jakbym sił zupełnie nie miała. W takich chwilach to najbardziej ze wszystkiego chciałabym stanąć na sopockim molo. Rozłożyć ręce i poczuć orzeźwiający, morski wiatr...
Za chwilę znowu TAM idę. Gdzie??? Porozmawiać z Twoim Szefem. Może będzie on-line. Chociaż idę do Niego w czasie mszy... ale może mnie usłyszy...
................................................
Byłam. Wróciłam. Nadal pozostaję w nieokreślonym stanie Aniele. raz za razem przesłuchuję tą samą płytę... Hm, chyba w końcu ją zmienię. Na Michała Urbaniaka, zapalę świeczkę, zapalę kadzidło i muzyka może mnie ukołysze. A wiesz, to chyba nie jest zły pomysł. Do tego truskawkowo-waniliowa herbatka, tomik Przerwy-Tetmajera... No, ewentualnie mogę obejrzeć „Uprowadzenie Agaty” albo spróbować znaleźć nagrane „Trzy elementy” – na podstawie piosenek Młynarskiego. Coś pan Wojtek mnie „prześladuje” ostatnio... Hm...
„Wieczorami, w blasku świec, przy muzyce, w absolutnej ciszy przychodziło do mnie Zrozumienie. Zatem było nas siedmioro... Ciało, Serce, Rozum, Tęsknota, Czekanie, Smutek, Zrozumienie. „ [J. L. Wiśniewski – „Martyna”]. No, nie do końca to jest tak Aniele. Bo ze smutkiem nie umiem się zaprzyjaźnić. Nie mogę też go zrozumieć... Ani się z nim pogodzić... Tak jak z Samotnością, z nią też nie mogę się ani zaprzyjaźnić, ani nawet polubić. Nie wiem czy chcę ją zrozumieć... Nie, nie chcę. Ja chcę, żeby ona sobie POSZŁA, odeszła i nigdy więcej nie wróciła... Myślisz, że to możliwe???
Niech już zamigocze świat tysiącem barw...
Dodaj komentarz