Archiwum 29 stycznia 2004


sty 29 2004 Mężczyźni mojego życia...
Komentarze: 1

Widzę, że już wróciłeś ze spaceru Eljot. Ja też pomyślałam i teraz z chęcią z Tobą porozmawiam. Czemu masz taką dziwną minę? Znowu to zrobiłeś, prawda??? Znowu, mimo, że nie byłeś przy mnie postanowiłeś poznać moje myśli. Wiesz o czym myślałam. Teraz pewnie będziesz zadawał pytania: dlaczego tak, a dlaczego inaczej? Oj, Aniele, Aniele... Ale powiem Ci wszystko. Usiądź. Chcesz się napić??? Jasne, że nie. Anioły nie piją tak przyziemnego napoju jak piwo. Nawet jeśli jest to piwo karmelowe, „dla kobiet”. Pozwolisz w takim razie, że ja się napiję.  Mam Ci opowiedzieć o mężczyznach mojego życia??? Nie było ich wielu. Ale opowiem Ci o każdy, który jest (był) dla mnie ważny. Ale uważaj Eljot – możesz być zaskoczony. Od czego mam zacząć? Mówisz, że najlepiej od początku...??? Hmmmm...... Zacznę od najstarszego pokolenia. Moich dwóch dziadków. Oj Eljot nie przerywaj mi. Wiem, że o jednym nie powinnam... Nie mówi się źle o zmarłych. Ale skąd Ty od razu wiesz, że ja źle będę mówić??? No tak, głupie pytanie. Ty przecież wszystko wiesz... Urwanie głowy mam z Tobą. Ale i tak Cię lubię, wiesz?

Zacznę od (Pra)Dziadka F. Nie ma go na świecie od wielu lat, ale mam go w pamięci. Pamiętam jego pomarszczoną twarz i jednego, jedynego zęba jaki mu został. (Pra)Dziadek F. był ojcem mojego dziadka R. Uwielbiałam go! Mój brat też! Dziadkowie mieszkają w dużym domu. (Pra)Dziadek J. miał swoją ławeczkę od strony ogrodu. Przez płot widział drogę. Lubił tak siedzieć i patrzeć. Kiedy przychodziła jesień chodziliśmy strząsać kasztany rosnące przy kościele po drugiej stronie drogi. Pamiętam, że kiedy byłam bardzo mała i przychodziłam do jego pokoju (Pra)Dziadek F. zawsze wyciągał spod swoich koszul, z brązowej, trzeszczącej szafy, czekoladę. Nie wiem jaka to była czekolada. Pamiętam tylko, że była niesamowicie pyszna. Teraz już takich nie robią. Zapakowana była w brązowy papierek, jej tafelki były spore. Rozpływała się w ustach. Babcia mówiła, że (Pra)Dziadek F. Zawsze, kiedy jechała do sklepu dawał jej pieniądze ze swojej skromnej emerytury – bo „muszę mieć czym poczęstować jak dzieci przyjdą”. Pamiętam, że kiedyś Dziadek R. zbudował mi na podwórku huśtawkę. A ja kiedy tylko zauważyłam, ze (Pra)Dziadek F. się zbliża biegłam: „dziadku pohuśtaj”. I (Pra)Dziadek F. Choć stary i chory huśtał „swoją Olusię”. A teraz już go nie ma. Leży na cmentarzu w L. Kiedy spędzam wakacje u dziadków zawsze Go odwiedzam. Nawet kilka razy. Nie patrz tak na mnie Aniele. Uwielbiam chodzić na cmentarz w L. Tak się wyciszam, odpoczywam. Dziwne miejsce? Dziwne, tak, jak ja... No już nie patrz tak na mnie.

Teraz opowiem Ci o Dziadku R. skoro opowiedziałam o ojcu to teraz chyba czas na syna. Dziadek R. to ojciec mojej mamy. Mieszka razem babcią we wsi N. niedaleko Warszawy. Zamknięty w sobie, uparty, ale kochany. Nie umie tego okazać, ale cieszy się kiedy przyjeżdżamy. Nieśmiało przysiada się do stołu, pyta, słucha. Dziadek R. był nauczycielem. Uczył polskiego, historii, ale przede wszystkim muzyki. Kiedy się urodziłam dziadkowie akurat kupili dom, w którym do dziś mieszkają. Stary, murowany, olbrzymi dom z przeszłością. Najpierw była tam plebania (ba naprzeciwko stoi, teraz już zabytkowy kościół), potem szkoła i przychodnia zdrowia. Zaraz jak go kupili wybuchł stan wojenny. Nic nie było można kupić. Mleka dla mnie tez nie. Więc Dziadek R. zaczął hodować krowę. A kiedy podrosłam to... To Dziadek R. zaczął wyprowadzać krowę na pobliską łąkę, przed oborą zostawiał jej jedynie wiadro z wodą „do picia”. I kiedyś ta woda zaczęła znikać. Nikt nie wiedział dlaczego i w jaki sposób. Dziadek R. w głowę zachodził co się dzieje. W końcu przyłapał „złodzieja wody”. Mnie. Okazało się, że to ja podchodziłam i wychlapywałam ją z wiadra. Nie wiem, może miałam wtedy około 2 lat. Dziadek R., kiedy coś się zbroiło potrafił nakrzyczeć. Ale nigdy uderzyć. Był organistą, mojego brata nauczył grać na pianinie, mnie nauczył podstaw gry na gitarze. Muzyka to jego miłość. Do tej pory kiedy rozpalamy na podwórku ognisko, na którym zbiera się cała rodzina Dziadek R. wynosi akordeon i gra. Jak gra... To najwspanialsze kołysanki. Do pianina już nie siada. Najwyżej do organów. Dziadek R. to trochę awanturnik. Kiedy coś mu się nie podoba może go ponieść. Ale powiem Ci jedno Eljot. Jeśli nie lubię jeździć do N. ze względu na babcię to zawsze szkoda mi Dziadka R. rozczula mnie jego lekka nieśmiałość... To on nazywał mnie „niunią”. To on wprowadził w świat, kiedy mama kończyła studia w Warszawie, a tata kończył doktorat we Wrocławiu. Dziadek. R....

Zobacz Aniele. Ale się rozgadałam. Prawie całe „karmi” wypiłam. A to dopiero początek. Przepraszam Cię, chyba trochę się rozczuliłam. Nie patrz tak znacząco na butelkę. To jest piwo bezalkoholowe. Nie martw się nie sięgnę po następne. Tamto czeka na powrót chłopaków z miasta. Jakiś film włączymy i wypijemy.... Słuchaj dalej...

Dziadek J. Teraz już śp. Zmarł kilka lat temu w szpitalu po wylewie. (Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie). Zmarł we śnie. Dobrze, że nie cierpiał. Nigdy nie miałam z nim dobrego kontaktu. Czułam, że jestem „ta druga”. Na pierwszym miejscu zawsze była moja kuzynka A. to ona była pupilką, ukochaną wnuczką. Dziadek J. był mrukliwym człowiekiem. Zamkniętym w sobie, upartym i gderliwym. Pytasz mnie dlaczego mam żal w głosie? Bo widzisz Eljot, to jest tak. Mój tata, jak wiesz, często wyjeżdżał za granicę. A tak się złożyło, że ja akurat w tym czasie wędrowałam do szpitala. Właśnie wtedy, kiedy nie było taty. Kiedy byłam z mamą i P. Mamie było ciężko. Od rana do pracy (wtedy jeszcze pracowała w przedszkolu), P. mały. I ja w szpitalu. Trafiało się tak, że miesiąc prawie leżałam – ale przecież operacja oczu to nie takie małe piwo, prawda? Mama potrzebowała pomocy, ale nigdy nie miała dobrego kontaktu z teściami, więc nie prosiła ich o pomoc. A oni woleli jechać do mojej cioci na wieś niż mamie pomóc. Dziadek J. kiedyś w niedzielę przyjechał żeby znaczki wymienić w Związku Filatelistycznym. Do szpitala nie zajrzał... Odkąd pamiętam to zawsze było: „A. to”, „A. tamto”. (A. to siostra taty). Nie wiem czy mojemu tacie kiedykolwiek powiedział, że jest z niego dumny. Może nie potrafił??? Może był dumny, ale nie umiał tego okazać. Pamiętam tylko, że jak odwiedzałam dziadków to Dziadek J. zawsze oglądał Eurosport. Przywitał się i wracał przed telewizor. A teraz już go nie ma. Odwiedzam go na cmentarzu. Nie tylko z okazji Wszystkich Świętych. Kiedy czuję potrzebę wyciszenia idę na cmentarz. Pomaga...

Mój Tata – Z. Bardzo ładne ma imię. Poważny profesor uniwersytetu. Ceniony pracownik naukowy. Żyjący w swoim świecie, nieco odizolowany. Jak to naukowiec. Uwielbia opowiadać o „czarnych dziurach” (ale nie tych we wszechświecie, to jest jakiś inny rodzaj) i w ogóle o fizyce. Kocha swój zawód. A ja kocham jego. Mimo, że dzieciństwo upłynęło mi prawie bez jego obecności, mimo, że czasem obrywałam bo kiedy nie było co ze mną zrobić Tata brał mnie do Instytutu i w jego gabinecie czekałam aż skończy zajęcia. Nudziłam się więc pisałam po tablicy wcześniej zmazując jakieś na pewno ważne wyliczenia i wzory. Nie pamiętam żeby tata chodził ze mną, a potem też z P. na spacery. Pamiętam tylko wspólne wyjścia na sanki. Mój Tata – tak bardzo podobny do swojego ojca – Dziadka J. zamknięty w sobie, nie umiejący pokazać emocji. Chyba mam to po nim. Ciężko mi pokazać, co czuję – wolę napisać. Zamknięty w sobie. Ciężko przebić się przez jego skorupę. Porywczy. Potrafi nakrzyczeć. Nieraz z P. obrywaliśmy. Teraz, po latach, nie nadrobimy już straconego czasu. On uciekł bezpowrotnie. Taty nie było ani przy mnie, a ni przy P. w pierwszych latach naszego życia. Na pewno on też żałuje. Na pewno było mu ciężko. Ale najpierw doktorat, potem zagraniczne stypendia. Teraz też jest daleko. Tylko, że teraz ja też dorosłam. I już go tak bardzo nie potrzebuję. Chociaż czasem jestem zmieszana tym, ze on nie wie jak mnie traktować. Czy jak swoją jedyną córkę (kochana córeczka tatusia, tak to się mówi, prawda Aniele?) czy jak dorosłą kobietę. Mam dużo cech Mojego Taty. Nie tylko o wygląd mi chodzi. Tu podobieństwo widać na pierwszy rzut oka. Mam na myśli charakter. Też jestem porywcza, potrafię robić awantury... Poza tym skryta też jestem. Często zamykam się w swoim świecie. Straconego w dzieciństwie czasu już nie nadrobimy. Teraz mogę już być z Taty dumna. Dumna... Jestem dumna. Mam nadzieję, że on chociaż trochę ze mnie też jest dumny...    ........................... ................................... Przepraszam Cię Eljot. Muszę zrobić przerwę. Zaraz się rozpłaczę. To przez ten Czas... Cholerny czas, który biegnie i którego nie da się dogonić. Ty nie wiesz, i nie próbuj mi mówić, że jest inaczej, jak to jest nie mieć żadnych wspomnieć związanych z własnym ojcem. Tak jakby tego czasu nie było. Jakby Taty nie było. Jakby zaczął istnieć dopiero od pewnego momentu. Nie chcę żeby w przyszłości moje dzieci miały takie wspomnienia jak ja. A właściwie żeby ich nie miały....

Mój Brat. P. Lat 17. zupełnie różny ode mnie. Ekstrawertyk, nie umie żyć bez ludzi. Szybko nawiązuje nowe kontakty. Przystojny, dobrze zbudowany chłopak z dużym poczuciem humoru. Co prawda nie zawsze jego dowcip rozumiem, ale jest okej. Wiesz Aniele, mój Brat ma dopiero tyle lat, a da się z nim porozmawiać jak z dorosłym. Czasem myślę, ze jest zbyt poważny jak na swój wiek. Bardzo ambitny. Często za bardzo. uwielbia mieć swoje zdanie. I uwielbia kiedy stawia na swoim. Tworzy muzykę, nagrywa płytę. Gra na pianinie i keyboardzie. Jeździ na deskorolce. No, teraz już nie jeździ bo mu lekarz zabronił. Dobry kontakt złapaliśmy mniej więcej w zeszłe wakacje. Pewnie dlatego, że on dorósł. Wiem, że mogę na niego liczyć mimo, że on ma już swoje życie, swój świat. ale to mój Brat... Wspomnienia z nim związane mam. Bardzo się cieszyłam na wieść, że mam mieć rodzeństwo. Jak mama przywiozła P. ze szpitala przez 3 dni nie odchodziłam od jego wózka. Wszędzie było go pełno. Pamiętam, że kiedy byliśmy u dziadków w N. P. wstawał zawsze rano, zakładał kalosze i jeszcze w piżamie szedł z Dziadkiem R. do ogródka albo na pole. B... Chce być fizykiem...

Cóż Eljot – Aniele. Chyba teraz przyszła kolej na.... Nie? Jesteś tego pewien? Nie zapomniałam przecież o nikim. Uwzględniłam wszystkich. Teraz czas na ostatnich dwóch moich mężczyzn. Ale Ty uparty jesteś. Oświeć mnie. O kim zapomniałam??? Aha! Taki cwany jesteś. Nic się przed Tobą nie ukryje. Chodzi o pana D. i pana K.??? w jakiś sposób na pewno byli ważni. Ale myślę, że zarówno temat jednego, jak i drugiego wyczerpałam. Nie mam już nic do powiedzenia. Oczywiście, wspomnienia zostaną. Zdjęcia zostaną. Ale chyba nie mogę ich nazwać „mężczyznami mojego życia”. W sumie masz rację Eljot, z Dziadkiem J. też nie byłam bardzo związana. No, ale ostatecznie to zupełnie inna sytuacja. Będę stanowcza. Nie opowiem Ci o tych dwóch panach. I nie udawaj wielce zainteresowanego. Nie przekonasz mnie.....

Wirtualni Znajomi – H. i Z. Nie będę ich rozdzielać. Kiedy byłeś na spacerze Eljot dotarło do mnie, że kiedy nie ma Ich „po tej drugiej stronie” to jest mi źle. Smutno jakoś. Tak, jakby Ich obecność dawała mi siłę. Pewnie w jakimś sensie tak jest. Bo są Oni dla mnie ważni. Różnie bywało, różnie bywa, różnie będzie. Jedno Ci powiem. Jakoś nie umiem wyobrazić sobie tego, że kiedyś Ich może nie być po drugiej stronie. Coś wielkiego i ważnego bym straciła... Wiem Eljot. Słyszałam. Teraz to jestem taka mądra, a kiedyś to sama chciałam wiać... Oj Eljot. No fakt – chciałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, czego ja chcę, co mam robić. Ale nie uciekłam ostatecznie. Teraz jak czytam e-maile od Z. myślę – „ale ty głupia byłaś. Czemu ty chciałaś uciec. Przed czym?”. A poza tym to wiesz Aniele – co było a nie jest.... Dziś po drugiej stronie nie ma ani Z., ani H. Zresztą z H. to już nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz rozmawiałam. Bo Z. to mi powiedział, że kilka dni go w Wirtualnym Świecie nie będzie. Moi Wirtualni Znajomi. Pewnie już tak zostanie. Na długo. Jeśli nie na zawsze. Ehhhh!!!!!!!!!......................... ......................... Czemu zamilkłam??? Jakoś tak. Dziwnie mi się zrobiło. Oni są tak różni, a tak podobni. Obaj skryci. Nie wiele mówią o sobie. Mam wrażenie, że oni mnie znają świetnie, a ja ich prawie wcale. Zresztą trudno się dziwić, że mnie znają.... Obaj zajmują ważne miejsce w moim sercu. Tak. Z całą pewnością tak jest. I mówię to z pełną świadomością – uprzedzę Twoje pytanie o to, czy wiem, co mówię. WIEM. I wiesz co Ci jeszcze powiem??? Kiedy byłeś na spacerze znowu kilkakrotnie przesłuchałam playlistę. We wtorek Z. wysłał mi piosenkę Universe „Wołanie przez ciszę”. I wiesz co? Tam jest taki fragment... „(...)choć dostaję twe listy i zdjęć parę mam. Żyję jak grzeszny anioł w tłumie ludzi, lecz sam. Jeszcze tli się nadzieja, że spotkamy się znów. Do księżyca się śmiejąc przywołuję cię... Wróć! (...)”. Właściwie trochę to pasuje. Listy czytają. No, nie mają zdjęć, ale z moich z Tobą, i naszych rozmów on-line coś tam wiedzą. Nie wiem czy żyją jak grzeszni aniołowie i tak dalej... Nigdy nie wpadłam na pomysł żeby się o to zapytać. Zresztą Oni są bardzo tajemniczy. Nie wiele chcą mówić. A szkoda, bo na pewno mają dużo do powiedzenia. Poza tym to czasem aż głupio się czuję. Bo ja to gaduła jestem. I w czasie rozmów on-line mam wrażenie, że to ja głównie mówię. I właśnie z tego powodu głupio się czasem czuję. Mimo, że to ja Ich wciągnęłam do swojego świata. Z. już się „użera” ze mną.... ze 3 miesiące. Sam wiesz najlepiej, że „dałam Mu popalić”. Dobra, ale obiecałam Mu, ze nie będę już wracać do tego. To ja Ich wciągnęłam... Zostali. Mimo, że Internet i tak dalej... Są. „(...) Mężczyźni w swej próżności także w Internecie chcą być zaczepiani wyłącznie przez piękne kobiety(...)”. To znowu cytat z „Samotności...”. Nie jestem piękna. Ładna owszem, ale na pewno nie piękna, ale to chyba nie liczy się najbardziej. Ważne, że są. I mam nadzieję, że będą........... Prawda Aniele, że będą??? Bo bez nich smutno jest i źle. I czegoś brak...

Ojej, ale sobie pogadaliśmy. Nie, to ja mówiłam. Ale dobrze się stało. Dzięki, że mnie wysłuchałeś. Teraz, tak jak Ci obiecałam możemy obejrzeć „Uprowadzenia Agaty”. Oglądamy? No to fajnie. Poczekaj...

alexbluessy : :
sty 29 2004 Moje tęsknoty, wielkie tęsknoty
Komentarze: 0

Cześć Eljot – Aniele!!! Szykuje się dłuższe przemówienie? A mogę wiedzieć co znowu takiego zrobiłam, że będziesz mnie ganił??? Aha. Jasne, nie poszłam na zajęcia. Ale to przecież nie zbrodnia. Dobrze wiesz, że zawsze przykładnie chodzę – nawet wtedy, kiedy nie mam najmniejszej ochoty wstać. Zbieram się i idę. Mówisz, że to niedopuszczalne, że nie nastawiłam budzika? A skąd Ty wiesz, że ja go specjalnie nie nastawiłam, może zapomniałam. Dobrze, już dobrze. To było działanie z premedytacją. Z pełną świadomością niedopuszczalności czynu jakim jest nienastawienie budzika. Ale przecież się wyspałam... Czekałeś na rogu żeby mnie „przejąć”, a mnie nie było??? Martwiłeś się? Wybacz mi Aniele, ale obudziłam się w momencie kiedy z przystanku odjeżdżał autobus. Dokładnie o 8:10. Jaka czeka mnie kara? Z Twojej mimy wynika, że coś kombinujesz...  Nie podoba Ci się to, że w czasie, kiedy powinnam siedzieć przykładnie na NUDNYCH zajęciach z panią M. poszłam z chłopakami na Ostrów Tumski? Eljot! Mój brat przyjechał! Następnym razem zobaczę go dopiero na Wielkanoc. No już rozchmurz się. Nie lubię jak tak na mnie patrzysz. Teraz się denerwujesz, albo tylko udajesz, ale jak odbiorę zdjęcia za kilka dni to pierwszy przylecisz żeby je zobaczyć. Tak będzie, mówię Ci.

Dobrze. To teraz mi powiedz jaką karę mi zadasz. Nie trzymaj mnie więcej w niepewności. Hmmmm.... Mogę się tylko domyślać co chcesz zrobić. Planujesz pogmatwać mi myśli, tak? Skoro nie wysilałam się na zajęciach to teraz zadasz mi wysiłek podwójny. Tego chcesz, prawda? Tym bardziej, że od jakiegoś czasu słucham wciąż tej samej playlisty, a dziś dołożyłam do niej jeszcze ballady Roda Stewarda. I dlatego, że jestem rozmarzona i jakaś taka niewyraźna to będziesz mi ten dzień uprzykrzał. Niech Ci będzie. Zgodzę się na wszystko – o ile dojdę w tym myśleniu swoim do jakiś bardziej rozsądnych wniosków. A Ty mi w tym pomożesz. W końcu jesteś moim osobistym Aniołem i Twoim zadaniem jest mi pomagać. Tak czy nie??? TAK!!! Powiedz mi Aniele dlaczego coś się ze mną dziwnego dzieje kiedy słucham „pewnej” muzyki, albo kiedy czytam „pewne” wpisy. W „pewnych” momentach bliska jestem rozklejenia, ale przecież OBIECAŁAM, a słowa się dotrzymuje. Zastanawiam się tylko, i to jest zadanie dla Ciebie żeby mi to wytłumaczyć. Zastanawiam się, może niepotrzebnie, ale nie umiem się powstrzymać. Dlaczego kiedy mówię o jakiejś piosence, że mi się podoba i dowiaduję się, że  jej nie ma, to mimo wszystko po godzinie znajduję ją w swojej skrzynce. Razem z kilkoma innymi, z których część ma bardzo wymowne tytuły. Powiedz mi Eljot dlaczego? Dlaczego wystarczyło żebym kilka razy (i to też dość dawno) wspomniała, że lubię „pewną” książkę, i pewnego dnia znajduję ją w skrzynce e-mailowej. Myślę, że ja nie zasługuję na takie starania. Oczywiście jest to miłe, ale ja nie mogę IM dać nic w zamian. Mówisz, że IM wystarczy to, że TU będę? Ale mi to nie wystarczy. „(...) Jestem przecież wirtualna. Jak Anioł. Anioły też są wirtualne. Zawsze takie były. Nawet tysiąc lat przed Internetem. Ale w moim przypadku to kłamstwo. Ja TYLKO jestem wirtualna.(...)”. Właśnie. TYLKO. Czy aby na pewno? Wydaje mi się, że ja już na zawsze pozostanę wirtualna. Że to się nigdy nie zmieni, że nie wyjdę poza ramy określone wielkością okna gg, tlenu, czy wiadomości e-mail. Tak, ja wiem, że nie można niczego zmienić, że muszę się z tym pogodzić. Ale przyznaj sam – to trudne. Bo coraz częściej jestem przerażona moją wirtualnością. Tym, że w Internecie wszystko można. Że bez ograniczeń można kreować siebie... Nie widząc siebie nawzajem. Można tu zacytować „Samotność w Sieci”: „(...) To przecież nieistotne, że jej nie widzi. Ona mu sama opowie to, co mógłby zobaczyć. Opowie własnymi słowami i to będzie dokładnie takie, jakie ona chciałaby żeby on dostrzegł. I on w to uwierzy i taką będzie zabierał – w myślach – do domu i w swoją wyobraźnię. Bo w Internecie najważniejsze są słowa i wyobraźnia.(...)”

Wyobraźnia. Tej mi nie brakuje, musisz to przyznać. Myślę nawet, że mam jej za dużo i za dobrą. Owszem pięknie jest wyobrażać, marzyć... Gorzej jest podczas zderzenia z rzeczywistością. A poza tym jak uważasz Eljot. Czy IM  wystarczą moje słowa? Czy ONI w nie wierzą? Masz rację, gdyby było inaczej prawdopodobnie nie odzywaliby się do mnie. Tylko czy ja nie jestem za bardzo szczera? Szczera wręcz do bólu. Chyba jestem. Ale ja nie umiem być inna. Chyba, że mnie tego nauczysz. Nauczysz jak nie ufać za bardzo, jak być bardziej twardą i wyrachowaną (???). Nie, to ostatnie to nie jest chyba najlepsze. Mam prośbę pomóż mi Aniele rozwiązać zagadkę. Bo nie wątpię, że w każdej pojedynczej wiadomości, w każdym słowie znajduje się jakaś zagadka, przekaz. Może ja go nie widzę. Może... Lepiej nie będę myśleć. Jeszcze coś wymyślę i będzie klops. Mówisz, że skoro zaczęliśmy to musimy skończyć. Jeśli chcesz... Tylko widzisz Eljot – Aniele nie umiem tego nazwać... Mówisz, że trzeba nazywać rzeczy po imieniu i nie bać się tego. Łatwo Ci mówić. Aniołom na pewno wiele rzeczy uchodzi na sucho. Wy macie to już wpisane w swoje życiorysy. Nie musicie się przejmować, że coś zostanie niedopowiedziane, że coś będzie zatajone. Z ludźmi jest inaczej. Wiem, że wiesz. Przecież nie od dzisiaj jesteś na ziemi. Ja jestem typem człowieka, któremu nazywanie rzeczy po imieniu przychodzi z trudem. Boję się, że kogoś skrzywdzę, że źle coś zinterpretuję, że... Eh! Powiem Ci, zresztą nie muszę Ci nic mówić. Ty sam wszystko wiesz zanim ja jeszcze zdążę usta otworzyć. Jeśli tak w istocie jest to zdążyłeś się na pewno zorientować, że ja „pewne” rzeczy odbieram bardzo emocjonalnie. Często z tego powodu płaczę, mam spadki nastroju. Wszystko przez to, że ostatnio bardziej niż zwykle zaczynam tęsknić, zaczyna mi brakować obecności kogoś... Nie rób takiej miny. Przecież wiesz, o czym mówię. Bardzo się cieszę, że ze mną jesteś, że zdecydowałeś się podjąć wyzwanie i zaopiekować się taką „aparatką” jak ja. Ale Ty nie jesteś prawdziwy. Jesteś anielski. Jesteś wirtualny. A mi brakuje, ostatnio bardziej niż kiedyś, obecności kogoś rzeczywistego. Z krwi i kości – tak, jak ja. A tu co? Mam tylko dwie osoby. I jakby tego było mało są to Wirtualne osoby. To głupio tęsknić za kimś, kogo nigdy nie widziałeś, kogo tak naprawdę nie znasz. Choć oczywiście jest to absolutnie możliwe i nie da się tego wykluczyć. Ale ja bym chciała: słyszeć, poczuć, zobaczyć...

„(...) przewaga ławki nad komputerem jest oczywista i niekwestionowana. Głównie ze względu na bliskość, zapach i dotyk. Słowa na ławce schodzą na dalszy plan. (...) słowami można zastąpić zapach i dotyk. Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi. Zapach można tak opisać, że nabierze smaku i kolorów. Gdy już jest czule od słów i pachnie od słów, to wtedy.... wtedy trzeba najczęściej wyłączyć modem. Na ławce wtedy przeważnie wyłącza się rozsądek.(...)”

Pozwolisz? Chciałabym teraz zostać sama z Rodem Stewardem i swoimi myślami. Leć na spacer. Nawet zbyt zimno nie jest. Jak wrócisz, a ja się „oczyszczę” to pogadamy.

 

alexbluessy : :