Wiatr w oczy.
Komentarze: 7
„Dziecko, co ty komu zrobiłaś, ze masz ciągle pod górkę??? Co ten los chce ci przekazać, czego on do ciebie chce, że tak ci się nie udaje..” – powiedziała dzisiejszego wieczoru przez telefon moja mama.
Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
Nie wiem mamusiu, nie odpowiem ci.
„Olcia, już nie wiem co mam ci powiedzieć, jak cię pocieszyć. Już nawet boję się powiedzieć, ze będzie dobrze...”
Mamo, tato...
Ojciec, doktor habilitowany matematyki i fizyki, przygotowujący się do złożenia wniosku o nominację na profesora belwederskiego. Co roku dostaje nagrody dla najlepszego wykładowcy.
Mama, lubiana logopeda szkolny, oprócz tego prowadząca kursy higieny i emisji głosu.
Brat, pilny uczeń drugiej klasy liceum o profilu politechniczno-informatycznym, udzielający się na polskiej scenie hip hopowej.
Ja, znowu mogę nie dostać się na wymarzony kierunek...
A wszystko przez głupi plik PDF. Już nie mam pretensji o nieprzyjęcie mnie w czerwcu. Zabrakło punktów, okej, byli lepsi. Pomijam fakt, że w wielu krajach przyjmowani są wszyscy chętni, a potem sami się wykruszają. Wedle zasady, ze kto chce się uczyć to się uczy, a kto nie ten odpada.
A ja chcę się uczyć, tylko nie jest mi to chyba dane. Już nie mam siły.
Na początku lipca była informacja, ze wyłącznym kryterium jest złożenie dokumentów. Plik PDF dotyczący kierunku nie działał. Nie można go było ani zapisać na dysku, ani otworzyć w Sieci.
Dzisiaj się udało. Zajrzałam do niego z czystej ciekawości. To, co przeczytałam wbiło mnie w fotel. Nie wiedziałam czy mam płakać czy co mam robić. BEZSILNOŚĆ mnie ogarnęła.
Wykrzesałam w sobie tylko tyle siły, żeby napisać smsa do rodziców. Mój mądry tata zdenerwował się i powiedział, ze to jest bezprawne, ze tak się nie robi, ze tak nie można i ze on jutro tam dzwoni. Tam, to znaczy do dziekanatu Wydziału Filologii. Bo po dwóch miesiącach okazało się, że dodatkowym kryterium przyjęć będzie konkurs świadectw. To w takim razie dlaczego wcześniej do publicznej wiadomości podali coś zupełnie innego???
Już nie wiem co mam robić. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się mamie w telefon. Mama po drugiej stronie też chlipnęła, a zaraz powiedziała:
„Kurwa mać, dlaczego ty musisz tak się męczyć, co ty zrobiłaś, ze ciągle masz nowe kłody, że ciągle nie masz spokoju???”
Nie wiem mamo, może to jest Mój Krzyż???
Nie mogę zapomnieć, że „Bóg gra z każdym z nas w szachy. Wykonuje ruch, a potem siedzi i obserwuje jak my zareagujemy na Jego wyzwania”.
Teraz ciężko mi w to uwierzyć, ale nie mogę się poddać. Tylko dlaczego???
Dlaczego znowu???
Co Ty chcesz mi powiedzieć, czego ty ode mnie chcesz, co???!!!
Dodaj komentarz