Wyznanie.
Komentarze: 3
„Touch my skin and tell me what you’re thinking Take my hand and show me where we’re going Lie down next to me Look into my eyes and tell me what you’re seeing So sit on top of the world and tell me how you’re feelig What you feel is what I feel for you(…)See my eyes, they carry your reflection Watch my lips and hear the words I’m telling you Give your trust to me and look into my heart and show me what you’re doing So sit on top of the world and tell me how you’re feelig What you feel is what I feel for you(…)”
W zasadzie ta piosenka wyraża najwięcej z tego, co chciałabym powiedzieć. Co chciałabym pokazać...
To dla spotkań z nim/ dla niego chce mi się rano wstać.
To dla niego chcę wyglądać najpiękniej
To przy nim chcę się rano budzić, a wieczorem zasypiać
To dzięki niemu chcę się uśmiechać, chcę tańczyć
To o nim mogłabym opowiadać godzinami
To jego twarz widzę w zakamarkach, w splotach ulic
To przed spotkaniami z nim godziny/minuty stają się wiecznością
To czekanie na jego telefon w ciszy wierci mi dziurę w brzuchu
To jego zapach, pocałunki, dotyk sprawiają, że odlatuję. Nie ma mnie...
Dlaczego tu panuje taka cisza??? Dlaczego nawet Dido dziś nie uspokaja??? Wiem, że zadzwoni. Obiecał przecież. Nie powinnam się przejmować, powinnam być cierpliwa. Te wskazówki tak wolno się przesuwają...
Każde wyskoczenie w prawym, dolnym rogu monitora komunikatu, że „S. przesyła wiadomość” powoduje palpitacje serca i wypieki na twarzy.
„(...) I am what I am I’ll do what I want But I can’t hide And I won’t go I won’t sleep I can’t breathe Until you’re resting here with me And I won’t leave And I can’t hide I cannot be Until you’re resting here with me(…)”
Na pewno wszystko ze mną w porządku??? Bo czasem się boję. Boję się tak bardzo, że aż mi gorąco się robi. To jest zdrowy objaw??? A ten strach jest irracjonalny. A może nie...
Czego ja się boję??? Że nie zadzwoni??? – bez sensu, zawsze dzwoni. Albo zostawia wiadomość na gg. Jeszcze mnie nie zawiódł. Nigdy. Nawet, kiedy był w Londynie, a wiedział, że mam egzaminy czy czymś się martwię dzwonił każdego dnia, czasem po 2 razy. Martwił się, pocieszał, nawet na taką odległość był w jakiś sposób blisko. Teraz też. Więc co się dzieje...
Od dłuższej chwili słucham na zmianę „Sutry” Sistars, „Jesteś” Teki i „To co dobre” Kasi Kowalskiej. Sąsiedzi mnie wyeksmitują...
Około 19 przyjdzie Esio i wyjdziemy do miasta. Dołączymy do jego siostry bliźniaczki i jej chłopaka. Powtórka z „Cichego kącika” w Lądku...
Chcę dziś ślicznie wyglądać (to znaczy Esio często rozbraja mnie słowami „ale ty śliczna jesteś...”). Ale dziś chcę jakoś inaczej ślicznie wyglądać. Takie mam chciejstwo. Dlatego wyszłam z domu i kupiłam nowy lakier do paznokci i czerwoną frotkę do włosów. Oprócz tego postanowiłam zadbać o swój brzuszek. Temu dostała się francuska bułeczka z budyniem i marmoladką do tego kawa 3in1. Ta ostatnia nie najlepsza, ale trudno.
Czas, który mi pozostał: jakieś 2 godziny. Muszę zdążyć z kąpielą, suszeniem włosów, doprowadzeniem ich do jako tako normalnego (względnie) stanu, ubranie się i pomalowanie.
Czy to ja to wszystko mówię??? Słowo daję, że nie poznaję sama siebie. Przecież ja nigdy nie zwracałam uwagi na takie bzdury... No tak, ale wszystko się poprzestawiało o jakieś 180 stopni.
Dziś wystąpię w nowych jasnych spodniach (zakupionych jeszcze w B-stoku), czerwonym sweterku i Esiowej bluzie. Tą ostatnią Mój Brat Kochany nazwał kibolską – nie pamiętam czy o tym pisałam. Na pytanie o markę bluzy (jakby metka była najważniejsza) usłyszał – Lonsdale. A on na to: „Siostra to ty kibol teraz jesteś. Lonsdale to kibolska firma”.- Kochany braciszek...
Kibolska, nie kibolska ważne, że ubranko jest cieplutkie, pasuje i że od esiowego serducha. Kochany, nawet z kolorem trafił. I jeszcze na moje zachwyty odpowiedział, że to drobiazg. :* :* :*
Tak więc wychodzę dziś. W tym czasie powinien pojawić się mój tata, ale dziewczyny mu otworzą. Na biurku zostawię mu kartkę co, gdzie jest. Trochę to tak głupio, że sobie idę, ale przecież ostatecznie przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta i swojego własnego mieszkania. A poza tym i tak dzisiaj pójdzie od razu spać, przecież 9-godzinna podróż jest męcząca. Jeszcze do tego w upale.
Kurcze, to miało być wyzwanie a nabrało kształtu zwykłej notki. Nie tak miało być, nie taki miałam zamiar. A wszystko przez godzinkę spędzoną na balkonie z książką i wyjście z domu na rundkę po osiedlowych sklepikach.
Wzięłam do ręki dwa tomiki wierszy. Dwóch poetek. Tak różnych, jak różne jest Czucie i Odczuwanie. Piękne, kobiece, erotyzująco – energetyzujące. W głośnikach jednak Dido. Zaczęła nastrajać pozytywnie.
Trzy kobiety, tak różne kobiety. I ja czwarta.
A dziś... Wejście trzecie: „W optymizm” Ewy Bartoszewicz. (fragmenty)
Jutro jak zamknięci ludzie w kapeluszach
Jak sprzedawca lodów na ulicy między zebrami
Jak zepsute wodociągi
Jak autobusy i tłumy kobiet Pamiętaj
Jak ci którzy wysoko dzisiaj
Jak oni będą Pamiętaj
kiedy nie wiadomo komu i co do tego
Będzie optymizm jak wielka baba w chuście
Będzie uśmiech w najeżonym słowie
Będzie spokój na wiejskiej zabawie z żerdziami
Będziemy sami
I tym optymistycznym akcentem mówię Wam – do przeczytania!!!
Dodaj komentarz