lip 10 2004

Ukarać. Płakać. Wytrzymać...


Komentarze: 1

Miotam się. Czasem czuję się jak zwierzę zamknięte w ciasnej klatce, jakby ściany i sufit miały mnie przygnieść. To jakiś specyficzny rodzaj klaustrofobii. Wściekam się. Oprócz wieczornej wiadomości od Eśka, w której napisał, że on Wierzy i tak dalej dostałam od niego e-maila. Krótkiego, bo krótkiego, ale ważne, że dostałam, right??? Tylko nie umiem się nim cieszyć. Po prostu nie umiem. Na powrót doszukuję się problemów tam, gdzie ich nie ma. Bo tego jego smsa zachowałam i od wczoraj przeczytałam go kilkanaście razy. Za pierwszym razem nawet się uśmiechnęłam, pomyślałam, że to dobrze, że chociaż on nie traci nadziei. Ale potem... potem pomyślałam, że Esio to egoista. Bo on wierzy, mówi, że bez wiary w lepsze i w nas nie wytrzymałby tam i tak dalej. A czy on pomyślał o mnie??? Jak ja się czuję??? Czy pomyślał o tym, że zostałam tutaj całkiem sama ze swoją tęsknotą, czekaniem, wątpliwościami??? Wiem, że jego rodzina i przyjaciele też na pewno tęsknią, myślą, martwią się. Ale oni mają siebie nawzajem. A ja zostałam sama i na dobrą sprawę nikt, kto nie był w podobnej sytuacji, nie jest w stanie mnie zrozumieć. Dlatego czuję ból, zniechęcenie, zwątpienie. Dlatego tego smsa odczytuję tak, że jemu ta wiara jest potrzebna do tego, żeby tam jakoś egzystować. Żeby się nie załamać. Żeby trzymać się tej wiary i nadziei, że tutaj jest ktoś, kto na niego czeka i że ma do kogo wrócić. W porządku, ale co ze mną??? Komukolwiek bym nie opowiedziała, a już nikogo nie mam sumienia zadręczać swoimi paranojami, nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć. Nie umiem tego opisać, co tak naprawdę dzieje się we mnie, w środku. Żadne słowa tego nie wyrażą. Może panikuję, może przesadzam, może wmawiam sobie coś, czego nie ma. Ale już nie wytrzymuję. Czuję coraz większe zmęczenie całą sytuacją. A komu to powiem???

I myślę, że być może podświadomie chcę kogoś ukarać. Tylko kogo i za co??? Eśka za to, że pojechał na tak długo i na dobrą sprawę nie wie kiedy wróci (na razie wiadomo tyle, że wróci na pewno)??? Siebie za to, że wplątałam się w związek być może z szansą na znalezienie szczęścia, ale jednocześnie przypłaciłam to czekaniem, tęsknotą i zwichrowaniem psychiki??? Mam ochotę kląć jak szewc, albo jeszcze gorzej. Mam ochotę obrzucić obelgami każdego, kto się nawinie. Dlatego zwijam się w kłębek i idę spać. Przy okazji wytracam czas. Zapytam raz jeszcze. Kogo chcę ukarać i za co???

.........................................................

Zmęczona tym wszystkim na sesję postanowiłam pójść na nogach. Nie naszłam się zbytnio bo cieniutki rzemyczek w moich ulubionych klapkach przerwał się i nie pozostało mi nic innego jak wsiąść do tramwaju i pojechać na spotkanie z panem fotografem. Na miejscu byłam przed czasem, popatrzyłam jak facet robi zdjęcia jakiemuś niespełna rocznemu brzdącowi. A potem przyszła kolej na mnie. Kurcze, nie umiem uśmiechać się na zawołanie, zupełnie mi ta sztuka nie wychodzi. Podziwiam tych, którzy pozują do zdjęć na co dzień i jest to ich chleb powszedni. W ciągu pół godziny miałam 60 zdjęć z czego musiałam wybrać 20. Nawet nieźle wyszły. Nie wiem czy to podświadomość, czy przyzwyczajenie, ale wybierałam chyba głównie te, gdzie byłam w swoich własnych okularach. 15 lat noszenia szkieł robi swoje, ale ja je lubię i myślę, że nie zdecydowałabym się na soczewki kontaktowe. Anyway, za tydzień mam odebrać płytkę ze zdjęciami, która będzie już dla mnie. No i git. A za tydzień, albo dwa cały dzień...

Po przyjściu do domu obejrzałam „Bezsenność” z Alem Pacino, ale chociaż moja mama twierdziła, że ona chciała ten film obejrzeć chce bardzo to według mnie nie jest to szczyt możliwości. Jakiś dziwny, a może tylko mi się tak wydaje bo pogoda ogólnie nasennie działa. Co zresztą doskonale mogę sprawdzić na sobie jako że w zasadzie kilka godzin przeleżałam pod kocem nie myśląc o niczym. Posiliłam się tylko 15 dag-i ciastek kruchych z czekoladą i pół kilogramem czereśni. I zaraz znowu idę spać. Chce tylko spać, nic więcej. Wiecie, gdzieś tam nieśmiało zaczyna kiełkować jakieś jasne ziarenko. A może po prostu czarne chmury zaczynają się rozpraszać. Może lepiej nic nie powiem bo jeszcze zapeszę. Teraz stwierdzę, że jest względnie w porządku, a za kilka godzin albo jutro znowu zacznę biadolić o tym jak bardzo, jak mocno i tak dalej.

Myślałam, że kąpiel mi pomoże. Napuściłam do wanny gorącej wody, dosypałam kwiatowej soli z minerałami co to podobno nie wysusza skóry, nawilża i inne takie bajery. Przez chwilę było lepiej. Do czasu kiedy nie zadzwonił Esio. Niby normalna rozmowa, niby nic takiego, czułe słówka jak zwykle, co u mnie, co u ciebie. Niby nic. A jednak. Ten głos... tak dobrze znany, pamiętany, słyszany w głowie nie raz, a jednak daleki i jakby obcy. Mam już tego dość!!! Serdecznie dość!!! W co ja się wpakowałam???!!! Do jasnej cholery po co ja czekam, na kogo???!!! Już nie wyrabiam... Zastanawiam się tylko dlaczego ja nie zapytam się go wprost kiedy wraca, albo dlaczego wprost mu nie powiem jak się podle czuję. Ale ja wiem dlaczego. Bo się boję odpowiedzi. Boję się tego, że okaże się, że jeszcze będę musiała poczekać. A ja już mam dość!!! Już nie umiem sobie z tym poradzić zwyczajnie. Po rozmowie z Eśkiem rozpłakałam się, ale tym razem tak, że aż Ł., mimo grającej u niego i u mnie muzyki, usłyszał i przyszedł spytać co się stało. A ja spazmowałam i tyle. Co tu ukrywać, przelało się. Usiadłam na oknie, kolejny raz zastanawiałam się jakby to było polecieć, albo zasnąć, ale tak bardzo twardo. Połknąć coś, co pomaga w zasypianiu i przespać chociaż kilka dni. Kilka dni byłoby z głowy, zresztą ja zrobiłabym wszystko żeby nie myśleć. Do jasnej cholery żeby nie myśleć i żeby było o te kilka dni bliżej. Jestem wściekła, mam ochotę wrzeszczeć, tupać, wyrywać sobie włosy żeby zagłuszyć Ten Ból. Bo dzisiaj Uderzył i to tak silnie, jak nigdy wcześniej. Czuję go w każdej cząsteczce, Boli, tak bardzo boli. Na moim biurku stało zdjęcie Eśka w ślicznej, zrobionej przez E., ramce. Pogięłam je, mało brakowało a bym je podarła. Prawdę mówiąc miałam to ochotę zrobić już wczoraj ze wszystkimi zdjęciami Eśka. Zdjęcie z biurka zgniotłam i rzuciłam w najdalszy kąt. Qrwa mać!!! Co się ze mną dzieje???!!! Przecież tak może zachowywać się ktoś, z kim właśnie partner zerwał. A ja usłyszałam coś zupełnie odwrotnego przez telefon dzisiaj. Poza tym mam ten komfort, że wiem, że on wróci. Pytanie tylko kiedy. Dlaczego nie napiszę mu: „albo wracasz, albo koniec. Nie mogę tak dłużej.”, albo: „ nie mam już siły, nie wytrzymam tego. boję się, że mogę sobie coś zrobić...”. Dlaczego mu po prostu czegoś takiego nie napiszę??? Bo mam rozum, bo jeszcze nad sobą panuję (choć jak widać po dzisiejszej akcji „zdjęcie” jest coraz trudniej), bo... No właśnie dlaczego???

ZWYCZAJNIE MAM DOŚĆ!!! Czy ja jestem normalna???!!! Czy ta osoba, która to pisze to ja??? Przecież to się nadaje na „Fatalne zauroczenie 2”. Nie, no bez sensu bo ja wiem, że Esio to bardzo „ za mną” jest, a nie tak jak Michael Douglas nie pałał sympatią do Glenn Close. Bez sensu... Nie wiem co się ze mną dzieje, co mnie opętało. Najchętniej (i chyba to będzie najlepsze, co mogę zrobić) pójdę spać. Zwinę się pod kocem, postaram się zapanować nad sobą. Nie zapanuję nad płaczem, ale nad myślami może trochę chociaż. Esio mówił, że zamilkłam, ze e-maile rzadko piszę. A co ja mam mu napisać??? O swoich paranojach, żeby mu się jeszcze pogorszyło. On i tak przeżywa ten wyjazd, po co mam mu dokładać jeszcze od siebie. Ale będę teraz wredna, ale powiem, że ma, co chciał. Nikt mu jechać nie kazał. I po co??? dla kilku groszy??? Bez sensu...

Idę spać. Tylko to mi zostało. Pa.

 

alexbluessy : :
11 lipca 2004, 21:22
jak my sie doskonale rozumiemy....4352760...wpadnij do mnie na gg

Dodaj komentarz