Tak chyba trzeba.
Komentarze: 9
E: Misia, czemu nie odbierasz? Ja: bo byłam w łazience i nie słyszałam... E: Misia, mam film, który chciałaś obejrzeć. Już jadę do ciebie. Ja : dobrze...
I przywiózł mi „Ekspres Polarny”. Nawet interesujący film, choć oboje spodziewaliśmy się czegoś więcej. Gdybyśmy poszli do kina to wyszlibyśmy poirytowani, już ja nas znam... W międzyczasie Ukochany zgłodniał i zaproponował zamówienie pizzy – on lubi bardzo ostre, ja umiarkowanie. Wybór padł na bardzo ostrą, z której oddałam mu swoje papryczki pepperoni. Jeszcze raz powiedział, że jak tylko poczuł się nie najlepiej to wolał iść niż zostać i odburkiwać. Hm, ale chyba bycie razem polega też na wspólnym burkaniu na siebie... W każdym razie poprosiłam go, że jakby zauważył, że stan mój zbliża się niebezpiecznie do stanu „foch” czy „foszek” to niech interweniuje. Zgodził się, ale jakąś taką poważną miał minę. :o)
Przed 6 obudził mnie senny koszmar, który czasem mnie odwiedza. Odwiedza mnie od roku mniej wiecej kiedy to z Moim Bratem i jego kolegą obejrzałam „Drogę bez powrotu”. Brrr... Piwnicy staram się unikać do tej pory. Pofilmowe obrazy zagłuszyłam radiem i najnowszym „Zwierciadłem”. I jakaś niewyspana jestem... Kawa jedna, druga, krojenie cebuli i śliwek z octu – wszystko jakoś automatycznie.
Teraz herbata pachnie mi ładnie dziką różą, Hanna Banaszak śpiewa o pogodzie ducha, słońce świeci za oknem, i, co najważniejsze, o 11:20 zaczyna się na Polsacie „Ania z Zielonego Wzgórza” – mój ukochany, najpozytywniejszy film!!! Jupi jupi jup!!! Jeszcze przed wyjazdem do Esia zdążę obejrzeć, super!!!
Bo to chyba trzeba mimo wszystko uśmiechać się przez łzy, nie???
Dodaj komentarz