Archiwum 03 marca 2004


mar 03 2004 chcę się ZATRZYMAĆ...
Komentarze: 0

Nie krzycz na mnie Anioł !!! Chcesz wiedzieć dlaczego tamto napisałam??? Z tej prostej przyczyny, że film mnie zdołował. A dlaczego??? Bo wśród tych cudownie nasyconych kolorów zobaczyłam coś, co jest moim marzeniem, a które prawdopodobnie nigdy w życiu się nie spełni. Rycerzy na białych koniach nie ma. Nie jest łatwo wybudować śliczny drewniany domek w cudownie spokojnej okolicy. Takie cuda się po prostu nie zdarzają. To miało być miłe zakończenie dnia. Ale okazało się wręcz odwrotnie, a jakby tego było mało to w międzyczasie pojawiły się rzeczy, które już do końca rozwaliły mi humor. Umówiłyśmy się z dziewczynami przed kinem około 18:40. Ja nie do końca byłam pewna czy pójdę, bo nie wiedziałam o której wyjdę od B. Ale na szczęście zdążyłam. I wiesz co się stało??? Zabrakło biletów!!! Tyle stania w kolejce i nie ma biletów. Zostały tylko na seans o 21. Trzy z nas pojechały do domu, 5 postanowiło zostać. W tym ja. Miałyśmy 2 godziny, coś trzeba było zrobić z czasem. Poszłyśmy do Cafe NIEBO na piwo. Posiedziałyśmy godzinkę i wróciłyśmy do kina dalej wytracać czas. Zaopatrzone w popcorn zajęłyśmy w końcu miejsca w ciemnej sali. Już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę – nie podoba mi się atmosfera Multikina Helios. Bez klimatu, bez atmosfery. Mimo, że „Nigdy w życiu” to babski film na sali było sporo mężczyzn. Ogólnie obraz bardzo kolorowy, pozytywny, zabawny... Śmiałam się do łez. Poczekaj Aniele, jeszcze nie skończyłam.  Teraz się zacznie.

Kiedy byłam u B. dostałam sms-a od G., mojej współlokatorki, że jest u mnie A. i czeka. Odpisałam, że niech A. jedzie do domu bo ja nie wiem kiedy wyjdę z pracy, a może jeszcze do kina pójdę. Kiedy wróciłam do domu znalazłam kartkę. Od A. Napisała: „szkoda, że nie zdecydowałaś się przyjść...”. Nie ważne co było dalej. Eljot!!! Proszę Cię wytłumacz mi dlaczego mam wrażenie, że ludzie (przynajmniej niektórzy) oczekują, że będę na każde ich zawołanie i spełnię niemal każdą ich zachciankę. Wydaje mi się, że A. do nich należy, a Tobie jak się wydaje??? Napisałam jej zaraz, że nie jestem na każde jej wezwanie, że następnym razem niech powie, że ma zamiar przyjechać, i że nie mogę się urywać z pracy tylko dlatego, że ona przyjechała i ma mi coś ważnego do powiedzenia. Przybiła mnie ta wiadomość od A. Jakby tego było mało to kiedy weszłam do pokoju znalazłam na podłodze jakiś długi kabel. Okazało się, że to prawdopodobnie dziewczyny podłączyły się do Sieci. Okej, mają prawo, tylko niech nie zostawiają mi kabla na środku pokoju. Chociaż bardziej coś takiego pasuje do Ł. Na biurku znalazłam torebkę po owym kablu i jakieś zaczepki. Biurko odsunięte, komputer wysunięty spod biurka. Co to jest do jasnej cholery??? Jak tak dalej pójdzie to podziękuję mu za mieszkanie. Nie sprząta po sobie, ani w łazience, ani w kuchni. Dziewczyny już nawet nakleiły wlepkę na szafce, która jasno mówi, że ma po sobie zmywać. Ale chyba nie dotarło do niego. A wiesz co jeszcze się stało Aniele??? Sam dobrze wiesz, że ja mam komputer podłączony do wieży. Tylko tak mogę słuchać muzyki w mp3 i oglądać filmy. A przez to wczorajsze przesuwanie coś stało się z kabelkiem i nie mogę ustawić żeby grało. Koszmar!!!

A na domiar tego wszystkiego to mam wrażenie, że B. mnie wykorzystuje. Stosując coś w rodzaju szantażu psychicznego. Chociaż nie, ona wie, że ja mam wieczory wolne i ściąga mnie nawet wtedy, kiedy teoretycznie mam wolne. Chyba będę musiała z nią pogadać bo tak dalej być nie może. Albo będę przychodzić zmęczona i wkurzona. A najlepsze jest to, że jeszcze w niedzielne popołudnia chce też mnie wrobić. A figa!!! Przecież ja się uczyć muszę!!! Za 3 miesiące egzaminy na uniwersytet. Etnologia, jak etnologia. Ale ta filologia pokręcona. Przecież angielski zdałam, to przez polski... wrrrrr.

Wiesz jak się czuję Aniele??? Czuję się wyczerpana psychicznie, osaczona i trochę ubezwłasnowolniona. Tak nie powinno być. Zdecydowanie nie, prawda??? A jakby tego wszystkiego było mało to te na pozór wyschnięte patyki, które były wetknięte między tulipany zakwitły gęsto i zielono. Wystarczyło, że włożyłam je do wody, a już  następnego dnia puściły listki. I mam zielono na parapecie. A na zewnątrz świeci słońce. I jest ciepło i wiosennie. A ja mam zachrypnięty głos (to nie przez wino Eljot), kiepski humor, świadomość, że rycerzy nie ma i że mało prawdopodobne jest bym zamieszkała w takim małym domku pod lasem. Co Ty Aniele mówisz??? Że nigdy w życiu mam w to nie wątpić??? Że wszystko się może zdarzyć...???

Wiesz, jak patrzę przez okno na słońce i te moje zielone listki w wazonie to chciałabym znaleźć się na zielonej ukwieconej (ale niekoniecznie) łące, kręcić się dookoła i zaśpiewać, że „zamigotał świat tysiącem barw”. Albo zanurzyć się w zielonej albo niebieskiej wodzie jakiegoś jeziorka. Albo puścić się galopem przez pola... A potem rozpalić ognisko. Jeszcze ta muzyka Enigmy potęguje we mnie stan zamyślenia. Zagłębiam się bardziej i bardziej w marzenia. A teraz przypomniała mi się „Niekończąca się opowieść”. Mój ulubiony film z dzieciństwa. Dzieci przestają czytać, przestają mieć marzenia i Kraina Fantazji znika. I podobnie jest teraz. Gdyby ludzie nie mieli marzeń to Świat byłby jeszcze bardziej szary i smutny. Pochłonięty przez Nicość??? No, może nie aż tak drastycznie, ale coś na kształt tego. Eljot, a myślisz, że jak człowiek ma coś gdzieś zapisane w Wielkiej Księdze, to „to” prędzej czy później musi się stać??? No tak, Ty jesteś tego pewien. Bo widzisz ja czuję, że coś się stanie. Co prawda nie swędzi mnie nos, nie mijam kominiarzy, czarne koty też omijają moje trasy. Nie mniej czuję, że coś się wydarzy. Tylko niestety mam dziwne przeczucie, że to nie będzie nic miłego.

Są dwie rzeczy Aniele, które na chwilę obecną chciałabym mieć. Dwa filmy chciałabym mieć w swoim komputerku. „Niekończącą się opowieść” właśnie i „Nigdy w życiu” – wbrew pozorom nie dlatego żeby się dołować. Może moja kuzynka A. będzie miała. Muszę z nią pogadać.

A tak w temacie rozmowy. To wczoraj, kiedy już leżałam i chlipałam w poduszkę dotarło do mnie, że nie mam z kim tak od serca porozmawiać. A. przypomina sobie o mnie tylko wtedy, kiedy ona ma jakiś interes albo problem. Z P. nie widziałam się od grudnia. I ona też jakoś się nie odzywa do mnie. Zostaje Świat Wirtualny, ale przecież to nie to samo. Nie mam nikogo takiego, takiego przyjaciela, na którego mogłabym liczyć dzień i w nocy. Nie mam. Ty jesteś. Wiem, że jesteś, ale z całym szacunkiem Eljot – to nie to samo. Oczywiście, mogę tu pisać, ale nie chcę. Nie powinnam. Zrezygnowałam ze Spowiedzi, wyznaczyłam jakąś mniej lub bardziej ruchomą granicę, której nie mogę przekroczyć. I niech tak zostanie.

Powiem Ci w tajemnicy Aniele, że najchętniej to bym wygoniła ich wszystkich z mieszkania zamknęła je na jakieś potężne kłódki i wyjechała. Nie chcę dłużej wracać do domu i nie mieć do kogo gęby otworzyć. Wyjadę do jakiejś głuszy żeby pobyć sama ze sobą. Odpocząć, zapomnieć, ZATRZYMAĆ SIĘ na chwilę. Więc latem zrezygnuję chyba z wyjazdu do Rumunii chociaż marzę o nim od lat i pojadę w Bieszczady. Albo na podlubelską wieś...  Tak, tak właśnie zrobię. Rumunia poczeka. Kiedyś i tak tam dotrę... A tak naprawdę to najchętniej plecak spakowałabym już dzisiaj i wyjechała. Gdziekolwiek.

Cóż Aniele trzeba zjeść jakieś śniadanie bo dziś musimy wyjść wcześniej. A po zajęciach do B..... jak dobrze pójdzie to może jeszcze w scrabble zdążymy zagrać.

 

alexbluessy : :