Wczoraj/Dzisiaj.
Komentarze: 10
Zajęcia od 15 do 20. Zmęczenie, śnieg, zimno i czekanie na autobus pod ARKADAMI. Zniechęcenie, niewybredne wyrazy cisnące się na usta, głowa oparta o szybę i jazda przez wyludnione miasto. Zasypane śniegiem osiedlowe alejki, ludzie na wieczornych spacerach z psami, wypatrywanie wśród aut tego jednego. Jakieś drgnienie, jakaś iskierka – ale nie te numery...
Na drzwiach pokoju wiadomość, że dzwoniła koleżanka z pytaniem o plan. Wzmożenie się zniechęcenia – „co ja mam do jej planu, przecież jesteśmy w innych grupach”. Nie oddzwaniam. Współlokator mówi, że dzwoniła Babcia M., zadzwoni jeszcze po 22.
Piżama, parujący Fervex w kubku i wizyta „Na Wspólnej”. Oczy się zamykają, zniecierpliwienie bierze górę, najchętniej oddałabym zwycięstwo coraz bardziej ciężkim powiekom, ale przecież Babcia ma dzwonić.
Wyczuwane zniecierpliwienie i zmęczenie w głosie, nie umiem za bardzo go ukryć. Odłożenie słuchawki i głowa na poduszce.
Sen, nie wiem jak, nie wiem kiedy.
Dzisiaj pobudka przed 8. Odwiedzam „Doktora z alpejskiej wioski”, zjadam kawałek czekolady Studenckiej i żelki Haribo. Witaminka, dwa łyki wody, powrót pod kołdrę. Odkrywam, ze czuję się względnie rześko i mogłabym nawet zacząć codziennie zmagania, ale jeszcze nie teraz, za chwilę.
Kołderka kusi...
(po dwóch godzinach)
E: hej, jak przygotowania na łyżwy?
Ja: na razie siedzę w piżamie, pożeram żelki i oglądam „M jak Miłość” i jest mi absolutnie błogo!
E: :o)
Ja: niom. Zostawić ci żelka?
E: pewnie, a dwie?
Ja: zobaczę co da się zrobić :]
........
Dodaj komentarz