Archiwum 28 stycznia 2004


sty 28 2004 Żyję!!!!! Ale nigdy więcej Heliosa.
Komentarze: 1

Cześć Anielski!!! Wiem, masz ze mną do pogadania. Wiem, wiem wygłupiłam się wczoraj. Tak, masz rację – może rzeczywiście nie powinnam iść wczoraj do kina. A przynajmniej nie na taki film. Wiem, że mówiłeś, ze przypominałeś, że jestem mało odporna i może być ciężko. Eljot!!! Było o wiele gorzej!!! Nie posłuchałam Cię. Chciałam być mądrzejsza.  Chciałam udowodnić, że mogę, że potrafię. Nie potrafię. Teraz wiem to na pewno. Jestem strasznie mało odporna.  Przepraszam Cię. Wiem, że mówiłeś, odradzałeś. Nie poskutkowało. W końcu dałeś za wygraną. Powiedziałeś: „Jesteś pewna, ze chcesz to zrobić? To idź kobieto, przekonaj się”. I poszłam. To był błąd. Duży błąd. Cały film siedziałam z zasłoniętymi oczami. Uszu nie miałam już jak zatkać. A odgłosy były w tym filmie po stokroć terrible.. Poza tym z widowni dobiegały mnie uwagi typu: „oh fuck!”; „no to nieźle”; „ładnie, ładnie”... Nigdy więcej nie pójdę na horror. Nawet z obstawą w postaci silnego, męskiego ramienia. NIGDY!!! Wiem, że po obejrzeniu „Blair Witch Project” przez rok nie wchodziłam do lasu i nie schodziłam do piwnicy. Ale myślałam, że pokonałam strach. Przecież to tylko film... Dziękuję Ci Aniele, że byłeś tam ze mną. Chwilami myślałam, że nie wytrzymam nerwowo. Słyszałeś jak waliło mi serce? A czułeś jak się cała trzęsę? Nigdy nie zareagowałam w ten sposób na żaden film. To był pierwszy i mam nadzieję, że ostatni raz. Mam tylko jedno pytanie. Czemu nie zareagowałeś jak po wyjściu z kina chłopaki zaczęli ze mnie żartować? Pewnie, wiem dlaczego. Pomyślałeś: „masz, co chciałaś babo. Masz nauczkę”. Tak Eljot, mam nauczkę. Widziałeś jaka byłam roztrzęsiona. Dobrze, że jeszcze stacja Shella była otwarta. Musiałam coś wypić żeby się uspokoić. Alkohol nie jest najlepszym sposobem na strach, ale nie byłam w stanie wymyślić niczego innego. Zresztą sam zauważyłeś na pewno, że po wypiciu Warki Jasnej Pełnej poczułam się lepiej. Spokojniej. Poza tym w domu czekała na mnie bardzo miła niespodzianka i trochę zapomniałam o strachu. Oczywiście chłopaki co chwilę mi przypominali o tym... O tym czymś. Ale „filmowe” przeżycia, alkohol i zmęczenie spowodowały, że się powoli wyłączałam. No i musiałam ściągnąć piosenki... Eh! Pan Z. Tajemniczy wie chyba co lubię. Tylko ciekawe skąd on to wie. Może Ty mu mówisz, co? Przyznaj się Anioł zaraz!!! Około pierwszej poszłam spać. W słuchawkach Dżem chciał coś powiedzieć Alex; Universe obiecywał, że w ciszy policzy wszystkie gwiazdy, Anita Lipnicka pisała ostatni list; Seweryn Krajewski uprowadzał wielką miłość (nie samotnej) Agaty w sen; a Budka Suflera wychwalała zapach kobiety...I tak kilka razy. Uspokoiłam się. Dziękuję, że przy mnie zostałeś, że nie pozwoliłeś żeby nękały mnie koszmary. Sen miałam spokojny. I niczym nie przerywany.

I jeszcze jedno Ci powiem. Jeśli kiedykolwiek usłyszysz, że wybieram się do kina. Przypomnij mi, że mam nie chodzić do Heliosa. Byłam tam po raz pierwszy, ale nie podobało mi się. Jest to olbrzymi moloch. Bez klimatu, bez atmosfery. W Koronie też jest Multikino, ale jednak jakieś inne. Tam się lepiej filmy ogląda.

Obudziłam się rano, nieco wcześniej niż zwykle bo musiałam jeszcze doprowadzić moje nieznośne włosy do jako takiego stanu. Nie wiem po kim je mam, ale czasem mam ich serdecznie dość. Co z tego, że są miękkie, puszyste, gęste, że się naturalnie kręcą. Co z tego? Ja nie umiem ich okiełznać. Chociaż muszę przyznać, że dziś były wyjątkowo posłuszne. Ograniczyłam się do „więcej niż trochę” pianki, lakieru i mleczka przeciw puszeniu się włosów. Grzywkę podtrzymałam opaską. Ładnie nawet... Bo gdybym je rozczesała to wyglądałabym jak król lew albo Jimmy2. Na jakimś zdjęciu mój tata ma niezłe całkiem afro, może to po nim... Nie ważne. Ubrałam się, zjadłam śniadanie, wypiłam kawę, zrobiłam make-up i poszłam. Na zajęciach przekonaliśmy panią Cz., że dziś mieliśmy oglądać film. Nie mieliśmy, ale się udało i nie musieliśmy robić nudnych ćwiczeń. Obejrzeliśmy „The remains of the day” z Anthonym Hopkinsem, Emmą Thompson i Christopherem Reeve’m. Potem czekaliśmy na B. dziś był dzień rozmów indywidualnych. Każdy po kolei wchodził, siadał, a B. mówił co jest dobrze, co trzeba poprawić, na co zwrócić uwagę. Najpierw czekaliśmy jednak na niego prawie godzinę. Bo on podpisywał indeksy jeszcze innym grupom. Czekaliśmy, a B. nie przychodził. Myśleliśmy, że może go nie ma – nawet chcieliśmy iść do domu, ale okazało się, że jednak jest. Oczekiwaniu na wejście towarzyszyło lekkie zdenerwowanie. Chyba niepotrzebnie bo B. to swój człowiek. Jeśli chodzi o mnie to powiedział, że mam excellent american accent, że powinnam zacząć używać bardziej wyrafinowanych słów (I know it’s hard, you have it on the top of your tongue but you can’t remind in any way), poza tym jest dobrze.

Po zajęciach byłam umówiona z bratem i W. na obiad u babci. Przedtem jednak poszłam do Carrefour’a żeby dorobić klucz. A facet mi mówi, że ja w całym mieście takiego nie dorobię. Chyba, że na Curie-Skłodowskiej, ale nie wie gdzie dokładnie. Z jednej strony się wkurzyłam bo dla odwiedzającej mnie rodziny brak tego klucza będzie małym nieudogodnieniem , ale z drugiej strony to dobrze, że spółdzielnia postarała się o jakieś „specjalne” zabezpieczenie drzwi. Jeszcze zrobiłam zakupy w Rossmannie. To skandal żeby za 4 małe rzeczy zapłacić prawie 30 zł. Z czego połowę kosztuje pianka do loków marki Wella Design o wdzięcznej nazwie Superskręt. Małe to pocieszenie, ale do żelu pod prysznic o moim ulubionym morskim zapachu dostałam gratisa w postaci mydełka. U babci zjadłam wreszcie porządny, dwudaniowy obiad. Pyszna pomidorowa zupka i schabowy kotlecik. Do tego wspaniała surówka. I na deser mój ulubiony sos waniliowy z gruszkami. Mniam mniam...

Przyszłam do domu zmęczona. Wypiłam napój izotoniczny i trochę lepiej się poczułam. Potem przyszedł mój brat i zainstalował mi fajne programiki. Jeden z nich wykorzystam do czarów... W słuchawkach Universe śpiewa o takiej ciszy, że boli... Płakać mi się chce, ale obiecałam... Choć nie wiem na ile sił mi starczy jeśli mi nie pomożesz. Zostań ze mną Aniele. Proszę Cię zostań!!!!!!!

„(...)w taką ciszę wszystkie gwiazdy na niebie wyliczę. Ciebie wołam, ale cisza i pustka dookoła. Jesteś moim aniołem, jesteś...(...) Jakże długo mam czekać(...)”

 

alexbluessy : :