Archiwum 09 marca 2004


mar 09 2004 Martyna Samotna w Sieci
Komentarze: 1

Aniele, ja nie wiem co ze mną nie tak, ale od rana chodzę i głupio śmieję się sama do siebie. Nawet nie mam chyba jakiegoś konkretnego powodu ku temu. Powiem Ci, że jestem zmęczona, wyzuta z sił. Fizycznie. Będę chyba musiała porozmawiać z B. bo mam wrażenie, że długo tak nie pociągnę. W zasadzie cały tydzień u niej jestem. Ja wszystko rozumiem, ze jest sama z chłopakami, że jej ciężko. Ale wydaje mi się, że ani jednego dnia nie mam dla siebie. Chyba, że poniedziałkowe popołudnie. Ale to też nawet nie bo muszę się uczyć. W niedzielne popołudnia też mnie B. potrzebuje. Chyba muszę coś z tym zrobić. Bo jej jest na rękę, ze ktoś się zajmie dzieciakami, ale mi niekoniecznie jest na rękę prawie u niej mieszkać. Oczy trzeba mieć naokoło głowy żeby T. czasem czegoś sobie nie zrobił. I tak to jest...

Była znowu A. i znowu podejrzewa, ze jest w ciąży. Eh!!! Dzwoniła P. książkę ma jej facet i na razie nie może mi jej oddać. On jest za granicą, a P. nie wie gdzie on tą moją książkę położył. W każdym razie P. zaprosiła mnie do siebie na przyszły wtorek. Mamy usiąść i pogadać. Omówić okres od grudnia do teraz. Bo P. wyjeżdża Eljot. Na trzy miesiące do Niemiec hodować szparagi. Na sobotę umówiłam się z A. to będziesz miał wolne. Polecisz na turniej rzutek czy coś takiego. My pójdziemy do kina, teatru, a najchętniej na imprezę. Wyszaleć się. Wytańczyć to wszystko. Ah! Byłabym zapomniała. G. zrezygnowała ze spotkania ze mną i A. To pewnie po tym jak dowiedziała się, że chcę przyjść. Może miała nadzieję, ze zrezygnuję. Taka jej postawa nasunęła mi myśl, ze to może ona czuje się nie fair w stosunku do mnie. A Ty jak myślisz, Aniele???

Dzisiaj z moimi koleżankami z grupy – E. i S. Stwierdziłyśmy, że lektorka od listening & reading mówi wspaniale. Mogłybyśmy jej słuchać cały czas – a nam niech gadać nie każe. Kobieta ma genialny akcent i jeszcze lepszą wymowę. Nawet native’a B. tak dobrze się nie słucha. Tylko żeby tych durnych, jak to ona nazywa, quizów nie robiła. Bo po co mi słownictwo na temat legalizacji marihuany albo kary śmierci. Nie śmiej się Eljot. Już widzę jak Ci się oczka świecą. Nie śmiej się ze mnie. Jak będę kiedyś oprowadzać wycieczki to przecież nie będę im opowiadać o krześle elektrycznym, albo o tym, ze palenie skrętów powoduje, że wzrok się wyostrza. Co Ty mówisz??? Że to takie życiowe tematy??? A niech Cię!!! Idź się udław. Tyle Ci powiem.

Zastanawiam się skąd ten humor mam??? Ty wiesz jak mnie nazywaj od dziś – diablica. H. mnie dziś tak nazwał – o ile sobie przypominam nie po raz pierwszy zresztą – i jak to przeczytałam to gęba mi się roześmiała od ucha do ucha. Wobec tego jestem Czarownicą – Diablicą. Jedno drugiego nie wyklucza więc chyba wszystko gra. A poza tym to co? Momentami czuję niesmak. I to mnie wkurza bo tak być nie powinno. Ale czuję podły niesmak – taka jest prawda. Myślę, że to w końcu przejdzie. Zresztą między Bogiem, a prawdą to chyba nie ja powinnam tak się czuć...  Kuzynka doniosła, ze babcia przystopowała więc to już jakiś postęp. To znaczy A. nie wie jak to jest. Mówi, że jej babcia już o zdeprawowanej mnie nic nie mówi, ale może rozmawia z telewizorem. Podobno tak już było raz kiedy oglądała jakiś program o sektach, a może o zagrożeniach płynących z Internetu??? A. nie wie. Ja tym bardziej bo ja telewizji nie oglądam wcale. Dlatego jestem nieświadoma zagrożeń, które czyhają na mnie za każdym rogiem. Kurcze, jak ja bym tak myślała to z domu bym nie wyszła. Ale pomyślałam sobie, że babcia się martwi... Nie czuję się co prawda winna niczego, ale chyba kupię jakiegoś kwiatka i zaniosę babci i ją przeproszę. Bądź co bądź to jest starszy człowiek. Nie chcę, żeby coś jej się stało przez zamartwianie się moją osobą. Jak myślisz Aniele, dobry to pomysł??? Tylko muszę się psychicznie nastawić na taką wizytę.

A tak w ogóle to Ci powiem Eljot, że czuję się jakbym grała w jakimś filmie. Albo była bohaterką jakiejś powieści. Czuję się odrealniona. Nierzeczywista wręcz. Cóż, po części tak się stało. Mam powieść na myśli. I na ironię losu moją ULUBIONĄ. Tylko, ze to ja byłam Jakubem... Chociaż czy tak jest naprawdę??? Bo „Martyna” też pasuje tutaj jak najbardziej. Co Ty na to Aniele???

„Odeszła. Tak po prostu. Czy można kogoś wyrzucić tak nagle ze swojego życia? Znaliśmy się od roku, zanim się spotkaliśmy. To była internetowa przyjaźń. Wielokrotnie chciałem ci o niej powiedzieć, ale...nie było chyba ku temu okazji. A z nią mogłem o wszystkim rozmawiać i zawsze była. A ja byłem dla niej. Zaakceptowałem ten układ: prawdziwa bratnia dusza gdzieś na drugim krańcu Polski, a tutaj ty. (...) Ola stała się bardzo ważną osobą w moim życiu mimo, że nie wiedziałem nawet jak wygląda. Ona wyzwalała się właśnie z toksycznego związku w jakim była, a ja... Nie wiem sam, czego chciałem. Czułem się potrzebny. Chyba po raz pierwszy w życiu czułem, że jestem dla kogoś ważny. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale nasza znajomość nigdy nie wyszła poza przyjaźń. Byłaś ty, i ona o tym wiedziała. Zbliżyliśmy się bardzo. Pojechałem do niej i... przepadłem. (...) Ola przyjechała tutaj do pracy. Nasza przyjaźń zupełnie naturalnie przeradzała się w miłość. Oboje potrzebowaliśmy siebie nawzajem, znaliśmy swoje myśli, swoje dusze, teraz poznawaliśmy siebie. To było niezwykłe, nasze wyobrażenia tworzone na podstawie słów ubieraliśmy w rzeczywistość. Nie od razu zauważyłem, że magia się gdzieś ulotniła. Przez rok istnieliśmy dla siebie poprzez słowa na ekranie, i to jako przyjaciele(...)” [J. L. Wiśniewski „Martyna”]

Cóż Aniele i tak bywa. Takie jest życie. Ten cytat nie do końca pasuje do mojej bajki, ale w części na pewno. Nie sądzisz??? Ale wiesz co??? Cieszę się, że w całości nie pasuje. Bardzo.

Zmęczona jestem Aniele. Idę spać. Jutro kolejny test. Brrrrr........ Dobranoc Wam Kochani, Dobranoc Eljot. Zostań jeszcze chwilkę. Nie chcę stać się małą, infantylną dziewczynką, która śpi z misiem. No, z kaczką Klementyną dokładniej. Wczoraj pozwoliłam sobie na luksus zaśnięcia z nią. Ale wystarczy. Jest (ta kaczka) ze mną od 12 lat. Wiele przeszła, wiele widziała, i wiele słyszała. Tata przywiózł mi ją kiedyś z Triestu. Pamiętam. Wrócił wtedy nad ranem i położył ją obok mojej poduszki. Uwielbiam ją. Ale era Klementyny się skończyła i nastała era Anioła. Bo ja dorosłam, ale ona będzie ze mną jeszcze długo... Wszystkie inne zabawki wyrzuciłam, albo oddałam innym. Ona została...

I Ty też zostań dopóki nie zasnę, dobrze???

 

alexbluessy : :