wrz 25 2005

Ulga.


Komentarze: 5

Od wczoraj ta sprawa nie dawała mi spokoju. Od momentu, kiedy Ukochany wypowiedział na głos moje myśli. I jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo dzięki temu dotarło do mnie jak dalece niezdrowy jest układ pomiędzy mną, a moimi Rodzicami.

Uświadomił mi, że nie powinno być tak, że boję się poprosić o jakąkolwiek (ewentualną) pomoc. Że w zasadzie jestem „sama sobie”. Nie oczekiwałam ani litości, ani współczucia, ale kiedy nazwał mnie „bidulką” i spytał czy może mi pomóc chociażby przez kupienie czegoś do jedzenia zdębiałam. I uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak, jak być powinno. A potem powiedział, że przecież on może mi pomóc i zapłacić za jedną, dwie raty studiów. Tylko, ja nie chcę takiej pomocy. Wystarczy, ze będzie blisko.

 

A do Rodziców napisałam e-maila. Taka rozmowa nie powinna być telefoniczna, na spotkanie się póki co nie zanosi. Nie wiem czy to dobra droga, taka elektroniczna, ale co więcej mogę??? I ulżyło mi. Nawet bardzo, powiedziałabym.

Nie będę wdawać się w szczegóły, po prostu usłyszałam swoje myśli, które głęboko ukrywałam, do których nie chciałam się przyznać, które zbywałam i udawałam, ze ich nie ma.

 

Moi Mężczyźni się pochorowali trochę. Kociątko się zatruło, jeść nie bardzo ma ochotę i jak do jutra mu nie przejdzie to pójdę do profesora. A Ukochanego jakieś choróbsko dopadło. I mimo bólu gardła, ogólnie kiepskiego samopoczucia uparł się, że mnie odwiezie do domu po obiedzie u jego rodziców. Obok TESCO na Długiej stwierdziłam, że przecież po drugiej stronie ulicy mam przystanek i że mogę przecież autobusem pojechać, a on niech jedzie się kurować. Spojrzał na mnie jakoś dziwnie i stwierdził, że nigdy by tak nie zrobił, że odwozi mnie nawet nie do połowy drogi i że w ogóle mam tak nie mówić nigdy.

 

Jutro egzamin. Boję się, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Po południu szkolenie w AVONie.

Mam ochotę postawić wszystko na jedną kartę. Cokolwiek miałoby się wydarzyć...

 

 

A seks jest dobrym, ale krótkotrwałym rozładowywaczem napięcia. Niestety.

 

alexbluessy : :
*linka*
25 września 2005, 20:58
Nie powinnaś się bać prosić o pomoc, a zwłaszcza rodziców. Przecież oni chcą dla Ciebie jak najlepiej. Widzą, że świetnie sobie dajesz radę, ale bywają różne gorsze chwile. A oni na pewno mogliby się okazać dla Ciebie wsparciem :). Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia i trzymać kciuki :). Będzie dobrze, zaliczysz :). Pozdrawiam :).
25 września 2005, 20:26
Trzymam kciuki za egzamin.
25 września 2005, 19:54
Martwi sie o Ciebie...To znaczy,ze kocha.
To co dobre zawsze trwa tylko chwile,niestety :)
25 września 2005, 19:39
Widzę że jesteś w jednej kwestii podobna do mnie a mianowicie chodzi mi o proszenie o pomoc...Mój Ukochany zawsze mi mówi że gdybym miała kogokolwiek poprosić o pomoc to chyba wolałabym zapaść się pod ziemię...No cóż,takie już jesteśmy...
25 września 2005, 19:03
No i tak facet powinien własnie robic.. nie wazne, czy słonce czy deszcz, czy choroba czy cokolwiek innego.. mezczynza odwozi swoja kobiete pod same drzwi..
ahh jeszcze jednak są gentelmeni na tym swiecie.. :)

Dodaj komentarz