Złoty deszcz.
Komentarze: 10
Życzenie się spełniło.
A wczoraj... Wczoraj staliśmy przytuleni nad Odrą, wśród gmachów Ostrowa Tumskiego, a na głowy spadał nam złoty deszcz – światełko do nieba. Pod powiekami zaszkliły się łzy, kilka spłynęło w dół...
A potem znowu zostałam sama, w swoich czterech ścianach, nie chcę tak – nie lubię tego uczucia zaciśniętego gardła i łez cisnących się do oczu, nie lubię zbyt szerokiego łóżka i chłodu panującego w jego części. Chcę zasypiać, chcę się budzić, chcę uciekać tam, gdzie lśni blask świec i jest gorąco od dotyku rąk.
Dziękuję. Za to, że mogę Cię kochać, że jesteś, że mogę schować nos w Twojej szyi i otulić się bezpiecznym zapachem. Za to, że jesteś Moim Nadziejem, że chce mi się wstawać, że chce mi się działać. Dziękuję, że mogę za Tobą i do Ciebie tęsknić, że mogę czuć radość czekania i dzikość pożądania.
Kocham Cię. Tak po prostu.
...A potem poszłam płakać.
Dzisiaj dostałam smsa: „hej kochanie, mam nadzieję, że się wyspałaś...”. I moja odpowiedź: „nie bardzo, niestety, się wyspałam...”
Dodaj komentarz