Strefy.
Komentarze: 3
Coraz bliżej do podjęcia ostatecznej decyzji o wizycie u psychologa. Sama nie umiem sobie pomóc, poradzić z natłokiem natrętnych myśli. Ze swoimi chciejstwami, pragnieniami, marzeniami, rozczarowaniami też nie.
Znalazłam już nawet Centrum Psychologiczne, a Koleżanka dała namiar na, podobno dobrą, psycholog.
Ciągle czekam na Karty... A one nie przychodzą...
...Zbierałam się w sobie, byłam gotowa wszystko wyrzucić z siebie, nie udało się. Może ja się za bardzo angażuję w jakąś wizję swoją, i stąd późniejsze rozczarowania??? Bo, jak zwykle, coś zobaczyłam, do czegoś się uśmiechnęłam, a wyszło zupełnie inaczej.
A ja najzwyczajniej boję się, że coś się stanie i nigdy nie spełnię się jako Matka i Żona. Boję się, bo Czas ucieka. To wszystko, to ciągle jedynie strefa marzeń, strefa (nie)doczekań, (nie)uwierzeń.
Zdarza mi się wątpić czy czekanie ma sens, czy kiedyś sen się spełni... Może mam w sobie za duże pokłady uczuć, przeczuć, odczuć??? A to źle, że marzy mi się gotowanie obiadków, patrzenie jak rośnie Maleństwo???
Czuję się rozczarowana tym, co się dzieje ze mną. Nie umiem zmusić Ukochanego, żeby usiadł i posłuchał, żebym mogła się uwolnić. Czasem, co jest głupie i niezrozumiałe, celowo nic nie mówię. Zupełnie, jakbym się bała jego reakcji.
A przecież jego wczorajsze słowa: „obiecaj, że już nigdy nie będziesz smutna. Nie chcę żebyś była smutna tak, jak wczoraj na przystanku” mówią (a przynajmniej powinny) mówić same za siebie. A ja się obawiam...
Natręctwo myśli i lękowość stanów doprowadziły, że czuję wyrzuty sumienia z powodu sylwestrowego wyjazdu. B. mnie opieprzyła i mówi, że mam tak nie myśleć, że ten wyjazd mi się należy. A rachunki, a zaległość w spółdzielni???
Czekam już na Nowy Rok. Może jakieś nowe pomysły przyjdą mi do głowy na wyjście z impasu, może jakieś nowe rozwiązania, możliwości się pojawią...
Dodaj komentarz